PHP Notice in file /lib/users.class.php on line 52: session_start() [function.session-start]: open(/tmp/sess_f05021f2b7571bbe89336d2d338753e2, O_RDWR) failed: Disk quota exceeded (122)
PHP Notice in file /lib/users.class.php on line 52: session_start() [function.session-start]: Cannot send session cookie - headers already sent by (output started at /lib/error.class.php:38)
PHP Notice in file /lib/users.class.php on line 52: session_start() [function.session-start]: Cannot send session cache limiter - headers already sent (output started at /lib/error.class.php:38)
PHP Notice in file /lib/users.class.php on line 81: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /lib/error.class.php:38)
PHP Notice in file /lib/users.class.php on line 342: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /lib/error.class.php:38)
Klub Integracji Europejskiej :: Start
administrator
15 stycznia

Rola władz publicznych we wspieraniu innowacyjności

Choć zwykle tego nie dostrzegamy, innowacyjność (a raczej jej brak) stanowi jedną z głównych słabości naszej gospodarki. Na konferencję poświęcona temu problemowi zaprosił nas nasz partner demosEuropa Centrum Strategii Europejskiej.


Dlaczego jednak w temacie podkreślono aż tak rolę administracji publicznej? Dlatego, że u nas i w ogóle zresztą w Europie niewidzialna ręka rynku radzi sobie z tym dość słabo. Co nie oznacza, że jak przyjdzie co do czego, to nie wymierzy nam solidnego klapsa i oby na klapsie się skończyło. Zresztą było nie tylko o jej roli, bo drugim ważnym zagadnieniem było Partnerstwo Publiczno-Prywatne czyli zagadnienie współpracy rynku i państwa. Co u nas zupełnie jak dotąd nie wychodzi ale na jakieś usprawiedliwienie zasługujemy. Również w Europie jest to rzecz stosunkowo nowa.


Zagaił gospodarz, prezes demosEuropa Paweł Świeboda. Zwrócił uwagę, że z innowacyjnością nie tylko my mamy problem ale my mamy wyjątkowo duży. Nie tylko my, bo ma go też na przykład Europa. Może to doprowadzić do podważenia tego, na czym opiera się dzisiejszy światowy porządek. Dotąd wydawało się, że innowacje i innowacyjna gospodarka to domena zastrzeżona dla krajów rozwiniętych. To dość szybko przestaje być prawda, na przykład Chiny szybko wdarły się na wyjątkowo elitarny rynek ekotechnologii. Świat zmienia się bardzo szybko i z wyścigu mogą odpaść nawet dotychczasowi jego liderzy. A my już dzisiaj człapiemy za oddalającym się szybko peletonem. Co więc dalej?


Jeśli idzie o listę obecności, to gospodarzom pokrzyżował szyki kryzys gazowy. Ta sprawa miała musiała mieć pierwszeństwo i odpowiedzialnego w rządzie za gospodarkę wicepremiera Waldemara Pawlaka zastąpiła Grażyna Henclewska z jego resortu. Nie całkiem jej to wyszło. O wiele lepiej wypadł Andrzej Panasiuk z Ministerstwa Infrastruktury. Zabrakło – i trudno to usprawiedliwić – przedstawiciela Ministerstwa Zdrowia, a tu gospodarze przygotowali się wyjątkowo solidnie. Jeśli jednak dodamy uczestników panelu i obecną także na sali prezes Polskiej Agencji Rozwoju Przemysłu Danutę Jabłońską, to nie było pod tym względem źle.


