9 maja
X Parada Schumana !
Jak co roku przeszła przez Warszawę kolorowa demonstracja. Demonstracja nie przeciw czemuś ale za. ZA Europą. Demonstracja – co było jeszcze bardziej nietypowe – ludzi zadowolonych. Tych, którzy w Europę wierzą, wierzą, że razem można osiągnąć więcej i chcących ta wiarą zarazić innych. My tez w to wierzymy I nie mogło nas zatem zabraknąć wśród demonstrujących tego dnia. Pod własnym sztandarem z wypisanym nań klubowym hasłem: Razem w Europie !
W tym roku okazja była szczególna. To była już dziesiąta Parada i piąta rocznica przynależności Polski do Unii Europejskiej. Okazja do podsumowań, które w przypadku Polski wypadają jednoznacznie pozytywnie. I jeszcze jedna rocznica, uroczyście obchodzić będziemy obchodzić ja w czerwcu. Rocznica tamtych wyborów sprzed dwudziestu lat, które były jeszcze częściowo tylko wolne ale zapoczątkowały naszą drogę do demokracji (tu miało pójść wszystko bardzo szybko) oraz do Europy (to miało nam zająć zdecydowanie więcej czasu). Specjalnym gościem Parady był premier pierwszego powołanego po tamtych wyborach rządu: Tadeusz Mazowiecki. Trasa Parady wiodła w tym roku odnowiony Krakowskim Przedmieściem, było morze flag, wśród których udało nam się w późniejszych relacjach wypatrzyć i tą naszą. Mnóstwo młodzieży z całej Polski. Często fantazyjnie poprzebieranej. Pełniące rolę platform ciężarówki i najróżniejsze przedziwne pojazdy. Clowni na szczudłach. Bębniarze wybijający ekstatyczny rytm samby. Była nawet kontrdemonstaracja ale wypadła na tle Parady blado. Trasa do przejścia nie była długa, kończyła się na Nowym Świecie ale nie kończyło się święto. Wzdłuż ulicy rozłożyło się tak zwane Miasteczko Europejskie. Jak co roku stanęło mnóstwo stoisk. Można było dowiedzieć się więcej o Europie. Można było pochwalić się wiedzą i coś wygrać. Był europejski tort. Kroiła go Marie-Therese Duffy-Haeusler, pełniąca tym razem w zastępstwie starającej się o mandat w Parlamencie Unii Europejskiej Róży Thun obowiązki szefa Przedstawicielstwa Unii Europejskiej w Polsce. Nie było co prawda świeczek ale za to wypuszczono w niebo balony z symbolami Unii Europejskiej. Nas też poczęstowano. I jeszcze prawybory, w których wzięła udział młodzież. W ramach kampanii, do której i my się przyłączyliśmy mającej na celu jak najliczniejszy udział w szybko już zbliżających się wyborach (to tylko miesiąc!). Ale o tej kampanii piszemy osobno. O czymś nie zapomnieliśmy? Był jeszcze koncert! A prezes Europejskiego Forum Przedsiębiorczości, opiekuna naszego klubu, Barbara Jończyk zaprosiła nas na chłodne piwo warzone w minibrowarze Bierhalle przy Nowym Świecie. W upalny, właściwie letni dzień, choć kalendarzowo to jeszcze wiosna, smakowało wyjątkowo.
