Z wizytą w KK Studio
Skoro już byliśmy w Radomiu (przyjechaliśmy tam na inauguracje roku akademickiego w Radomskiej Szkole Wyższej), to postanowiliśmy odwiedzić drugiego naszego klubowicza: KK Studio. To przecież przy tej samej ulicy!
Wizyta była niezapowiedziana ale mieliśmy szczęście i zastaliśmy ich. Obu braci: Jacka i Tomasza Kochanowskich. Siedziba ich firmy także z zewnątrz jest elegancka ale wrażenie jest dużo mocniejsze wewnątrz niż zewnątrz. Z zewnątrz nieco je psuje zaniedbane otoczenie, zabudowania dawnej fabryki Łucznika. To zresztą też ich część ale gruntownie odnowiona. Na razie musimy wspiąć się schodami na drugie piętro. Tam rezydują właściciele. Na dole na wprost wejścia oprócz recepcji jest księgowość, na piętrze mijamy kolejne biura. Potem okaże się, że jednak coś przeoczyliśmy. Wnętrza są urządzone bardzo starannie. Widać rękę dobrego architekta. Mebli niewiele, wnętrze może nie jest wcale wielkie ale wrażenie przestronności nadaje mu oszczędne urządzenie. Tylko to, co potrzeba. Ugoszczeni u poprzedników odmawiamy poczęstunku. Tylko kawa. Na wizycie nam zależało także dlatego, że chcieliśmy osobiście wręczyć braciom nasz klubowy certyfikat i oczywiście korzystamy z tej okazji. W rozmowie dowiadujemy się więcej o siedzibie i jak powstawała, przy czym rozmowa schodzi na temat pieniędzy z funduszy europejskich. Dlaczego jedni je tak chwalą, a inni wręcz ostrzegają przed korzystaniem z tej możliwości? Oni skorzystali. Co nie znaczy, że obyło się całkiem bez trudności. Tak jak nie jest wcale łatwo te unijne pieniądze zdobyć – tak jeszcze trudniejsze jest ich rozliczenie. Tu jest sporo haczyków i niełatwych do ominięcia pułapek. Jest to więc droga trudna ale warto. Im się opłaciło.
Teraz czas na obejrzenie ich gospodarstwa. Poniżej nich pracują graficy. Widzimy ich przy stanowiskach pracy. W sąsiednim pomieszczeniu, gdzie zajmują się marketingiem widzimy efekty ich pracy. Oglądamy kalendarz, który zwraca naszą uwagę. Może przygotujemy taki dla klubu? Kalendarze to jednak tylko drobna część ich pracy. Schodzimy na parter. Tu jest księgowość ale przeoczyliśmy wejście do drukarni. Tuż przy wejściu znów graficy. Tu się wykonuje próbne wydruki i druki niskonakładowe. Dalej skomplikowana maszyna, która na raz drukuje, zgina w pół i zszywa. Dowiadujemy się jak działa. Nalepka, że jej zakup częściowo sfinansowano ze środków Unii Europejskiej. Po drugiej stronie introligatornia. Obok jeszcze kuchnia dla pracowników, gdzie mogą przygotować sobie posiłek w czasie przerwy w pracy. O to tez zadbano. A dalej cała hala fabryczna. Największa z maszyn przechodzi akurat przegląd. Przy niej ta pierwsza, która oglądaliśmy, robi się nieco śmieszna. Tu już wszystko robi wrażenie. Zainteresujemy się, jak się drukuje czasopisma. I czy lepiej zszywać, czy kleić. Argumenty są iż a jednym, i za drugim a oni robią i to, i to. Zaskakuje maszyna do produkcji segregatorów. Na Zachodzie firmy nie zamawiają w sklepie typowych segregatorów ale zlecają ich wykonanie drukarni, by mieć własne indywidualne. Do nas póki co ta moda nie przyszła. No i dowiadujemy się, jak się robi składane ulotki. Robi wrażenie zestawienie maszyny drukującej ich setki czy tysiące i gięcie każdej kartki na dwa, czy cztery i to wzdłuż dowolnie przyjętych linii. Tu również dostrzegamy granatowe karteczki z informacjami, że wykorzystano pieniądze z funduszy pomocowych Unii Europejskiej. Żadnego demobilu, maszyn sprowadzanych okazyjnie z Zachodu za grosze. Współczesny rynek jest wymagający. Zresztą na to pieniędzy unijnych byśmy nie dostali. One mają nam pozwolić dogonić bardziej rozwinięte kraje Unii. I tu, w Radomiu, to się udaje.
Więcej o firmie (działającej już od kilkunastu lat) i ich ofercie dowiecie się zaglądając na ich stronę internetową: www.kkstudio.com.pl