Jako pierwsza z zaproszonych gości wystąpiła Grażyna Henclewska z Ministerstwa Gospodarki, która zastąpiła nieobecnego Waldemara Pawlaka. Mówiła o tym, że środki unijne z funduszy europejskich (zwłaszcza te z Programu Innowacyjna Gospodarka) będą w warunkach kryzysu jednymi z tych najważniejszych służących wspieraniu innowacyjności. Nie jedynymi jednak. Jest też ulga na nowe technologie w ramach podatku CIT i PIT – i wielu z niej już skorzystało. Czy na pewno padło słowo kryzys? W notatkach ono jest ale zaraz pojawia się spowolnienie gospodarcze. Kręgi rządowe starają się tego słowa nie używać w przeciwieństwie do gospodarczych. Jest to takie zaklinanie rzeczywistości ale nie zawsze udaje im się zachować konsekwencję. Spowolnienie gospodarcze (czy po prostu kryzys), mówiła, tylko z pozoru nie sprzyja innowacjom. Może jest trochę tak, że nie sprzyja z jednych powodów, a sprzyja z innych. Nie sprzyja z oczywistych. Sprzyja, bo wymusza konkurencyjność. I z nią innowacyjność. Daje paradoksalnie czas, byśmy się tym zajęli. W okresie koniunktury nie mamy do tego głowy. I powinniśmy to wykorzystać! Tym bardziej, że są na to środki. W funduszach europejskich i w postaci innych instrumentów. To oczywiście dobra rada ale można odnieść wrażenie, że te fundusze europejskie przywoływane są jednak nazbyt często. Jakby miały być usprawiedliwieniem, by już nie musieć robić nic więcej. Ten temat zresztą wróci w czasie konferencji.


Po niej wystąpił Andrzej Panasiuk. Zaczął inaczej. Powiedział, że mamy złe prawo. Że jest ono przeregulowane. I niezrozumiałe. Nawet w ocenie prawników. Ale jeśli idzie o ustawę o zamówieniach publicznych – to mamy tu akurat niezłe prawo ale nie umiemy zeń dobrze korzystać. A jest to potężny środek, bo są tu (są!) olbrzymie środki. Możemy za jego pomocą wspierać popyt ale też i innowacyjność. Ale o tym drugim celu często zapominamy. Przy wyborze oferty w ramach zamówień publicznych kryterium nie musi być jedynie cena. A na pewno nie jedynym. I ustawa takie podejście dopuszcza. To podkreślenie, że cena nie musi być jedynym ani najważniejszym kryterium jest ważne, bo najnowsza technologia może, ma prawo nie być najtańsza ale mimo to można ją wybrać! Mamy prawo! To my odnosiło się przy tym nie do zebranych, a przynajmniej nie wszystkich ale władz publicznych, których członkiem Andrzej Panasiuk jest i których słabości obciążają też w jakiejś części jego. Mówił też, jak przedmówczyni, także o środkach unijnych. I zwrócił uwagę na mogące się pojawić wąskie gardło w postaci wkładu środków własnych. Bo one zawsze są wymagane. I w warunkach kryzysu może ich zabraknąć (bywa, że i dziś brakuje). Także na administrację, niezbędną przecież (co padło i dobrze). Odniósł się także do Partnerstwa Publiczno-Prywatnego. Powiedział, że jest to niestety przyszłość. Jak nie ma pieniędzy, to musimy takie partnerskie porozumienia z sektorem prywatnym zawierać.


Użycie w odniesieniu do Partnerstwa Publiczno-Prywatnego słów niestety i musimy zmusiło nas do zadania pytania, dlaczego właśnie ich użył? Gdzie w tej formule tkwi pułapka, jakie są zagrożenia? Odpowiedź na nasze pytanie padła i powinna zadowolić tych, którzy w tej formule widza szansę. Dobrze, że musimy!


Pytań i komentarzy było więcej, wynotowaliśmy z nich jeszcze wypowiedź naukowca, który zaapelował, by projekty badawcze nie były finansowane wyłącznie przez ministerstwo nauki i szkolnictwa wyższego ale też bezpośrednio przez odpowiedzialne za swoje obszary ministerstwa. Tam też powinny być na to środki i tam one powinny być rozdzielane. Propozycja z rodzaju tych skłaniających do pytania dlaczego tak nie jest?