Paradę poprzedziła dwudniowa międzynarodowa konferencja Europa wobec kryzysu, w której również wzięliśmy udział. Międzynarodowy był skład panelistów, nieco mniej widowni ale co jest warte podkreślenia, było dużo osób spoza Warszawy. Większa była też rola (i to należy docenić) widowni, to była prawdziwa dyskusja a nie tylko dyskusja pomiędzy panelistami. Poruszono wiele tematów. Dużo miejsca poświęcono Partnerstwu Wschodniemu. To w końcu jedna z niewielu jednak inicjatyw Polski, która wciąż jest krajem raczej wyciągającym rękę niż tym, który od siebie coś daje. Oczywiście materialnie nie ma tu ona dużych możliwości ale jako kraj przecież duży powinna być też inicjatorem (choćby pomysłodawcą) różnych przedsięwzięć. Pod tym względem Partnerstwo Wschodnie może sobie Polska zaliczyć na plus. Do tego akurat w przeddzień konferencji odbył się szczyt państw Unii w Pradze, gdzie doszło do jego uroczystej inauguracji. Dalej trzeba je zapełnić realną treścią ale możliwości są, bo są już na to zagwarantowane środki. To nie miała być odpowiedź na kryzys ale w jakiejś formie będzie też temu służyć. Bo chodzi o to też (dziś!) by objęte nim kraje nie pogrążyły się w nim całkiem. Może i miejsce na dużo większą rolę Unii niż dotąd zakładano. Problemem jest też spór wewnątrz już samej Unii, o to, czy jest to zamiast, czy też krok w stronę członkowstwa dla państwa nim zainteresowanych. To się rozmyło w dyplomatycznych zwrotach i pozostało niejasne, może ze szkodą dla samego przedsięwzięcia. Z innych tematów mowa była o dalszej integracji Unii. Krokiem na tej drodze ma być wciąż zagrożony Traktat z Lizbony. Padła nawet propozycja, by ewentualnie przyjąć go w ogólnoeuropejskim referendum, by przezwyciężyć impas i dać mu mocna legitymację. To oczywiście formalnie dziś niemożliwe ale może warto pomyśleć o takim rozwiązaniu w przyszłości? Traktat takie możliwości (dość ograniczone) daje. To samo jest z odejściem od zasady jednomyślności, choć na pewno zmierzamy w tym kierunku. Może warto jednak szybciej? Bo Unii coraz trudniej zmagać się z własną bezwładnością, a wyzwań jest coraz więcej. Było też o europejskiej armii. O tym u nas mało się dyskutuje ale jest to oficjalnie zgłoszony pomysł Niemiec i całkiem tam popularny. To pomysł na armię nie tylko skuteczniejsza ale też tańszą. Może warto? Zgoda, może akurat w tym gronie, panowała co do wspólnej polityki zagranicznej. Taka Unia będzie po prostu skuteczniejsza. Padło też pytanie o to, jak zachęcić do udziału w eurowyborach, na czym na wszystkim zależy. Jednym z pytanych był Paweł Świeboda reklamując przy okazji kierowany przez siebie thinktank demosEuropa zaproponował motto z jego strony: „Zależy nam na Europie !”. I tu chyba utrafił w sedno.
Drugi dzień był bardziej uroczysty, na Zamku Królewskim. Zaproszono Tadeusza Mazowieckiego, premiera pierwszego rządu powołanego po wyborach w 1989 roku, specjalnego gościa tegorocznej Parady, Leszka Balcerowicza, który stanął wtedy na czele ministerstwa finansów i przeprowadził reformę gospodarczą nazwaną jego imieniem oraz marszałka obecnego sejmu, Bronisława Komorowskiego. Było oczywiście o tym, jak to się zaczęło. Było też o zbliżających się obchodach rocznicy tamtych wyborów. I o dniu dzisiejszym, o zmaganiach ze światowym kryzysem. Leszek Balcerowicz ostrzegał przed naśladowaniem w walce z nim Ameryki, przed zwiększaniem wydatków budżetowych. Przed wchodzeniem państwa w gospodarkę. Tu także była dyskusja, nie było co do tego wcale zgodności. Nawet dla Tadeusza Mazowieckiego ten kryzys jest dowodem, że gospodarka i finanse wymagają pewnej regulacji, że na za dużo tu pozwolono. Na świecie bardziej dyskutuje się jak, niż czy stymulować gospodarkę i idą za tym konkretne działania. Może to też dla nas okazja, by walcząc ze skutkami kryzysu zmierzyć się z naszym zapóźnieniem. Brakiem dróg, brakiem mieszkań, ograniczeniami w dostępie do internetu czy niskim poziomem szkolnictwa? Czy recepty Leszka Balcerowicza są na pewno dobrymi receptami dziś? Czy… stać nas na nie naśladowanie Ameryki? To spór większy, z tych już zasadniczych. Sporu nie wzbudziło za to stwierdzenie, że skutki kryzysu u nas złagodziła spowodowana spekulacjami deprecjacja złotówki, teza obecna już ale na dalszych stronach opiniotwórczych gazet, bo trudno tak szybko się przyznać, że mając euro kryzys przeszlibyśmy dużo gorzej. Skoro dopiero co twierdziło się coś przeciwnego. To oczywiście nie oznacza, że euro wprowadzać nie powinniśmy. Powodów (nawet pomijając to, że się do tego po prostu przystępując do Unii zobowiązaliśmy) jest dość. Ale na dziś słaba złotówka pomaga gospodarce. Wątków dyskusji było więcej. Tu też do dyskusji wciągnięto obecnych, przez co była jeszcze ciekawsza. Sprawnie z jej poprowadzeniem poradziła sobie znana z TVN dziennikarka Justyna Pochanke, będąc jej moderatorem i nie wychodząca na szczęście poza tę rolę. Wszyscy mogli się też podpisać na fladze Polski, składając w ten sposób życzenia Tadeuszowi Mazowieckiemu. A po zakończeniu konferencji jej uczestnicy dołączyli do zbierających się już na Krakowskim Przedmieściu uczestników Parady Schumana.
