Spotkanie z Kubą Jakubczykiem w Bacio Garden
klub podróżnika
Z Kubą Jakubczykiem, opiekunem naszego klubu podróżnika, już raz się spotkaliśmy. Wtedy opowiadał nam o wyprawie na najwyższy szczyt Afryki, Kilimandżaro. Teraz miał zdać relację z wyprawy na najwyższy szczyt Ameryki, Aconcaguę. Wyprawy, na którą w bagażach podróżników wyruszyła także nasza klubowa flaga. Liczymy jednak, że wkrótce nadarzy się okazja wybrać się z Kubą Jakubczykiem gdzieś wspólnie. Niekoniecznie od razu na najwyższy szczyt któregoś z kontynentów, cel postawimy sobie chyba (na początek przynajmniej) skromniejszy, choć w przyszłości, kto wie?
Spotkaliśmy się u nowego członka naszego klubu, we włoskiej restauracji Bacio Garden w galerii KEN na warszawskim Ursynowie. Przepełniona bibelotami, tworzącą ciepłą, domową atmosferę restauracja potrafi nawet w stechnicyzowanym wnętrzu galerii handlowej o dziwo ją obronić. I stanowi doskonałe tło dla opowieści podróżnika. O kuchni Bacio, o bardzo oswojonej „włoszczyźnie” napiszemy dalej. Od razu jednak dodajmy, że zawodu też nie sprawiła.
Przywitano nas lampką czerwonego wina. A potem oficjalnie przywitali klubowiczów prezes Europejskiego Forum Przedsiębiorczości, Barbara Jończyk i właścicielka restauracji, pani Irena Przykaza. Oraz opiekun naszego klubu podróżnika i główny bohater tego wieczoru Kuba Jakubczyk. Widzimy go w twarzowym szaliku, który mu podarowaliśmy. Była to też okazja (i skorzystaliśmy z niej), aby wręczyć nowym członkom klubu nasze klubowe certyfikaty. Jeden z nich trafił do rąk pani Ireny Przykazy. Certyfikat odebrali też inni nowi klubowicze. Na zdjęciu widzimy z naszym certyfikatem Dariusza Pilipiuka, właściciela japońskiej restauracji YAMA SUSHI. A także sam certyfikat w zbliżeniu (wydaje nam się, że dobrze się prezentuje). YAMA SUSHI organizuje również catering, a jego kucharze przyrządzają wtedy sushi na naszych oczach. Mieliśmy już okazję podziwiać ich kunszt (i posmakować), ostatni raz w Arco, w czasie klubowej imprezy z okazji Dnia Kobiet. Firma hernciszfilm kręci natomiast filmy (tu certyfikat widzimy w rękach jego właściciela, Krystiana Hencisza, jeszcze w chroniącym go papierze). Kręci też filmy z naszych klubowych imprez. Z tej również i zamieszczamy go poniżej. Robią to naprawdę profesjonalnie, zresztą oceńcie sami. BUDREX Jacka Redkiewicza to z kolei ciesząca się renomą i znana z solidności firma budowlana. A Jacek Redkiewicz to też przyjaciel i towarzysz wielu wypraw Kuby Jakubczyka, Akurat w tej na Aconcaguę nie uczestniczył ale to chwilowa przerwa ze względów rodzinnych –wkrótce z nią (w powiększonym już składzie, to była ta przyczyna) rusza na kolejne wyprawy. Przedstawiliśmy też nowego klubowego eksperta. Ich grono powiększyło się o Marka Czebreszuka, który doradzać będzie klubowiczom w sprawach finansowych. Tak, jak i innym klubowym ekspertom został mu uroczyście wręczony dyplom, z którym widzimy go na zdjęciu.
