W Radomskiej Szkole Wyższej
Uczelnię, będącą członkiem naszego klubu, odwiedziliśmy z okazji rozpoczęcia na niej kolejnego roku akademickiego. Jeszcze do tego roku uczelnia nosiła nazwę Wyższej Szkoły Finansów i Bankowości. Nazwę zmieniono nie dlatego, że ta brzmi poważniej (czy lepiej) ale dlatego, że przestała ona odpowiadać rzeczywistości.
Uczelnia powstała kilkanaście lat temu jako uczelnia istotnie ekonomiczna i do dzisiaj te ekonomiczne kierunki na uczelni są dominujące, mają najwięcej studentów ale obok nich z wolna zaczęły pojawiać się inne. Przez jakiś czas mieściło się to pod tym dotychczasowym szyldem ale otworzenie kierunków medycznych, uformowanych w osobny, nowy wydział nauk o zdrowiu (obok dotychczasowego, ekonomicznego) stanowiło tu moment przełomowy. Kierunki medyczne na innych niż państwowe uczelniach to w ogóle rzadkość i dowód odwagi kierownictwa uczelni. Ale trzeba iść do przodu. Rozwijać się. Ten rozwój zresztą widać gołym okiem. Budynek, w którym odbywała się inauguracja z zewnątrz raczej mocnego wrażenia nie robi. Wewnątrz wkraczamy w inny świat. A to przecież jeszcze nie cała uczelnia. Plany są zresztą ambitne, stojące z tyłu zrujnowane hale fabryczne za jakiś czas ustąpią kolejnym nowym budynkom. Być może uda się uzyskać na to środki z Unii Europejskiej. Ten rozwój to zasługa przede wszystkim jej kanclerza Elżbiety Komosy. Na zdjęciach widzimy ją w zielonej todze. W imponującym ozdobionym gronostajami płaszczu widzimy zaś wieloletniego rektora uczelni, Jego Magnificjencję dr Zbigniewa Kwaśnika. Do niego też z racji pełnionego urzędu należało wygłoszenie inauguracyjnej mowy, w której mógł pochwalić się osiągnięciami uczelni. Wcale niemałych i które są też jego zasługą. A występujący po nim dziekan wydziału nauk ekonomicznych dr Marek Pypeć, przypomniał, że to jego wydział jest wciąż wiodącym na uczelni, a na swoją na niej pozycję nowy wydział nauk o zdrowiu musi dopiero zapracować. Jako uczelnia ekonomiczna jest Radomska Szkoła Wyższa (o czym warto wiedzieć) od lat jedną z wiodących w regionie.
Dzień rozpoczęcia roku akademickiego to też zwyczajowo okazja do jeszcze jednej uroczystości. Wręczenia dyplomów tym absolwentom, którzy uzyskali je z najlepszym wynikiem. Okazało się przy tym, że są to… wyłącznie absolwentki. Kolejny krok na drodze emancypacji kobiet cieszy ale zarazem martwi. Bo a nuż, będziemy musieli programy wyrównywania szans pisać na nowo? Tym razem dla mężczyzn. Dyplomy najlepsze absolwentki uczelni odbierały ubrane w togi i efektowne birety, co zrazu śmieszyło (je, jak podejrzeliśmy także) ale to dobrze, że obyczaj znany nam do niedawna z amerykańskich i angielskich filmów powrócił i do nas. Bo przecież i u nas też tak to wyglądało w przeszłości. Dobrze, bo to tworzy pewien nastrój. Absolwentki zakończyły zresztą efektownie, tym, co na tamtych filmach też jako stały element widzimy. Podrzuceniem w górę zdartych z głów biretów. Potem czekała je jeszcze wizyta w kwesturze, po odbiór tej bardziej wymiernej (materialnie) części nagrody za wyniki w nauce.
Najpierw były nagrody dla najlepszych absolwentów (absolwentek ściślej), a potem ślubowanie tych, którzy mają (lub przynajmniej mogą) w ich ślady pójść. Studentów pierwszego roku. To też odbyło się uroczyście. Z wręczaniem indeksów i uderzeniem w ramię rektorskim berłem.
Był jeszcze, to również tradycja, wykład inauguracyjny. Powinien być inny, jakoś niezwykły i był. Może i kusił temat ekonomiczny. Nawet bardzo kusił ale podkreślić trzeba było dokonaną na uczelni zmianę i dlatego wybrano jednak ten związany z medycyną. Na ilu uczelniach tematem inauguracyjnego wykładu była… akupunktura? Pewnie jednak była ale raczej nie zdarzyło się to zbyt wiele razy. Do akupunktury nie podchodzimy chyba zbyt poważnie, przynajmniej wielu z nas, bo ci, którym pomogła są z pewnością przeciwnego zdania. A jest to w pełni, także w Polsce, uznana metoda leczenia. Zabiegi z jej wykorzystaniem są refundowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia, więc jako metoda również i pod tym względem jest uznana za równoprawną z bardziej tradycyjną medycyną, choć w tym akurat wypadku spory, co jest, a co nie jest tradycyjną medycyną są nieco ryzykowne. Historia tej gałęzi medycyny jest bowiem chyba równie długa. Z wolna też zaczynamy rozumieć mechanizm działania, choć nie wszystko jest dla nas wciąż jasne. Ale w medycynie często poruszamy się tak trochę po omacku. Próbujemy. Działa – to dobrze. Nie działa – nie tędy widać droga. Inaczej się nie da. Potem dopiero staramy się zrozumieć dlaczego.O tym wszystkim mówił w swym zajmującym wykladzie prof. Walery Żukow.
Były przemówienia zaproszonych gości. Zwrócił uwagę poseł do Parlamentu Europejskiego dr Dariusz Grabowski, bardzo osobistym wystąpieniem w którym nazwał te lata, które czekają nowych studentów, być może najciekawszymi w ich życiu. Latami, które powinni dobrze wykorzystać nie tylko do zdobywania wiedzy. To lata zdobywania doświadczeń i kształtowania charakteru. I po prostu piękne lata, gdy jesteśmy młodzi i czeka na nas życie. Dla niego takimi były. Tych gości i przemówień było więcej, to wspomnieliśmy tu dlatego, że utkwiło nam w pamięci.
Wśród gości zwracał uwagę ten w mundurze. To szef mieszczącej się dosłownie tuż obok Wojskowej Komendy Uzupełnień. Kiedyś bat na nie chcących się uczyć studentów. Teraz dalej czyha ale już na absolwentów. I absolwentki też, bo i pod tym względem armia się zmienia. Ciekawe, czy te odbierające tego dnia dyplomy z wyróżnieniem również otrzymały propozycje? Powinny!
Był obowiązkowy, uroczysty Gaudeamus.
A potem niewielkie przyjęcia dla kadry uczelni i zaproszonych gości. No może tak bardzo skromnie to nie wyglądało. I jakoś lepiej smakowało niż w stolicy. Klimat? Chyba jednak nie, wytłumaczenie jest jednak prostsze i polega ono na umiejętnościach tych, którzy poczęstunek przygotowali. Była to też oczywiście okazja do rozmów i dowiedzenia się (dla nas) czegoś więcej o tej uczelni i jej ludziach.
Przy okazji zachęcamy do zajrzenia na stronę internetową uczelni.