administrator
2 grudnia

Kobiecy Wieczór Filmowy „ZODIACUS”
patronat

Wyobraźcie sobie salę kinową zapełnioną przez same kobiety… Oprócz pokazu filmu była też prezentacja kalendarza ZODIACUS z udziałem gwiazd autorstwa Sebastiana Skalskiego (gwiazdy miały pojawić się tak na kartach kalendarza, jak i zupełnie realnie). Nad tym niezwykłym wieczorem w Kinotece w warszawskim Pałacu Kultury i Nauki objęliśmy jako klub patronat. 


Sal kinowych, powinniśmy być precyzyjni, było zresztą dwie. W jednej wszystkich chętnych by się nie udało pomieścić. Dla zwariowanej amerykańskiej komedii „500 dni miłości” w reżyserii Marca Webba był to zresztą pokaz przedpremierowy, w normalne dystrybucji w kinach pojawić się miała ona dopiero za parę dni. I był to repertuarowo strzał w dziesiątkę. Filmy z Hollywood można podzielić z grubsza na dwa rodzaje, te w których liczy się dialog, i te, w których liczą się efekty specjalne. Jest oczywiście też pewna ilość filmów (ale niezbyt liczna), które to jakoś łączą.  Film należy zdecydowanie do tej pierwszej kategorii. I o ile mężczyźni częściej wolą te drugie, z efektami, to dla kobiet liczą się tylko te pierwsze. Komedia zaczyna się uwagą, że jest to jeden z tych filmów o mężczyźnie, który spotyka dziewczynę. I tak jest, choć nie liczcie na to, że nie dacie się zaskoczyć i odgadniecie zakończenie, chyba, ktoś je zdradzi ale my nie będziemy Wam psuć zabawy. Mężczyzn na film jak najbardziej zabrać można, też powinni się dobrze bawić, chyba że jeszcze nie dorośli i ciągle są na etapie fascynacji trickami komputerowymi ale z tymi i tak nie warto umawiać się na randkę, bo o czym z nimi rozmawiać? Nie mówiąc o poważniejszych zamiarach. Nie zapominajmy jednak, że był to kobiecy wieczór filmowy, a  więc i problem ten był czysto teoretyczny. To uwaga dla tych pań, które na pokazie nie były, a chciałyby się na ten film wybrać.

Przed komedią w Kinotece pokazano jeszcze jeden film, film o tym, jak kalendarz Sebastiana Skalskiego powstawał. Każda z uwiecznionych w nim gwiazd ekranu i estrady pojawiła się w nim pod swoim znakiem Zodiaku (stąd i nazwa kalendarza) – i nie tylko dały się one Sebastianowi Skalskiemu sfotografować ale wystąpiły w niezwykłych, specjalnie zaprojektowanych dla nich strojach, biżuterii i odpowiedniej charakteryzacji. W filmie Ireneusza Bukowskiego można zobaczyć jak to wyglądało, podejrzeć gwiazdy w czasie fotograficznych sesji i dowiedzieć się dlaczego na użyczenie swoich twarzy czy raczej na zagranie ról (bo to prawie jak rola) w kalendarzu Sebastiana Skalskiego się zgodziły. A sam kalendarz powstał nie dla zysku, nie tego przynajmniej idącego do czyjejś kieszeni ale służyć ma celom charytatywnym: cały dochód z jego sprzedaży ma pójść na fundację  „Akogo?” Ewy Błaszczyk wznoszącej klinikę „Budzik” dla dzieci w śpiączce mózgowej. Fundację, którą jako klub wspieramy. Z gwiazd z kalendarza wypatrzyliśmy na sali świetnie wyglądającą Izabelę Trojanowską i nie oparliśmy się pokusie zrobienia je  zdjęcia. Nie była to, jak się potem okazało, jedyna obecna na pokazie gwiazda uwieczniona w tym kalendarzu. Była to także okazja do wylosowania różnych nagród, a losowanie poprowadził osobiście Sebastian Skalski – i też, jak się potem okazało, nie była to ostatnia okazja, by coś wygrać.