Po tych wystąpieniach i krótkiej serii pytań (i komentarzy) oraz odpowiedzi na nie przyszedł czas na panel. Skład za stołem się zmienił. Miejsc polityków zajęli urzędnicy i eksperci.


Jako pierwszy zabrał głos Dariusz Piasta, wiceprezes Urzędu Zamówień Publicznych. Podkreślił on, że jeśli idzie o ustawę o zamówieniach, to nie ma tam barier prawnych. Są natomiast bariery mentalne i to zarówno po stronie zamawiających, jak i wykonawców. Ci ostatni nie wierzą, że rozwiązania innowacyjne mogą budzić zainteresowanie. Zbyt dużą wagę przywiązuje się niekiedy do ceny. Obie strony muszą uwierzyć, że można inaczej! Są bowiem i mogą być stosowane inne kryteria niż cena. Ustawa to przewiduje, nawet czasem wymusza. I jeszcze praktyka. Potrzebny jest inny niż sztywny, techniczny opis przedmiotu zamówienia. Zamiast tego powinny być opisane cechy, jakie musi on spełniać. To ostatnie nie zabrzmiało tu mocno ale jest to w istocie sprawa kluczowa. Rzadziej może już to jest zapisane w ten sposób (choć i to się zdarza), że to musi być to a to. Ten produkt, tego producenta. Częściej opisuje się to tak, że pole manewru pozostaje niewielkie bądź jest w praktyce żadne.


Po nim zabrał głos Krzysztof Gulda, dyrektor departamentu rozwoju gospodarki w jej ministerstwie. Nawiązując do poprzedniej wypowiedzi dodał, że jego ministerstwo przygotowało nawet publikację pod tytułem Nowe podejście do zamówień publicznych. Jest to element walki z przekonaniem, że kryterium musi być cena. Ta bariera (mentalna) musi być przełamana. U urzędników. To wymaga intensywnych szkoleń. Tak szkolenia tych bezpośrednio odpowiadających za zamówienia publiczne, jak i szkolenia tych, którzy ich kontrolują. I na to też powinny być środki. Zabrzmiało jak zabrzmiało, krótka kołdra robi nam się jeszcze krótsza ale problem jest i inaczej go rozwiązać się chyba nie da. Poddał też w wątpliwość przekonanie, że obecna ustawa o zamówieniach jest dobra. Stwierdził, że u jej podstawy tkwi założenie „jak najtaniej”. Inne są tylko pododawane. Na dziś jest tylko jeden wyjątek: prace badawczo-rozwojowe. Może tych wyjątków powinno być więcej?


Dawid Sześciło
z kancelarii Weil, Gotshal & Manges swoją wypowiedź, którą poświęcił Partnerstwu Publiczno-Prywatnemu, wzbogacił o prezentację. Jedną z czterech tego dnia. Jeśli idzie o PPP (by posłużyć się wygodnym i powszechnie przyjętym skrótem), to można doszukiwać się jego prehistorii i jest w jego prezentacji zaznaczony przykład Francji, tak naprawdę jednak na dużą skalę rozwinęło się ono w Anglii i Irlandii dopiero w końcu lat 90’tych. U na ta formuła znajduje zastosowanie głównie na szczeblu samorządu. Przykłady naszego PPP podane są w prezentacji. Nie zawsze udane, jak w przypadku Wrocławskiego Parku Wodnego. Ciekawym przykładem udanego PPP są natomiast gdańskie wodociągi, może nawet ciekawszym niż częściej przywoływany dworzec w Sopocie. Bo tam było ono trochę publiczno-publiczne. Partnerem było PKP. Tu zaś firma prywatna. I także ze względu na dziedzinę. Owszem PPP kosztuje więcej, jeśli idzie o koszty transakcyjne, przyznał. Oszczędza się natomiast na ryzyku – to przejmuje partner prywatny. Może dlatego tu nie ma problemów z zachowaniem dyscypliny budżetowej i opóźnieniami w realizacji? U nas mamy już drugą ustawę o PPP. Pierwsza była zupełnym niewypałem. Nie zawarto na jej podstawie żadnej (!) umowy. Czy nowa będzie lepsza? Wydaje się, że poza obszarem infrastruktury będzie miała jednak ograniczone zastosowanie jeśli idzie o innowacje. No i jest wreszcie problem funduszy unijnych. Mogą one jego zdaniem odwracać uwagę od możliwości związanych z PPP. A łączenie tych spraw jest, choć możliwe, to w praktyce bardzo trudne ze względu na stopień komplikacji (tzw. hybrydowe PPP). I tu chyba zwrócił uwagę na rzecz zasadniczą. PPP budzi spore obawy społeczne i nieufność urzędników. Fundusze europejskie nie. Tu wręcz zarzutem może być ich niewykorzystanie! Czyli tam, gdzie taka możliwość istnieje, to po nie będzie się sięgać. Ostatnią wreszcie sprawą jest słaby rynek doradczych w zakresie PPP co stanowi kontrast w stosunku do funduszy unijnych i dodatkowo jeszcze zwiększa ich atrakcyjność. Być może przełomem będzie tu powstanie Centrum PPP dodał ale co to jest, po co i dlaczego powstało – o tym będzie dalej.