Kolejne europejskie święto za nami. Może warto jeszcze napisać, skąd się ono wzięło. Dlaczego Robert Schuman? Tak przez analogię do tego, jak robią to Amerykanie, można go nazwać jednym z „ojców założycieli” dzisiejszej Unii Europejskiej. Był twórcą Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali. To był bardzo skromny początek. Nie, początek był jeszcze skromniejszy. Początkiem była deklaracja Schumana ogłoszona 9 maja 1950 roku i to właśnie rocznicę jej ogłoszenia obchodzimy. Dotyczyła w sferze realnej tylko współpracy w bardzo wąskiej dziedzinie i tylko dwóch krajów: Francji i Niemiec. Ale to miał być tylko pierwszy krok. Europa nie powstanie od razu, ani w całości: będzie powstawała przez konkretne realizacje, tworząc najpierw rzeczywistą solidarność. To słowa z tej deklaracji – i tak to miało wyglądać w praktyce. Europejska Wspólnota Węgla i Stali powstała w niecały rok później i w jej skład weszło już sześć państw. Kolejnym krokiem były traktaty rzymskie, na mocy których utworzono dwie kolejne wspólnoty: Europejską Wspólnotę Gospodarczą i Europejską Wspólnotę Energii Atomowej. Razem z nimi w 1958 (wtedy traktaty weszły w życie) powstała namiastka dzisiejszego Parlamentu Europejskiego – Zgromadzenie Parlamentarne, o bardzo skromnych jeszcze uprawnieniach. Nie wybierano go też, jak dziś, w wyborach powszechnych – aż do 1979 roku jego członków powoływały parlamenty krajów członkowskich. Robert Schuman został pierwszym przewodniczącym tego zgromadzenia. Na przyjęcie kolejnych krajów czekać przyszło aż do 1973. Tego Robert Schuman już nie dożył, zmarł bowiem dziesięć lat wcześniej. Może jednak najtrudniejszy był ten pierwszy krok. To było równo pięć lat po wojnie. Świeże były jeszcze wojenne rany i jak nie ukrywając tego napisano w deklaracji pierwszym krokiem do zjednoczonej Europy musiało być usunięcie odwiecznej wrogości Francji i Niemiec. Nic tu sobie nie ułatwiano, co prawda jako dzień zakończenia II wojny światowej obchodzono na Zachodzie 8 maja (u nas wtedy o dzień później) ale właśnie taka kolejność świadczyła o odwadze. Dzień po uroczystościach zakończenia wojny dotychczasowi wrogowie podają sobie ręce. By współpracować. To nie mogło być łatwe. Trochę to ułatwiała zimna wojna ale tylko trochę. Prócz geopolitycznych kalkulacji była jeszcze ludzka pamięć i ludzka rozpacz. To nie mogło i nie było łatwe. A jednak się udało!
