Targi Tajlandia Expo w Warszawie
patronat medialny
Z zaproszenia na targi Tajlandia Expo skorzystaliśmy po raz drugi, tym razem obejmując nad nimi także patronat medialny. Mimo kryzysu targi nie straciły w stosunku do zeszłego roku nic ze swego rozmachu, przeciwnie wzrosła liczba prezentujących swoją ofertę firm i doszły nowe elementy programu. Nie zmieniło się miejsce, tak, jak w zeszłym roku czterodniowe targi odbyły się w Pałacu Kultury i Nauki – to wciąż, mimo, że targowych obiektów w Warszawie jest już całkiem sporo, miejsce najbardziej prestiżowe.
Powód mógł być jeszcze jeden – po prostu wygoda. Organizatorem targów było Thai Trade Center Warsaw czyli Biuro Radcy Handlowego Ambasady Królestwa Tajlandii mające siedzibę po sąsiedzku, w pobliskim wieżowcu Warszawskiego Centrum Finansowego na rogu Świętokrzyskiej i Emilii Plater. Takich centrów jest na świecie sześćdziesiąt i ich celem jest pomoc w nawiązywaniu współpracy handlowej z Tajlandią. Promocja wyrobów tajlandzkiego przemysłu i rolnictwa, pomoc w nawiązywaniu współpracy gospodarczej i zachęcanie do inwestowania w ich kraju. Tajlandia ma też ciekawą ofertę dla turystów, akurat tu zresztą najmniej trzeba do zalet Tajlandii przekonywać, bo ma ona, także w Polsce, pod tym względem ugruntowaną renomę. Także i one organizują takie jak warszawskie targi, pod wspólnym hasłem: Made in Thailand.
Targi podzielono identycznie jak w zeszłym roku na dwie części. Pierwszą, biznesową, służącą nawiązywaniu kontaktów między firmami i drugą otwartą dla szerokiej publiczności. Nas bardziej interesowała ta pierwsza ale ta druga też ma praktyczne znaczenie. Tajlandzkie wyroby muszą mieć przecież nabywców.
Elementem wyróżniającym tajlandzkie targi na tle innych jest obecność w ich programie seminarium. Właściwie były dwa seminaria. Pierwsze z nich dotyczyło tego, jak z Tajlandią handlować, jak nawiązywać współpracę gospodarczą, a także możliwości inwestycji na terenie Tajlandii. Drugie z nich, które odbyło się już czasie części otwartej dotyczyło turystyki i miało równie praktyczny charakter, jak to pierwsze, bardzo praktyczny charakter. „Przydatne wskazówki dla podróżujących” obejmowały turystykę niskobudżetową oraz wyjazdy biznesowe i motywacyjne dla firm. Wróćmy wszak do tego pierwszego. Napisaliśmy już, ze traktujemy ten element targów jako wyróżniający je na tle innych. Tajlandia nie tylko chce nas zainteresować swoją ofertą ale i pomóc zdobyć te praktyczną wiedze, która w biznesie zdobywa się na cudzych lub własnych błędach. Stanowczo lepiej na cudzych. Może też nas skutecznie zniechęcić, więc lepiej abyśmy o tym i owym dowiedzieli się zawczasu. Zasadniczym problemem w handlu z Tajlandią jest transport. Praktycznie chodzi o transport kontenerowy drogą morska i tu warto wiedzieć, że czekają nas dwa razy przeładunki kontenerów. Pierwszy w pobliskim Singapurze, bo port w Bangkoku leży na uboczu głównych kontenerowych szlaków. I drugi już w Europie, najczęściej w Bremenhaven. Bo my też na nich nie leżymy i do tego większe kontenerowce po prostu są za duże, by wpływać do naszych portów. Wzrosły też niestety ostatnio stawki frachtowe, co było… reakcją armatorów na kurczący się handel morski. Warto o tym wiedzieć, by nie spotkała nas przykra niespodzianka, bo wpływa to wszystko i na cenę, i czas transportu. Stawki celne za to generalnie nie są duże, jesteśmy częścią obszaru celnego Unii Europejskiej i są one dla nas takie same, jak dla innych krajów Unii. Co nieco jednak się tu zmieniło i to po naszej właśnie stronie. Na korzyść zresztą. Od 1 lipca formularze celne dla eksporterów będą dostępne tylko w wersji elektronicznej. To dotyczy tych, którzy chcą coś do Tajlandii eksportować i są bardzo pożądani, bo nierównowaga w handlu z Tajlandią jest olbrzymia. 9 do 1. Choć jednak na seminarium byli obecni także przedstawiciele polskich władz, to nikt tu nie podnosił jakoś larum. Nasza sytuacja nie różni się tu bowiem zasadniczo od sytuacji reszty świata (tej naszej). Bo Tajlandia eksportuje wyroby przemysłowe, przede wszystkim elektronikę. Znaczenie ma też eksport żywności. Importuje surowce (tu wiele do zaoferowani nie mamy), a od nas na przykład także maszyny. Ważne, że ta wymiana rośnie, a jeszcze parę lat temu była całkiem śladowa. W tym roku wzrostu handlowych obrotów raczej się nie przewiduje ze względu na kryzys (w pierwszym kwartale był nawet spadek) ale jest nadzieja, że nie nastąpi tu znaczący regres. Liczna obecność na targach firm tajskich, okrągłe 100 miast 63 w zeszłym roku, świadczy, że w to wierzą. Mocno podkreślano konkurencyjność oferty tajskiej względem chińskiej. Zdecydowanie lepszą jakość przy całkiem konkurencyjnych