Paweł Bochniarz
, członek zespołu strategicznych doradców premiera, przedstawił kolejną prezentację. Zwrócił uwagę, że (będzie się to jeszcze pojawiało w innych wypowiedziach), że sposób funkcjonowania sektora publicznego jest sprzeczny z ideą innowacyjności. Urzędnicy są nagradzani bowiem nie za efekty (co jest trudno ocenić) ale za ścisłe trzymanie się przepisów. Tu tkwi nieusuwalna wręcz sprzeczność. A tymczasem innowacyjność jest kluczowa dla Polski. Problem z innowacyjnością ma dziś nie tylko Polska ale i Europa. Luka pomiędzy Europą a USA zmniejsza się ale zmniejsza się bardzo powoli. Ale pocieszać się nie mamy co tak bardzo., Polska jest w stosunku do swojego potencjału demograficznego jednym z najmniej innowacyjnych krajów w Europie. Mamy bardzo słabą współpracę między sektorem naukowym a przemysłem. To po prostu nam nie wychodzi a przecież jest warunkiem powodzenia we wdrażaniu strategii lizbońskiej.


Jako ostatni w panelu zabrał głos Jacek Wojciechowicz z Banku Światowego. Zwrócił uwagę, że kryzys w pierwszym rzędzie dotyka obszarów kryjących w sobie ryzyko. Zawsze ich dotyka ale tym razem nawet bardziej, bo to jest trochę inny kryzys, kryzys zaufania. Wszyscy zrobili się na raz wyjątkowo ostrożni. A innowacyjność jest przecież obszarem ryzyka w sposób oczywisty. Na tym z innowacyjnością nie koniec problemów. Zaawansowany wiek naukowców. Mało młodych. Niskie pensje prowadzące w tych bardziej prestiżowych dziedzinach do patologicznej sytuacji, gdy praca na uczelni jest traktowana jako pewien tytuł (element prestiżu), a dochody pochodzą z innej pracy i tam koncentruje się rzeczywista uwaga. To dotyczy na przykład prawników ale nie tylko ich. No i „wykrwawiamy się” jeśli idzie o najlepsze kadry naukowców, którzy robią kariery na Zachodzie. Może nie stać nas na to, by ofiarować im konkurencyjne w stosunku do tamtych pensje ale dlaczego do nas nikt z kolei nie przyjeżdża, choćby z Ukrainy?


To był ostatni głos w panelu ale nie koniec konferencji. Była jeszcze prezentacja Krzysztofa Tronczyńskiego, który wystąpił jako ekspert ds. polityki zdrowotnej i wystąpienie posła Janusza Piechocińskiego (PSL). I na koniec jeszcze jedna prezentacja Ireny Herbst, prezesa Centrum PPP.