Zaraz po nagrodzonym oklaskami seansie (film Marca Webba na oklaski zasłużył) była zaś pora na małe co nieco. Stosy pizzy w żołądkach  przedstawicielek płci pięknej znikły wręcz błyskawicznie. I jest tu pewna sprzeczność, bo kobiety wciąż albo są na diecie, albo przynajmniej o diecie mówią, a kalorie potrafią policzyć nawet w jabłku. Tych w pizzy było na pewno więcej i powinny powiedzieć tym kaloriom stanowcze nie ale wcale ich to nie powstrzymało. A może to tajemnica, która niech tajemnicą pozostanie – w końcu kobiety spotkały się w kobiecym gronie i nie wszystko muszą zdradzać, zwłaszcza mężczyznom. Do popicia były drinki (i one cieszyły się największą popularnością) oraz wino oraz różne soczki i napoje.

A po zaspokojeniu głodu i pragnienia przyszedł czas na kolejne punkty programu. Rozpoczął go recital (wcale nie taki krótki) Danki Stankiewicz, która na scenę zaciągnęła Sebastiana Skalskiego, a potem do wspólnego śpiewania wciągnęła też całą widownię. Także nielicznych mężczyzn, bo prócz tych występujących na scenie w roli gwiazd było jeszcze paru fotografów. To jedna z najmniej sfeminizowanych profesji ale jak się nam wydaje (a mamy pewne podstawy, by tak sądzić) nie potrwa to już długo). Nie zabrakło oczywiście przeboju „Wernisaż, ach wernisaż”, bardzo tu na miejscu (o czym zaraz).

Gwiazdy? Była okazja by kalendarz Sebastiana Skalskiego kupić (o tym, że dochód w całości był przeznaczony na cel charytatywny, już pisaliśmy). Była też okazja, by zobaczyć niektóre z gwiazd, które się w nim pojawiły. Dokonały one uroczystego odsłonięcia swoich portretów z kalendarza. Prócz Danki Stankiewicz (chyba najbardziej demoniczny spośród nich) oraz Izabeli Trojanowskiej pojawili się w Kinotece Tomasz Raczek i Marcin Szczygielski oraz Adam Sztaba. Była oczywiście też okazja, aby zadawać im pytania i takich pytań padło naprawdę sporo. Tomasz Raczek opowiadał o niedawno opublikowanych rozmowach z Zygmuntem Kałużyńskim („Alfabet na cztery ręce”), ostatnich wywiadach, jakich udzielił on przed śmiercią oraz o planach kanału nFilm na święta (zdradził, że będzie to pełen przegląd przygód Indiana Jonesa). Jego partner Marcin Szczygielski zdradził zaś, że dziewczynka będąca bohaterka jego ostatniej powieści „Omega” to w dużej części on sam. A Danka Stankiewicz zadeklarowała, że ona urodziny obchodzi i obchodzić będzie, bo jak tu ich nie obchodzić, gdy wypadają one… 1 stycznia. Różnych ciekawostek można by tu przytoczyć więcej ale boimy się tu cos poplątać, bo tak z pamięci to notowaliśmy. Z jedną z tych gwiazd, liczymy zaś, będziemy mogli się już niedługo spotkać – Sebastian Sztaba zgodził się zostać mecenasem naszej klubowej Akademii Muzyki. Namówiony do tego przez prezes Barbarę Jończyk. Była też okazja do tego, by na właśnie nabytym kalendarzu dostać dedykację od ulubionej gwiazdy, co było dodatkową i skuteczną zachętą do jego nabycia.

Był wreszcie dalszy ciąg losowań, a fantów do wygrania naprawdę dużo. Między nimi były także te od naszego klubu, kosmetyki z Morza Martwego Yarden oraz kosmetyki  do kąpieli Home Institut. Z innych ciekawszych nagród (było ich naprawdę zbyt wiele, by wszystkie wymienić), wśród karnetów na różne zabiegi warszawskiego Instytutu Zdrowia i Urody YASUMI znalazł się zabieg złotej maski, maseczka kosmetyczna wykonana z użyciem… prawdziwego złota. Instytut Yasumi to, trochę uprzedzając wypadki, także nasz nowy klubowicz. Najważniejszą jednak nagrodą był karnet na sesję fotograficzną Sebastiana Skalskiego. Nagroda nie byle jaka, to w końcu fotograf gwiazd. I to był już ostatni akord kobiecego wieczoru filmowego, dodajmy, że i gwiazdy z pustymi rękoma, bez prezentów, też nie wyszły.

Dla nas zaś szczególnie ważne było to, że po raz kolejny mogliśmy wesprzeć fundację
„Akogo?” Ewy Błaszczyk.

Magazyn przedsiębiorcy
galeria zdjęć