cenach, bo tu przewaga chińska z roku na rok i to szybko maleje. O spedycji i transporcie, opierając się na praktycznych doświadczeniach, mówił ze swadą pan Jacek Kurowski (Via Diligere), który też służył jako tłumacz (tak, jak w zeszłym roku). O swoich doświadczeniach w kontaktach z Tajlandią opowiadał także pan Andrzej Gołaszewski, właściciel firmy Lanna Shine. A bardzo rzeczowo o aktualnych procedurach celnych pan Piotr Pogorzelski, zastępca departamentu polityki celnej z ministerstwa finansów. A o gospodarczej współpracy Polski i Tajlandii pan Piotr Ostasiewicz , dyrektor departamentu współpracy międzynarodowej z ministerstwa gospodarki. Podkreślamy tu udział polskich uczestników seminarium, bo to naszym zdaniem wpłynęło na charakter tego seminarium. O swoich doświadczeniach opowiadali ci, którzy sami przetarli jako przedsiębiorcy te szlaki przed nami i patrzą na to z naszej strony. Oraz odpowiedzialni za nie polscy urzędnicy. Do naszej dyspozycji jest oczywiście też i to nie tylko w czasie targów ale przez cały rok Thai Trade Center, gdzie wśród pracowników znajdziemy także osoby mówiące po polsku. Oferuje ono pomoc także tym, którzy chcą znaleźć w Tajlandii kooperanta lub do Tajlandii eksportować. Możemy też wybrać się do Tajlandii osobiście, tak wiele kontaktów nawiązano i ten sposób nawiązywania kontaktów ma i tą zaletę, że oznacza okazje do poznania tego pięknego kraju. Koszty takich wyjazdów wbrew pozorom nie są duże. Warto zwłaszcza wybrać się poza stolicę, dotrzeć tam, gdzie inni nie docierają i zyskać w ten sposób przewagę nad konkurencją. Ale można też dziś korzystać z Internetu i załatwić wszystko nie ruszając się zza biurka. I tak, i tak. I takie, i takie przykłady padały. Zachęcano też wreszcie do inwestowania w Tajlandii, tu Tajlandia jest podobnie otwarta jak i Polska i też tam inwestorzy mogą liczyć na szereg przywilejów. Generalna zasada jest tak, że inwestycje w preferowanych przez rząd dziedzinach mogą liczyć na większe przywileje i to samo dotyczy tego, gdzie chcemy inwestować, tu preferencje dotyczą regionów słabiej rozwiniętych. Więcej dowiedzieć się można zaglądając na internetową stronę Thailand Board of Investment odpowiadającego za promocje Tajlandii jako miejsca inwestycji. Póki co, to właściwie we wzajemnych stosunkach dziewiczy obszar. Statystyki w ogóle nie odnotowują polskich inwestycji w Tajlandii, również Tajlandia niewiele inwestuje w Polsce.
Były jeszcze (to był nowy element) pokazy tajlandzkich filmów. Tu tez Tajlandia nie ma (i nie musi) mieć kompleksów, choć (chyba niesłusznie) kino tajskie jest w Polsce mało znane.
Ale co ma do zaoferowani Tajlandia w praktyce? W końcu Targi odbywały się pod hasłem Made In Thailand. Tu warto było opuścić już salę i przejść się po targowych stoiskach. W targach wzięło udział aż sto firm. Największe chyba zainteresowanie budziły te kulinarne, bo można było na nich spróbować tajlandzkiej kuchni i przekonać się, że renoma cieszy się całkiem zasłużenie. Były i potrawy gotowe, i takie przygotowywane na naszych oczach. Na ostro (tu gospodarze starali się nie przesadzić i było to w wersji nieco łagodniejszej) i na słodko. Kuchnia tajlandzka, choć może powoli ale zadamawia się i w Polsce. Wśród firm, które miały swoje stoiska i częstowały nas specjałami tajskiej kuchni były też działające w Warszawie restauracje. Głodni nie wyszliśmy. Inną specjalnością tajską, która budziła szczególne zainteresowanie, był tajski masaż. Zainteresowanie można było zaspokoić i przekonać się osobiście o jego zaletach oddając się w dłonie urodziwych tajskich masażystek. Można też było posłuchać tradycyjnej tajskiej muzyki. Były wyroby rękodzieła i tu na pamiątkę pozostała nam mała bambusowa parasolka z wykaligrafowanym imieniem. Zaskoczyły nas przynoszące szczęście drewniane tajskie żaby – a nam się wydawało, że szczęście to przynoszą słonie ale to jak się okazuje obyczaj europejski, nieznany w kraju gdzie słonie żyją. Odzież. Obuwie. Zabawki. Kosmetyki. Tak wyliczać można długo, bo oferta Tajlandii i jest naprawdę szeroka. I po to są targi, by poszukać tam czegoś dla siebie. Czegoś, co uzupełniłoby naszą ofertę handlową albo kooperanta w produkcji. Lub na przykład pomogło wzbogacić naszą ofertę turystyczna. Było z czego wybierać.
Na pewno było warto te targi odwiedzić, to chyba zresztą najciekawsze z tego typu targów w Warszawie. Zamierzamy wrócić tam za rok…
Na plakacie reklamującym targi w tradycyjnym stroju Nikulya Dulya, Miss Tajlandii. Też made in Thailand, by nawiązać do oficjalnego hasła targów.
THAI TRADE CENTER
ul. Emilii Plater 53
00-113 Warszawa
tel.: 022 540-70-98
fax: 022 540-70-95
exhibition@ttcwarsaw.pl
www.ttcwarsaw.pl