Krzysztof Tronczyński
mający dość bogaty życiorys jeśli idzie o zajmowane stanowiska (w tym w administracji rządowej i przemyśle farmaceutycznym) wystąpił tu jako ekspert ze strony organizatora. Miał pewien problem, bo akurat ze strony ministerstwa zdrowia nikt się nie pojawił, na co zwrócił uwagę na początku swojego wystąpienia. Nacisk położył na to, że w sektorze, który powinien w innowacyjności wręcz powinien przodować, jest wyjątkowo wręcz z tym kiepsko. Cała aktywność naszych naukowców skupiła się (nie bez pewnych trzeba przyznać sukcesów) na lekach generycznych czyli tworzeniu odpowiedników leków już istniejących, aby obejść problem opłat patentowych i licencyjnych. To ma oczywiście ekonomicznie sens ale oznacza, że ograniczamy się w istocie do powielania cudzych osiągnięć. I tu może miast omawiać wystąpienie odeślemy do obszernej tym razem prezentacji.


Janusz Piechociński
, poseł współrządzącego PSL i członek komisji infrastruktury (pełni w niej rolę wiceprzewodniczącego) zaczął od stwierdzenia dość szokującego jak na polityka, że to co mamy najgorszego w Polsce… to politycy. Polska polityka generuje olbrzymią liczbę pomysłów będących tylko sloganami. Polska nie zrealizowała swoich zobowiązań wynikających ze strategii lizbońskiej. O tym – dodał – u nas zresztą prawie nie było debaty! Zdolność do przyswajania sobie strategii innowacyjnych jest bardzo mała. Lubimy zmieniać wszystko, byle nie siebie. Dotyczy to zresztą całej Europy Środkowo-Wschodniej. Elektrownie jądrowe – są deklaracje rządowe ale wystarczy pojechać do Świerka, by zobaczyć, że nie mamy kim ich realizować. Jaki jest tam średni wiek profesora zapytał? Nawiązał też aktualnej sprawy, pomysłu by urzędnicy ponosili materialną odpowiedzialność za swoje decyzje. Ostrzegł, że jeśli będziemy chcieli ich w ten sposób karać, tymi 50 tysiącami (taka suma pojawiła się w projekcie ustawy), to raz, że może nam zabraknąć chętnych do tej pracy, a dwa, że urzędnicy będą unikali wszelkich obciążonych ryzykiem decyzji. No i fundusze unijne. To, zwrócił uwagę, że nie jest studnia bez dna. A tak niektórym się u nas wydaje. Jednak nie ze wszystkim jest tak źle. PPP to nie tylko tamte nieliczne przykłady (bardzo nieliczne) ale drobne inicjatywy lokalne, którym często odmawiamy tej nazwy lub po prostu nie zauważamy. Jest inny problem. Sformułował go w formie pytania, czy jest u nas społeczne przyzwolenia na PPP? W praktyce chyba nie i to jest właśnie ten problem. Urzędnicy, samorząd się go boją, bo czyni im się z tego nader łatwo zarzut. Na pytanie, czy jest politykiem nietypowym, jakie sam na zakończenie swojej wypowiedzi zadał pozostaje odpowiedzieć tak. Bo politycy bywają krytyczni, nawet bardzo, zwłaszcza wobec swoich politycznych przeciwników. Zwykle jednak grają pod publiczkę, schlebiają, a to co usłyszeliśmy takim schlebianiem jednak nie było. Było jednak pod prąd.