Chyba trochę na fali zawartego w deklaracji Schumana przekonania, że gdy nie było (zjednoczonej) Europy, mieliśmy wojnę dostaliśmy się do niej i my. Oczywiście musieliśmy spełnić szereg warunków, od początku negocjacji do naszego przystąpienia do Unii minęło piętnaście lat – nie odbyło się to na hurra ale jednak. Dystans jaki dzielił nas i inne przyjęte wtedy razem z nami kraje naszego regionu od najbiedniejszych krajów Unii był naprawdę spory. Zarazem wstąpiliśmy do nieźle rozpędzonego już pociągu, właściwie niemal od razu jako członek pierwszej kategorii. Uczciwie do tego podchodząc, dostaliśmy nawet spore fory, bo to do nas i do naszych sąsiadów spłynął strumień unijnych pieniędzy, mających pozwolić nam szybciej podciągnąć się do europejskiego poziomu. Oczywiście Europa też ma coś z tego (na dziś, także dlatego, to najpotężniejsza gospodarka świata) ale te korzyści w krótkim przedziale czasu nie są już takie oczywiste. Zwłaszcza dla wyborców z krajów starej Unii (tej w dotychczasowym je kształcie). Problemy z traktatem z Lizbony, tak, jak i problemy z poprzednimi reformami Unii pokazują, że ta fala idealizmu wśród nich opada i to szybko. Spory nie dotyczą właściwie konkretnych zapisów ale zasady. Skutecznie blokujący je przeciwnicy wskazują oczywiście na konkretne propozycje reform, ich zdaniem nie do przyjęcia ale przecież nie zawsze te same. Łączy ich w istocie jedno – oni po prostu nie chcą więcej Unii. I mówią o tym wprost. A poparcie zyskują dlatego, że więcej Unii oznacza to, że trzeba się będzie dzielić. Dla Unii zagrożeniem jest egoizm i to zagrożeniem coraz poważniejszym. Także dlatego, że dziś Unii brak przywódców na miarę tego rewolucyjnego przecież projektu. Następców Roberta Schumana. Projektu, który jest tak naprawdę dopiero rozpoczęty. Mająca coraz większy wpływ na nasze życie Unia nie ma nawet osobowości prawnej. I coś trzeba w końcu z tym zrobić. Bo to troszkę niepoważne.
Więcej o Paradzie i towarzyszących jej wydarzeniach na stronie organizatora, Polskiej Fundacji im. Roberta Schumana: http://schuman.org.pl
Paradę poprzedziła dwudniowa międzynarodowa konferencja Europa wobec kryzysu, w której również wzięliśmy udział. Międzynarodowy był skład panelistów, nieco mniej widowni ale co jest warte podkreślenia, było dużo osób spoza Warszawy. Większa była też rola (i to należy docenić) widowni, to była prawdziwa dyskusja a nie tylko dyskusja pomiędzy panelistami. Poruszono wiele tematów. Dużo miejsca poświęcono Partnerstwu Wschodniemu. To w końcu jedna z niewielu jednak inicjatyw Polski, która wciąż jest krajem raczej wyciągającym rękę niż tym, który od siebie coś daje. Oczywiście materialnie nie ma tu ona dużych możliwości ale jako kraj przecież duży powinna być też inicjatorem (choćby pomysłodawcą) różnych przedsięwzięć. Pod tym względem Partnerstwo Wschodnie może sobie Polska zaliczyć na plus. Do tego akurat w przeddzień konferencji odbył się szczyt państw Unii w Pradze, gdzie doszło do jego uroczystej inauguracji. Dalej trzeba je zapełnić realną treścią ale możliwości są, bo są już na to zagwarantowane środki. To nie miała być odpowiedź na kryzys ale w jakiejś formie będzie też temu służyć. Bo chodzi o to też (dziś!) by objęte nim kraje nie pogrążyły się w nim całkiem. Może i miejsce na dużo większą rolę Unii niż dotąd zakładano. Problemem jest też spór wewnątrz już samej Unii, o to, czy jest to zamiast, czy też krok w stronę członkowstwa dla państwa nim zainteresowanych. To się rozmyło w dyplomatycznych zwrotach i pozostało niejasne, może ze szkodą dla samego przedsięwzięcia. Z innych tematów mowa była o dalszej integracji Unii. Krokiem na tej drodze ma być wciąż zagrożony Traktat z Lizbony. Padła nawet propozycja, by ewentualnie przyjąć go w ogólnoeuropejskim referendum, by przezwyciężyć impas i dać mu mocna legitymację. To oczywiście formalnie dziś niemożliwe ale może warto pomyśleć o takim rozwiązaniu w przyszłości? Traktat takie możliwości (dość ograniczone) daje. To samo jest z odejściem od zasady jednomyślności, choć na pewno zmierzamy w tym kierunku. Może warto jednak szybciej? Bo Unii coraz trudniej zmagać się z własną bezwładnością, a wyzwań jest coraz więcej. Było też o europejskiej armii. O tym u nas mało się dyskutuje ale jest to oficjalnie zgłoszony pomysł Niemiec i całkiem tam popularny. To pomysł na armię nie tylko skuteczniejsza ale też tańszą. Może warto? Zgoda, może akurat w tym gronie, panowała co do wspólnej polityki zagranicznej. Taka Unia będzie po prostu skuteczniejsza. Padło też pytanie o to, jak zachęcić do udziału w eurowyborach, na czym na wszystkim zależy. Jednym z pytanych był Paweł Świeboda reklamując przy okazji kierowany przez siebie thinktank demosEuropa zaproponował motto z jego strony: „Zależy nam na Europie !”. I tu chyba utrafił w sedno.
