Dorota Stalińska. Aktorka filmowa, teatralna, znana także z estrady. Aktorka śpiewająca, bo u nas takie określenie funkcjonuje. Krąg jej pasji i zainteresowań jest znacznie większy, obejmuje też poezję i malarstwo. Uprawia wiele dyscyplin sportowych, ćwiczy również jogę. Jej pasją jest także ziołolecznictwo i to, co nazywamy zdrowym trybem życia. Trochę się wahaliśmy, do której akademii ją przypisać ale tylko trochę, bo jednak kojarzy się nam przede wszystkim z filmem i tam na pewno będziemy jej szukać. Jej rola, jak zadeklarowała, nie będzie się jednak ograniczać tylko do tej jednej akademii, której podjęła się zostać mecenasem. Będzie po trochu obecna i w innych. A kojarzymy ja z filmem, bo w filmie zagrała naprawdę sporo dobrych ról. I nie tylko dobrych, wybitnych. W tym tych pierwszoplanowych. Wymieńmy tylko tych kilka najbardziej znaczących (wybór będzie nieco subiektywny). Młodej dziennikarki w „Bez miłości” Barbary Sass (1980), która to rola przyniosła jej nagrodę dla najlepszej aktorki na festiwalu w Gdańsku i prestiżową nagrodę im. Zbyszka Cebulskiego, którą wyróżnia się najlepszych młodych aktorów. Potem były już te pierwszoplanowe. U Sass zagrała jeszcze utalentowana architektkę w „Debiutantce” (1981) oraz silną, wulgarną ale i wrażliwą dziewczynę z marginesu w „Krzyku” (1982). Ta druga rola przyniosła jej nagrody w San Sebastian i Koszalinie. U Sas była też pierwszoplanowa rola aktorki w „Historii niemoralnej”. U Janusza Rzeszewskiego zagrała Hankę Ordonównę w „Miłość ci wszystko wybaczy” i „Lata dwudzieste… lata trzydzieste”. Wyliczanie jej ról można by ciągnąć długo i ograniczymy się jeszcze tylko jednej, w „Seksmisji”, gdzie po raz kolejny wcieli się w rolę reporterki. Jako podsumowanie były dwie Złote Kaczki dla najlepszej aktorki i odcisk dłoni na Promenadzie Gwiazd w Sopocie. Równocześnie rozwijała się jej kariera jako śpiewaczki, szybko, bo już w 1978 uhonorowana nagrodą na festiwalu we Wrocławiu. Tu atutem był jej niezwykły „zachrypnięty” głos. I kariera aktorki teatralnej, głównie na deskach Teatru na Woli. Tu występowała nie tylko w roli aktorki ale zdarzało się, że jednocześnie stawała po „drugiej” stronie wcielając się w rolę reżysera i scenografa, a cudzysłów stąd, że w przypadku monodramów tak dosłownie zrobić się tego nie da. I tu też nie zabrakło wybitnych ról i nagród. Jest też autorką trzech wydanych tomików poezji.
Zaprosić wreszcie musimy do dowiedzenia jej strony internetowej, na której znajdziecie osobne zakładki poświęcone filmowi, teatrowi, poezji i piosence: http://www.dorotastalinska.pl (fot. M. Iwanicka)
Tomasz Stockinger. Aktor, który zagrał wiele ról kinowych, telewizyjnych i teatralnych. W tym roku upłynęło równo 35 lat od jego scenicznego debiutu w teatrze, w tym samym roku zadebiutował też na ekranie. Wszyscy kojarzą go jednak z rolą w Klanie, gdzie gra dr Pawła Lubicza. I nic dziwnego, serial nadawany jest już od 16 lat, a w tym roku wyemitowano jego 2500 odcinek. Tomasz Stockinger gra w nim od początku i to główną rolę, jest bowiem głową serialowego rodu Lubiczów. Żaden inny serial nie może tu z „Klanem” konkurować, a że jego produkcji nikt nie myśli przerywać, ma bowiem liczną i wierną widownię, nieprędko – o ile wcale – jest szansa, że taki pojawi się w przyszłości. Właściwie niepewność co do przyszłości serialu wiązać się może tylko z jednym, że się Tomaszowi Stockingerowi on znudzi, bo „Klan” bez dr Pawła Lubicza trudno sobie wyobrazić (autorzy scenariusza, którzy już nie raz musieli sobie radzić z różnymi losowymi przypadkami, tym razem byliby jednak bez szans). Nie krzywdźmy jednak Tomasza Stockingera kojarzeniem go wyłącznie z rolą w „Klanie”. To raczej serial jest od niego zależny, a nie odwrotnie. W jego przypadku oznacza to przyjemną pewność zatrudnienia, rzecz nie taka oczywistą, a wręcz rzadką w przypadku aktorów. Co nie znaczy, że i to na szczęście, nie możemy go podziwiać poza planem serialu. Dodajmy jeszcze, że nieźle śpiewa, co jest umiejętnością aktorowi zawsze przydatną, chyba w jego wypadku zbyt rzadko wykorzystywaną.
Paweł Burczyk. Wszelkie dostępne źródła podają, że od przeszło 10 lat, według jego przyjaciół, bliższych i dalszych znajomych oraz jego samego – od zawsze – wymyśla, tworzy, organizuje i prowadzi niezliczone ilości dużych i małych imprez, bali, spotkań, pikników...
Jego żywiołem jest scena, natchnieniem – abstrakcje otaczającego świata, celem – zadowolona publiczność. Jego profesjonalizm przekonuje, dowcip zaraża, błyskotliwość przyciąga uwagę. Mimo wielu obowiązków, związanych z zawodem aktora, jaki z pasją wykonuje, aktywnie uczestniczy w życiu kulturalnym.
W tygodniu oglądany przez miliony telewidzów. W naszych domach pojawia się minimum 11 razy w serialach „Plebania”, „13 posterunek” i „Na dobre i na złe”, nie mówiąc już o filmach i teatrach TV, których w swoim dorobku zgromadził już przeszło 80...
Prócz czysto aktorskich umiejętności pochwalić się może znajomością sztuk walki. Zna taekwondo, kung-fu i combat. Umie się posługiwać białą bronią, także tą mniej szlachetną, jak nożem, kijem, znanym dzięki Bruce’owi Lee nunchaku oraz tonfą (co brzmi egzotyczniej i zdecydowanie lepiej niż pałka policyjna, którą dziwnie przypomina). Oczywiście jeździ konno. Kobietom bardziej pewnie zaimponuje umiejętnościami tanecznymi. Co można podsumować może nieco zaskakująco, że dzisiejszy aktor sprawny fizycznie być musi. I również pod tym względem nasz mecenas będzie dla nas guru. Wzorem i nauczycielem zarazem.
Zaprosić wreszcie warto na jego własną, rodzinną stronę internetową. Którą dzieli z żoną i maleńką jeszcze córka. Nie tak bardzo oficjalną, jak sam o niej pisze: www.burczyk.pl
Proszę nie zapomnieć o podaniu adresu, pod który ma być przesłana odpowiedź !