Polubowne metody rozwiązywania sporów
poranna kawa (i śniadanie) z ekspertem we Florianie
Już po raz drugi na śniadaniu spotkaliśmy się z mecenas Agatą Rewerską z kancelarii prawnej Ad Exemplum. Bo zawsze zapraszamy nie tylko na tytułową kawę, ale i na śniadanie. Tym razem tematem naszego spotkania były arbitraż i mediacja.
Dwie bardzo różne metody pozasądowego rozstrzygania sporów. Arbitraż to też rodzaj sądu, ale sądu, na poddanie jurysdykcji którego sami się godzimy. Wymaga to uprzedniego odpowiedniego zapisu w umowie. Dzięki temu zyskujemy to, że spór związany z jej realizacją rozstrzygną fachowcy, obeznani z biznesową praktyką, a najczęściej i samym przedmiotem sporu. I już to powinno, jak podkreśliła mecenas Agata Rewerska, zachęcić nas do tego, by z takiej klauzuli w umowie korzystać jak najczęściej. Bo słabością naszego sądownictwa, to że nie jest ono w sprawach gospodarczych w żaden sposób wyspecjalizowane. Najpierw więc sędziowie muszą zrozumieć, o co w ogóle chodzi, a potem dopiero rozstrzygnąć spór. A to po prostu trwa. Mniej jest też z reguły w postępowaniu przed sądem arbitrażowym formalności, co jest cechą charakterystyczną sądownictwa polubownego. Sąd arbitrażowy będzie tu więc sprawniejszy i wyda wyrok szybciej. Mamy też, jako strona, wpływ na dobór zasiadających w sądzie arbitrów, kolejny, wcale nie mało ważny argument za. W praktyce klauzule wskazujące na sąd arbitrażowy, jako miejsce rozwiązywania ewentualnych sporów, pojawiają się w umowach coraz częściej. W dyskusji, jaka się w związku z tą częścią prezentacji wywiązała, zwrócono jednak uwagę, że o ile wielki biznes dysponuje sprawnie działającymi sądami arbitrażowymi (podano jako przykład sąd arbitrażowy działający przy Lewiatanie), to brak tu wciąż dobrych propozycji dla mniejszych firm i pojawił się pomysł, by powołać taki sąd przy klubie.
Mediacja to z kolei metoda, do której możemy w przypadku sporów uciec zawsze, nie ma tu żadnych ograniczeń poza tym, by zgodziły się jej poddać obie strony. Pierwotnie służyć miała pomocą w rozstrzyganiu sporów rodzinnych, z taką intencją ją do nas wprowadzano. To się akurat na naszym gruncie nie sprawdziło, o wiele szersze zastosowanie znalazła przy rozstrzyganiu sporów gospodarczych. O ile sąd arbitrażowy rozstrzyga spór, o tyle rola arbitra jest zupełnie inna. Poddające się mediacji strony muszą same dojść do ugody, mediator służy im tylko pomocą. Nie powinien przy tym nawet wskazywać na sposób rozwiązania sporu, bo stanąłby po jednej ze stron lub nawet sam stał się trzecią stroną, a to nie jego rola! Ciekawostką jest to, że po ostatnich zmianach w prawie mediatorem może być praktycznie każdy, byleby nie był… zawodowym sędzią. W przeszłości wymagano jeszcze ukończenia odpowiednich kursów i choć zmiana jest konsekwencją ogólnej tendencji otwierania zawodów, to wydaje się nie najszczęśliwsza. Dyskusja zeszła tu na kwestie praktyczne, bo w naszym gronie mamy jeszcze jedną osobę świetnie tych sprawach zorientowaną, mecenas Joannę Hetman-Krajewską.
Jako, że było to nasze pierwsze w tym roku spotkanie, było też okazją do zaprezentowania krótkiego podsumowania minionego roku i przedstawienia atrakcyjnie się zapowiadających planów na nadchodzący przez prezes Barbarę Jończyk.
Tradycyjnie po spotkaniu zaprosiliśmy na śniadanie, choć ze względu na to, że było to już niemal południe (temat był wciągający!), nazwać by je należało raczej drugim. Było jak zwykle pyszne, bo Florian w swym starym i tym nowym wcieleniu, jako Florian ogień czy woda, nigdy nas nie zawiódł! Był to też czas na dalszy ciąg rozmów na tematy poruszone wcześniej (dalekie od wyczerpania) i wszelkie inne…
Pozostaje jeszcze zachęcić do przejrzenia prezentacji, która udostępnił nam nasz ekspert i która jest kompendium wiedzy na ten temat, włącznie z prezentacją zmian w prawie dotyczących sądownictwa polubownego, które weszły w życie z początkiem tego roku.