Drugi dzień był bardziej uroczysty, na Zamku Królewskim. Zaproszono Tadeusza Mazowieckiego, premiera pierwszego rządu powołanego po wyborach w 1989 roku, specjalnego gościa tegorocznej Parady, Leszka Balcerowicza, który stanął wtedy na czele ministerstwa finansów i przeprowadził reformę gospodarczą nazwaną jego imieniem oraz marszałka obecnego sejmu, Bronisława Komorowskiego. Było oczywiście o tym, jak to się zaczęło. Było też o zbliżających się obchodach rocznicy tamtych wyborów. I o dniu dzisiejszym, o zmaganiach ze światowym kryzysem. Leszek Balcerowicz ostrzegał przed naśladowaniem w walce z nim Ameryki, przed zwiększaniem wydatków budżetowych. Przed wchodzeniem państwa w gospodarkę. Tu także była dyskusja, nie było co do tego wcale zgodności. Nawet dla Tadeusza Mazowieckiego ten kryzys jest dowodem, że gospodarka i finanse wymagają pewnej regulacji, że na za dużo tu pozwolono. Na świecie bardziej dyskutuje się jak, niż czy stymulować gospodarkę i idą za tym konkretne działania. Może to też dla nas okazja, by walcząc ze skutkami kryzysu zmierzyć się z naszym zapóźnieniem. Brakiem dróg, brakiem mieszkań, ograniczeniami w dostępie do internetu czy niskim poziomem szkolnictwa? Czy recepty Leszka Balcerowicza są na pewno dobrymi receptami dziś? Czy… stać nas na nie naśladowanie Ameryki? To spór większy, z tych już zasadniczych. Sporu nie wzbudziło za to stwierdzenie, że skutki kryzysu u nas złagodziła spowodowana spekulacjami deprecjacja złotówki, teza obecna już ale na dalszych stronach opiniotwórczych gazet, bo trudno tak szybko się przyznać, że mając euro kryzys przeszlibyśmy dużo gorzej. Skoro dopiero co twierdziło się coś przeciwnego. To oczywiście nie oznacza, że euro wprowadzać nie powinniśmy. Powodów (nawet pomijając to, że się do tego po prostu przystępując do Unii zobowiązaliśmy) jest dość. Ale na dziś słaba złotówka pomaga gospodarce. Wątków dyskusji było więcej. Tu też do dyskusji wciągnięto obecnych, przez co była jeszcze ciekawsza. Sprawnie z jej poprowadzeniem poradziła sobie znana z TVN dziennikarka Justyna Pochanke, będąc jej moderatorem i nie wychodząca na szczęście poza tę rolę. Wszyscy mogli się też podpisać na fladze Polski, składając w ten sposób życzenia Tadeuszowi Mazowieckiemu. A po zakończeniu konferencji jej uczestnicy dołączyli do zbierających się już na Krakowskim Przedmieściu uczestników Parady Schumana.