Jako ostatnia zabrała głos Irena Herbst, prezes Centrum PPP. Jej prezentacja dotyczyła co zaskoczyć nie mogło, PPP. Tu znów odeślemy do prezentacji, nieźle przedstawiających idee PPP i jak to wygląda w praktyce. To dość nowa wciąż forma i do tego bardzo nierównomiernie rozpowszechniona. W Anglii jest ono obecne właściwie wszędzie, nieliczne białe w prezentacji pola to dziedziny po prostu w całości sprywatyzowane. Ale są też i to liczne kraje, gdzie te białe pola przeważają i nie wynika to wcale z nieobecności tam sektora publicznego. Co jest szczególną cechą PPP? Przeniesienie ryzyka na partnera prywatnego. To jest mocny argument za ale u na właściwie nie wygrany. Można by nawet dodać, bo to jednak nie padło, że w powszechnym przekonaniu jest po prostu odwrotnie. Prócz tego, co znalazło się w prezentacji zwróciła uwagę na dwa fundusze, które są ważne, gdy mówimy o wspieraniu innowacji. Krajowy Fundusz Kapitałowy, wspierający inwestycje o wysokim ryzyku. A takim są inwestycje innowacyjne. Ma to zresztą wprost opisane w swoich celach i nieźle je realizuje. Jest jeszcze Krajowy Fundusz Technologiczny, który jednak jej zdaniem działa niestety gorzej, nie tak skutecznie. Wypadałoby tu napisać coś więcej o samym Centrum PPP, o jego celach, sposobach realizacji ale na to było zbyt mało czasu i pozostaje nam ciekawych odesłać na stronę internetową Centrum PPP.


Da się z tego wyciągnąć jakieś wspólne wnioski? Nie będzie łatwo, analiza problemów była nawet dość głęboka, gorzej było natomiast jak zwykle z receptami. Jest na dziś tak, że biznes jest u nas nieinnowacyjny. Innowacyjności nie rozumie, wręcz się jej boi. Sektor nauki nie bardzo może mu w tym pomóc, nie rozumie bowiem potrzeb biznesu i żyje w jakby w odrębnym świecie. Administracja publiczna z kolei, której powinna przypaść tu rola pośrednika, przez dwadzieścia lat nauczyła się przede wszystkim tego, by się zanadto nie wychylać. I najchętniej odeśle wszystkich do kolejki pod okienkiem Program Operacyjny Innowacyjna Gospodarka. Kolejka jest nowoczesna, używa się elektronicznego generatora wniosków, a że stoi w Internecie, tak bardzo nie kłuje w oczy to, że większość stoi na próżno i odejdzie z kwitkiem. A co do PPP to najpierw wymaga to chyba zmiany klimatu, by rzecz ująć najkrócej. Może więc zacząć od wysłania urzędników (łącznie z tymi od kontroli i może nawet tych przede wszystkim) na jakieś szkolenie? Propozycja zresztą padła. I chyba nie mamy wyjścia. Bo przecież nie oprzemy się tu na woluntariacie. Bo niby jak?


Konferencję sprawnie poprowadzili prezes demosEuropa Paweł Świeboda i jego współpracownik, występujący w roli moderatora panelu, Jacek Graliński.


Konferencja odbyła się w robiącej wrażenie ogromnej sali Centralnej Biblioteki Rolniczej, w gmachu dawnego Odwachu obok kościoła św. Anny przy Krakowskim Przedmieściu. Sali, w której za miesiąc spotkać się mamy na balu walentynkowym organizowanym jako partner wspólnie z Lions Club. Nie omieszkaliśmy ocenić jej i pod tym kątem – i ta ocena wypadła pozytywnie.


A na zakończenie był jeszcze lunch. Okazja do rozmów i nawiązywania kontaktów.


Prezentacje do których odsyłam w linkach zostały zamieszczone na stronie internetowej demosEuropa, organizatora konferencji..

 

 

Magazyn przedsiębiorcy
galeria zdjęć
PHP Notice in file Unknown on line 0: Unknown: open(/tmp/sess_f05021f2b7571bbe89336d2d338753e2, O_RDWR) failed: Disk quota exceeded (122)
PHP Notice in file Unknown on line 0: Unknown: open(/tmp/sess_f05021f2b7571bbe89336d2d338753e2, O_RDWR) failed: Disk quota exceeded (122)
PHP Notice in file Unknown on line 0: Unknown: Failed to write session data (files). Please verify that the current setting of session.save_path is correct (/tmp)