Festiwal Filmowy Eurazja
patronat medialny
Zgodnie z zapowiedzią organizatorów Festiwal Eurazja ma być unikalną przestrzenią spotkań kultury wschodniej i zachodniej, stworzona na ich styku, aby radykalnie poszerzać horyzonty postrzegania kinematografii. W tej zapowiedzi najważniejszym słowem, kluczem, jest styk. Eurazja to pojęcie pojemne, znaczyłoby to właściwie, że jest to kino nieamerykańskie, bo ani Afryka, ani Australia zbyt wiele na mapie kinematografii nie znaczą. A w ramach tej definicji mieściłoby się indyjskie imperium Bollywoodu, mogące czapką nakryć Hollywood pod względem ilości kręconych tam filmów, choć jeśli idzie o ich jakość, to już niekoniecznie. W programie festiwalu Eurazja nie znalazł się jednak ani jeden film z Indii. Tak zresztą, jak nie ma żadnego filmu japońskiego, czy koreańskiego, a nazwy znanych europejskich kinematografii pojawiają się ale jako koproducenci. Kino jest drogie i ktoś musi dać na nie kasę, dlatego ta lista potrafi być zaskakująco długa. Są za to tuzy kina festiwalowego, Rumunia i Iran, regularnie na nich zdobywające nagrody. Nie, nie jest to żadna zgryźliwość. Robią świetne kino, jak dla mnie lepsze niż to z Hollywood, nie mówiąc o tym z Bollywood, którego nie trawię. I zdecydowanie lepsze od tych, którzy usiłują robić kino jak z Hollywood nie mając takich jak oni pieniędzy. Szkoda, że Polska jakoś z tego grona niepostrzeżenie niemal wypadła. Uprzedzić jednak trzeba, że nie jest to zazwyczaj kino łatwe i przyjemne.
więcej na stronie magazynu przedsiębiorcy@eu