VII Kongres „Polska Wielki Projekt”
zaproszenie
Jesteśmy zaproszeni do debaty nad strategicznymi wyzwaniami rozwojowymi stojącymi przed Polską w najbliższych dekadach. Jak piszą organizatorzy, „Wyzwania te są gigantyczne, a stan naszego życia publicznego może budzić tylko przygnębienie. W tej sytuacji nie wolno nam ulec pokusie ucieczki w spokój życia prywatnego. Szybko bowiem ujawni się jego kruchość. W naszym wspólnym interesie leży podjęcie trudu odpowiedzialności za wspólne dobro, naszą Rzeczpospolitą. Jesteśmy głęboko przekonani, że podstawową powinnością stojącą dziś przed ludźmi, którym leży na sercu dobro Polski i kolejnych pokoleń Polek i Polaków jest stworzenie silnych ram przestrzeni politycznej, umożliwiających dyskusję o sprawach najwyższej wagi. Podtrzymanie tej kruchej więzi łączącej naszą wspólnotę polityczną jest nieodzownym warunkiem powodzenia wszelkich wysiłków modernizacyjnych”. Jest to więc zaproszenia skierowane do nas wszystkich, bo trudno się z tym nie zgodzić.
Kongres jest aż czterodniowy, bo obszerna jest też lista tematów, jakie mają być w jego trakcie podjęte. Jeden dzień (drugi) przeznaczony jest na gospodarkę. Jego program przygotowano we współpracy z państwową Agencją Rozwoju Przemysłu. W agendzie kongresu, jako tematy poszczególnych paneli, znalazły się walka z optymalizacją podatkową, co ważne, określona jako wyzwanie ponadnarodowe, kolejne wyzwanie w postaci globalnej gospodarki opartej o dane oraz budowa polskiego kapitału jako fundamentu polskiej wolności. Wszystko to są bardzo ważne wyzwania i wymagające wręcz pilnej odpowiedzi. Ale jest też pytanie o globalny kontrakt społeczny. Trochę może tu zaskakiwać, a tak naprawdę nie powinno. Polska gospodarka długo była konkurencyjna dzięki niskim płacom, ale to już praktycznie przeszłość. Teraz to my przegrywamy z krajami, w których można robotnikom płacić grosze i nie zapewniać nic, jeśli idzie o bezpieczeństwo socjalne czy opiekę zdrowotną. To, co może nas cieszyć jako konsumentów, jest zarazem śmiertelnie groźne dla naszej gospodarki. I nie pozwala się cieszyć owocami wzrostu gospodarczego większości naszego społeczeństwa, bo jest barierą dla podnoszenia płac u nas. Co na dłuższą metę dusi popyt. Dlatego warto walczyć o wyższe niż głodowe płace dla robotników w Bangladeszu. W naszym własnym interesie. Globalizacja powinna mieć i ten wymiar.
Ciekawie zapowiada się też trzeci dzień kongresu poświęcony sprawom międzynarodowym. Mamy tu pytanie jak odmienić Unię. Dodanie, że chodzi o Europę wolności sugeruje, że chodzi o ograniczenie ingerencji brukselskiej biurokracji, ale można to też interpretować inaczej. W sumie wszystkie europejskie wolności, w tym te związane z przepływem towarów, usług i ludności, są zarazem dyktatem Unii, o czym boleśnie u samego progu negocjacji przekonuje się Wielka Brytania. Prawa imigrantów z Polski do osiedlania się, podejmowania pracy i korzystania ze świadczeń społecznych na równych prawach są tam odbierane jako dyktat Unii. Właśnie dlatego chcą z niej wyjść. A przecież nie stoimy po stronie Wielkiej Brytanii, ale po stronie rodaków i broniącej ich interesów Brukseli. Jest też pytanie o liberalną demokrację i cnoty narodowe, ale ocena, czy są one ze sobą w sprzeczności, czy wprost przeciwnie, nie pada. Padnie też pytanie, jak z Polski widać świat. Trochę znów może zaskakiwać, że nie od niego się rozpoczyna, ale jak widać, Unii i krajów ją tworzących nie uważamy już jako czegoś zewnętrznego. Nawet jeśli się z Unią i samą Unię spieramy, to jesteśmy jednak jej częścią. Na dobre i złe. A świat, to jest to, co leży poza nią. Ktoś, kto chciałby zaproponować Polexit, może się od razu wybrać na polityczną emeryturę (zanim go tam wyślą) lub zmienić poglądy, póki nie jest na to za późno. Lada chwila pokażą zresztą to swoim politykom wyborcy we Francji (co piszę, uprzedzając wypadki, jeszcze przed pierwszą turą mających się odbyć już niedzielę wyborów).
Organizatorzy kongresu starannie unikają deklaracji politycznych, mogących określić ich stosunek do dzielącego Polskę politycznego sporu. Są w tym zresztą od lat konsekwentni. Jeśli jednak przyjrzymy się liście prelegentów (nieprzypadkowo też w trakcie kongresu odbywa się uroczystość wręczenia nagrody im. prezydenta Lecha Kaczyńskiego), to zorientujemy się, że związani są z obecnie rządząca prawicą, choć pierwsze kongresy odbywały się jeszcze w czasach, gdy była ona opozycją, skazywaną zresztą w powszechnej opinii na bycie taką wieczną opozycją. Tu wykuwały się ich pomysły na Polskę. Niemniej zapraszają wszystkich, nie tylko zwolenników prawicy i obecność na kongresie nie wiąże się z żadną ideową deklaracją. Możemy i warto z tego zaproszenia skorzystać, niezależnie od tego, po której stronie politycznego sporu dzielącego Polskę stoimy. Mogłem się zresztą o tym przekonać uczestnicząc w poprzednich (choć nie we wszystkich mi się udało, ale to z braku czasu).
Kongres ma trwać aż cztery dni. To pewnie dla większości zbyt duże wyzwanie, ale można wybrać sobie te dni dowolnie, nawet jeden. O tych, w których będę sam chciał wziąć udział, napisałem powyżej. Dwa pierwsze odbędą się w gmachu wydziału scenografii Akademii Sztuk Pięknych, na Wybrzeżu Kościuszkowskim, pięknie odrestaurowanym i rozbudowanym za unijne pieniądze (informuje o tym tablica na budynku). Dwa kolejne w reprezentacyjnych salach redutowych Teatru Wielkiego. To pewna zmiana, dotąd kluczowe dni kongresu odbywały się w położonych u podnóża Zamku Królewskiego Arkadach Kubickiego. Pojemnych, ale mających tę wadę, że odległość pomiędzy podium, na którym zasiadali paneliści, a ostatnimi rzędami była tak duża, że te ostatnie rzędy, aby śledzić obrady, musiały je oglądać na ekranach telebimów. Czy sale redutowe sprawia się tu lepiej, o tym przekonamy się za miesiąc.
Udział w kongresie jest całkowicie bezpłatny, zgłoszenia dokonuje się wypełniając formularz online. (wybrać przy tym należy, w których dniach chcemy wziąć w nim udział).
Rafał Korzeniewski