W butiku Anny Tyborskiej Ozimskiej na Ordynackiej
akademia dobrego stylu
W ramach akademii dobrego stylu zaprosiliśmy na spotkanie w klubowym gronie do butiku Ani Tyborskiej Ozimskiej na ulicę Ordynacką. W butiku można kupić kreacje dwóch znakomitych polskich projektantek, Teresy Wojnickiej i Violi Śpiechowicz oraz ekskluzywne torebki marki Joanna Maxham.
Zacznijmy od adresu. Formalnie adres to Tamka 49 ale ten formalny adres jest mylący. Wejście jest od Ordynackiej, krótkiej uliczki łączącej najdroższą warszawska ulicę jaką jest Nowy Świat z Akademią Muzyczną, do której nowej nazwy (dziś to Uniwersytet Muzyczny) tak jak i inni warszawiacy nijak nie możemy się przyzwyczaić. Mieszcząca się po sąsiedzku w tym samym budynku apteka nosi zresztą nazwę Ordynacka, a wspominamy o tym również dlatego, że jej szyld widoczny jest z daleka i może być dla nas dobrym punktem orientacyjnym. No i Ordynacka to w Warszawie bardzo dobry adres, a Tamka ciut mniej. Jeśli jesteśmy samochodem, to też tu na Ordynackiej lub krzyżującej się z nią Kopernika zaparkujemy. Sprawę adresu, jak trafić, mamy zatem załatwioną.
Trafiliśmy wszyscy, acz ci, którzy zbyt poważnie potraktowali ten adres na Tamce, dotarli nieco spóźnieni po obejściu wieżowca na około. Czekała na nas gospodyni, Ania Tyborska Ozimska oraz Teresa Wojnicka i… Joanna Maxham. Marka torebek okazała się mieć jak najbardziej cielesną (i godną uwagi) postać oraz mówić po polsku. Od torebek zatem zacznijmy, one też zresztą pierwsze pojawiły się na wybiegu. Markę stworzyła Polka, wylansowała ją najpierw w Ameryce i tam jest ona najbardziej znana, potem przyszedł czas na Europę. Wielka Brytania… I w końcu, właśnie w końcu choć to nieco zaskakujące, przyszedł czas i na Polskę. Tu na Ordynackiej jest pierwszy przyczółek. Torebki są najczęściej czarne, to co panu Fordowi udało się tylko przejściowo w torebkowej modzie okazało się trwałe. To po prostu kolor uniwersalny. Ale nie tak wyłącznie. Pojawił się też (uwieczniliśmy go na zdjęciach) miły beż i parę innych kolorów i te inne właśnie widzimy na zdjęciach. Pod tym względem to, co na nich pokazaliśmy, jest więc nieco niereprezentatywne. Torebki są obszerne, po prostu duże i to na tyle zwróciło naszą uwagę, że aż o to zapytaliśmy. Dlaczego? Odpowiedź była szczera, z własnych doświadczeń. Współczesna kobieta naprawdę ma co do torby włożyć. Palmtop.. też się powinien zmieścić. Także i kopertówki (do strojów wieczorowych), choć oczywiście mniejsze, takie zupełnie małe nie były. Mają te torebki swoje cechy charakterystyczne. Takim znakiem firmowym są uchwyty przy suwakach i fałda oddzielająca boczne kieszenie pozwalająca je zarazem w razie potrzeby lepiej upchać. Największe w dość dowcipny sposób można uczynić nieco większymi lub zmniejszyć w zależności od potrzeby. Torebki nie są takie bardzo tanie ale to wyrób naprawdę luksusowy. Powstają we Włoszech w maleńkim atelier w jakiejś wiosce w Marchii czy Abruzji, gdzie od kilkudziesięciu lat szyte (ręcznie!) są wyroby dla wielu ekskluzywnych marek…
A potem przyszedł czas na dzianinę. Teresa Wojnicka specjalnie dla nas przyjechała z Bydgoszczy, gdzie ma pracownię i galerię. Teresa Wojnicka projektuje dzianinę, najczęściej jest ona też wykonana ręcznie w jej pracowni. O jej osiągnięciach i sukcesach można by tu sporo napisać ale my mieliśmy okazję po prostu to zobaczyć. Miał być mini pokaz ale taki mini to on nie był. Mini to najwyżej był wybieg, rolę którego pełnił mały podest na którym stawały modelki, inne niż się to na pokazach widzi, bo zdecydowanie bez szans na grę w drużynie koszykarskiej. Takie normalne, co przyznajemy, po prostu nam się podobało. Bo oglądaliśmy nie kolekcję przygotowaną specjalnie i tylko na pokaz ale to, co było w sklepie na wieszakach. A sama projektantka ciągle sprawdzała, czy wszystko leży jak należy, objaśniała i to dlatego widzimy ją na prawie każdym zdjęciu. Jeśli idzie o kolory… to okazało się, że też uwielbia czerń. Jej elegancję i uniwersalność. Sama też w takim stroju wystąpiła. Właściwie wydusiliśmy z niej, by trochę od tej czerni odejść, by pokazać coś weselszego i okazało się, że choć nie tak licznie, to i kolory się w jej kreacjach pojawiają. Uśmiechają się. Nie zabrakło nawet białej sukni ślubnej. Ale lepszy kolor czy czerń? Teresa Wojnicka tak, jak nie tylko z czernią sobie radzi, to też do tej ulubionej przez siebie czerni potrafi przekonać tych, którzy na co dzień nie są wcale takimi wielkimi jej entuzjastami. Bo u niej ta czerń nie jest smutna. Ona w jej kreacjach ożywa. Widzieliśmy suknie wieczorowe z dzianiny, i stroje bardziej na co dzień (do pracy). Kurtki i płaszcze. I jeszcze coś na głowę. Wszystko, co ważne dla kobiet nie lubiących spotykać innych identycznie ubranych, szyte praktycznie w pojedynczych wręcz sztukach. I oczywiście sygnowane. To moda, która wyróżnia. Bo czy chcemy być tacy jak inni? Nie, nawet mężczyźni choć ich to trochę mniej dotyczy. No i tutaj wystąpili tylko w roli widowni. A może dla nich też coś powinno być? Ładny sweter? Albo bonżurka? Łatwiej by ich było tu zaciągnąć. No bo tak, to kręcą nosem. Nudzą się niby. A jak tu się nudzić? A może w tym by mi było dobrze. A może w tym? Było jeszcze wino (dla prowadzących sok), kruche ciasteczka i oczywiście szaleństwo przymierzania. Bo przecież o to właśnie chodzi. Z pustymi rękoma do domu nie wróciliśmy. A dzięki zniżkom przysługującym nam na naszą klubową kartę kosztowało nas to mniej, co było dodatkową zachętą. Przebierałyśmy nie tylko wśród kreacji Teresy Wojnickiej ale i drugiej projektantki, której stroje sprzedawane są w butiku, Violi Śpiechowicz. Może być ona znana wielu (tym interesującym się modą oczywiście) ze strojów sprzedawanych pod marką Odzieżowe Pole. Dla której przez kilkanaście lat projektowała i której była też współwłaścicielką (to ona wykreowała tę markę). Ale od czterech lat pracuje już pod swoim nazwiskiem. I ona ma własny, oryginalny, dobrze rozpoznawalny styl – o czym też mogliśmy się przekonać.
Jeśli nie byliście, to wpadnijcie tam koniecznie. Wnętrze może Wam się z czymś kojarzyć… to tu kręcono kilka odcinków serialu "Teraz albo nigdy".