Kolejne europejskie święto za nami. Może warto jeszcze napisać, skąd się ono wzięło. Dlaczego Robert Schuman? Tak przez analogię do tego, jak robią to Amerykanie, można go nazwać jednym z „ojców założycieli” dzisiejszej Unii Europejskiej. Był twórcą Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali. To był bardzo skromny początek. Nie, początek był jeszcze skromniejszy. Początkiem była deklaracja Schumana ogłoszona 9 maja 1950 roku i to właśnie rocznicę jej ogłoszenia obchodzimy. Dotyczyła w sferze realnej tylko współpracy w bardzo wąskiej dziedzinie i tylko dwóch krajów: Francji i Niemiec. Ale to miał być tylko pierwszy krok. Europa nie powstanie od razu, ani w całości: będzie powstawała przez konkretne realizacje, tworząc najpierw rzeczywistą solidarność. To słowa z tej deklaracji – i tak to miało wyglądać w praktyce. Europejska Wspólnota Węgla i Stali powstała w niecały rok później i w jej skład weszło już sześć państw. Kolejnym krokiem były traktaty rzymskie, na mocy których utworzono dwie kolejne wspólnoty: Europejską Wspólnotę Gospodarczą i Europejską Wspólnotę Energii Atomowej. Razem z nimi w 1958 (wtedy traktaty weszły w życie) powstała namiastka dzisiejszego Parlamentu Europejskiego – Zgromadzenie Parlamentarne, o bardzo skromnych jeszcze uprawnieniach. Nie wybierano go też, jak dziś, w wyborach powszechnych – aż do 1979 roku jego członków powoływały parlamenty krajów członkowskich. Robert Schuman został pierwszym przewodniczącym tego zgromadzenia. Na przyjęcie kolejnych krajów czekać przyszło aż do 1973. Tego Robert Schuman już nie dożył, zmarł bowiem dziesięć lat wcześniej. Może jednak najtrudniejszy był ten pierwszy krok. To było równo pięć lat po wojnie. Świeże były jeszcze wojenne rany i jak nie ukrywając tego napisano w deklaracji pierwszym krokiem do zjednoczonej Europy musiało być usunięcie odwiecznej wrogości Francji i Niemiec. Nic tu sobie nie ułatwiano, co prawda jako dzień zakończenia II wojny światowej obchodzono na Zachodzie 8 maja (u nas wtedy o dzień później) ale właśnie taka kolejność świadczyła o odwadze. Dzień po uroczystościach zakończenia wojny dotychczasowi wrogowie podają sobie ręce. By współpracować. To nie mogło być łatwe. Trochę to ułatwiała zimna wojna ale tylko trochę. Prócz geopolitycznych kalkulacji była jeszcze ludzka pamięć i ludzka rozpacz. To nie mogło i nie było łatwe. A jednak się udało!
Chyba trochę na fali zawartego w deklaracji Schumana przekonania, że gdy nie było (zjednoczonej) Europy, mieliśmy wojnę dostaliśmy się do niej i my. Oczywiście musieliśmy spełnić szereg warunków, od początku negocjacji do naszego przystąpienia do Unii minęło piętnaście lat – nie odbyło się to na hurra ale jednak. Dystans jaki dzielił nas i inne przyjęte wtedy razem z nami kraje naszego regionu od najbiedniejszych krajów Unii był naprawdę spory. Zarazem wstąpiliśmy do nieźle rozpędzonego już pociągu, właściwie niemal od razu jako członek pierwszej kategorii. Uczciwie do tego podchodząc, dostaliśmy nawet spore fory, bo to do nas i do naszych sąsiadów spłynął strumień unijnych pieniędzy, mających pozwolić nam szybciej podciągnąć się do europejskiego poziomu. Oczywiście Europa też ma coś z tego (na dziś, także dlatego, to najpotężniejsza gospodarka świata) ale te korzyści w krótkim przedziale czasu nie są już takie oczywiste. Zwłaszcza dla wyborców z krajów starej Unii (tej w dotychczasowym je kształcie). Problemy z traktatem z Lizbony, tak, jak i problemy z poprzednimi reformami Unii pokazują, że ta fala idealizmu wśród nich opada i to szybko. Spory nie dotyczą właściwie konkretnych zapisów ale zasady. Skutecznie blokujący je przeciwnicy wskazują oczywiście na konkretne propozycje reform, ich zdaniem nie do przyjęcia ale przecież nie zawsze te same. Łączy ich w istocie jedno – oni po prostu nie chcą więcej Unii. I mówią o tym wprost. A poparcie zyskują dlatego, że więcej Unii oznacza to, że trzeba się będzie dzielić. Dla Unii zagrożeniem jest egoizm i to zagrożeniem coraz poważniejszym. Także dlatego, że dziś Unii brak przywódców na miarę tego rewolucyjnego przecież projektu. Następców Roberta Schumana. Projektu, który jest tak naprawdę dopiero rozpoczęty. Mająca coraz większy wpływ na nasze życie Unia nie ma nawet osobowości prawnej. I coś trzeba w końcu z tym zrobić. Bo to troszkę niepoważne.
Więcej o Paradzie i towarzyszących jej wydarzeniach na stronie organizatora, Polskiej Fundacji im. Roberta Schumana: http://schuman.org.pl