administrator
21 lipca

Smaki Nowego Świata
klub smakoszy wina

To była druga podróż w jaką zabrał nas opiekun naszego Klubu Smakoszy Wina,  pan Łukasz Lenarczyk z firmy dobrewina.pl. Po Europie przyszedł czas na Nowy Świat. Wybraliśmy się zatem w podróż do obu Ameryk oraz… na południowy skraj Afryki. 

 


Tylko nie opowiadajcie o tym dzieciom! To na lekcji geografii grozi pałą, a tłumaczenie skąd one to wiedzą przysporzy nam kolejnych i być może jeszcze większych kłopotów. Na szkolnych lekcjach geografii Nowy Świat to po prostu obie Ameryki i na tej wiedzy dzieci mają poprzestać, tak będzie dla nich i dla nas lepiej. Póki nie ukończą osiemnastu lat. Winiarze patrzą na świat inaczej, dla nich Nowy Świat to zarówno obie Ameryki, jak i południowa Afryka oraz Australia i Nowa Zelandia. To świat, który oni dla winnych szczepów musieli odkryć. Odkryli już dawno i efekt jest taki, że może te najbardziej snobistyczne gatunki wina to wciąż te europejskie ale jeśli opierać się o kryteria smaku tylko, to te z Nowego Świata w niczym już tym europejskim nie ustępują. I białe i czerwone, bo i jednych, i drugich próbowaliśmy. Często mają pod względem smaku swoje bardzo nawet dokładne odpowiedniki. Nie ma więc sensu mówić, że wolę te lub tamte. Warto spróbować i jednych i drugich, bo naprawdę nie wiadomo, wśród których znajdziemy te nasze ulubione. A może i tu, i tam? I po to są właśnie takie spotkania, jak to, by się na drodze do odkrycia tego naszego ulubionego wina posunąć o kolejny krok. To zresztą droga, na której wcale nie musi być mety. Może też tak być, że dziś uważamy, że odnaleźliśmy już to swoje ulubione i nagle okaże się, że trafiliśmy… na jeszcze lepsze. Z dalszych poszukiwań nie należy więc nigdy rezygnować. Zwłaszcza, jeżeli nadarza się okazja, aby to zrobić w dobrym towarzystwie.  Więc skorzystaliśmy, poszukiwania prowadziliśmy w gronie klubowiczów i naszych przyjaciół w siedzibie firmy dobrewina.pl która nas zaprosiła w podróż w strony rzeczywiście odległe ale dla nas fizycznie była to tylko podróż na Wyczółki. Dalej podróżowały nasze podniebienia, bo aż do Chile i Argentyny. I do Nowej Zelandii. I ciut bliżej: do Kalifornii i do Republiki Południowej Afryki. I bardzo nam się ten sposób podróżowania, przyznajemy, spodobał. Odbywaliśmy tą podróż w gronie rzeczywiście dobrym, bo poza klubowiczami wśród tych którzy się w tą podróż udali był i senator Stanisław Piotrowicz z żoną, i jeszcze paru dziennikarzy. Tak dla porównania zaserwowano nam wino, które wtedy w czasie naszej poprzednie wyprawy (tej europejskiej) wzbudziło nasz największy aplauz i to włoskie musujące wino truskawkowe Fragolino Abbazia, znów zdaniem przeważającym (acz nie jednogłośnie) w roli faworyta się ostało. Letnia pogoda (tego dnia rzeczywiście letnia ale letnia przyjemnie) też na to wpływ mieć musiała. To pogoda na wino o lekkim orzeźwiającym smaku, a to takie właśnie było. Właściwie jest, bo jeszcze się ostało w szafce. Na razie, póki co. Był czas na próbowanie wina. Był czas na rozmowy. Wino rozmowom sprzyja, o ile go nie nadużywamy. I o wielu winnych tajemnicach lub po prostu ciekawostkach można się było dowiedzieć od naszych gospodarzy ale rozmawialiśmy nie tylko o winie. Arcyciekawym rozmówcą okazał się pan senator. Duszą towarzystwa była prezes Europejskiego Forum Przedsiębiorczości Barbara Jończyk. Anegdotami sypał redaktor Ryszard Lassota. Miły, udany wieczór w dobrym towarzystwie. Do powtórzenia. Już o tym rozmawialiśmy. Kiedy? Chyba na początku września. Może tym razem w plenerze? A jeśli w plenerze, to może… No dość, nie zdradzajmy zbyt wiele od razu! 

Była też oczywiście okazja, aby te wina nabyć po specjalnych (niższych oczywiście) cenach i wielu z nas skorzystało by zaopatrzyć się od razu w to, co w czasie tej podróży do Nowego Świata odkryli. Więc jeszcze raz zachęcamy aby wyrobić sobie kartę naszego Klubu Smakoszy Wina, którą wszyscy klubowicze mogą otrzymać nieopłatnie (to klubowy przywilej), a która uprawnia ich do takich tańszych zakupów bez żadnych zobowiązań. Zainteresowanych (tych, którzy jeszcze jej nie mają) prosimy o kontakt z biurem klubu.

I nie zapomnijcie wina schłodzić przed użyciem. Zwłaszcza latem. Czerwone chłodzić należy przynajmniej trzy godziny i warto je otworzyć (można też przelać do karafki). Odwdzięczy się. Jak postoi i dzień, też nie zaszkodzi. Dłużej? Dłużej nie wytrzymamy, przecież otwieramy je po to, aby je wypić – więc nie ma o czym dyskutować.


 

Magazyn przedsiębiorcy
galeria zdjęć