Tu w naszej relacji naruszyliśmy nieco kolejność. Najpierw była jednak opowieść naszego podróżnika. Czas więc do niej powrócić. Drobne problemy techniczne spowodowały, że nie udało się pokazać nakręconego w czasie wyprawy filmu. Zamiast tego była ilustrowana zdjęciami opowieść na żywo. I chyba nic nie straciliśmy, może nawet zyskaliśmy, bo opowiadać Kuba Jakubczyk naprawdę potrafi. Nie zabrakło też pytań z naszej strony, choć z początku zadawaliśmy je nieśmiało. Chyba najważniejsze jest to, czy to coś także dla nas? Czy my też możemy wybrać się na taką wyprawę jak ta? I odpowiedź brzmi: tak. Oczywiście trzeba się przygotować ale nie jest to nic niemożliwego. Leży to w naszych możliwościach. I coraz więcej ludzi to rozumie i ma odwagę w góry, także te bardzo wysokie, się wybrać. W górach robi się przez to już naprawdę tłoczno. Na wyprawy z Kubą Jakubczykiem też chodzą amatorzy, którzy chcą się górami zmierzyć. Przeżyć prawdziwą górską przygodę i… my możemy na taką wyprawę wybrać się również. I chyba się wybierzemy, choć może na początek (jak zaznaczyliśmy) wybierzemy sobie cel mniej ambitny niż Aconcagua. A skoro tylu ludzi się w góry wybiera, to co jest dla nich celem? Wcale niebłahe pytanie. Zdobyć szczyt? To najprostsza odpowiedź ale nie zawsze to się udaje. I ważne, by pamiętać, że tu nie można nic za wszelką cenę. Góry są naprawdę niebezpieczne. I nie wystarczy wejść, trzeba też zejść. To się przydarzyło i wyprawie na Aconcaguę. Trzeba było zawrócić. Jedni to przeżyli lżej, drudzy ciężko. Udało się czy się nie udało? Oczywiście wyruszamy, aby szczyt zdobyć. Stawiamy sobie jakiś cel ale nie jest to cel, który trzeba osiągnąć za wszelką cenę. Przede wszystkim chodzi jednak o wyzwanie, jakie sobie stawiamy. O przygodę. O wspólne bądź czasem samotne przeżycie (choć akurat w góry lepiej nie chodzić samotnie). Elementem tego wyzwania jest także decyzja, że się wycofujemy, choć z pozoru może się wydawać, że cel jest już w zasięgu ręki. Kuba Jakubczyk też ma na swoim koncie porażki. Wciąż czeka nań Mont Everest. I jeszcze pytanie o sprzęt? Dziś jak się okazuje znaczną jego część najprościej jest nabyć na miejscu. Turystyka (także ta górska) to już prawdziwy przemysł, także tam. Pod tym względem jest dziś znacznie prościej niż kiedyś. Pomogą nam jeśli potrzeba tragarze, na niższych wysokościach bagaże poniosą nam muły. Możemy z tej pomocy skorzystać i decyzja zależy od nas. Od naszej kondycji, fizycznych możliwości. Nie ma potrzeby się tu krępować, że z taką pomocą zdobycie szczytu się nie „liczy”. Liczy się. Liczy się, że weszliśmy tam na własnych nogach. Oczywiście jeśli nie jesteśmy doświadczonymi wspinaczami, powinniśmy skorzystać z ich pomocy. Bo ryzykujemy nie tylko własnym zdrowiem a nawet życiem. Ściągamy to zagrożenie także na tych, którzy będą musieli nam pomóc. I jeszcze pytanie, czy wspinać się na t góry, na które wspinają się wszyscy, tak, że mogą je całkiem zadeptać czy zejść z utartych ścieżek i wybrać te mniej znane? Tu udziela się różnych odpowiedzi. Amatorzy wola zwykle te góry o znanych nazwach, o których będzie można opowiedzieć znajomym. Kuba Jakubczyk wspina się też na nie ale potrafi wybrać się z grupą przyjaciół także na wyprawę w te mniej uczęszczane górskie zakątki. Odbyliśmy z Kuba Jakubczykiem wyprawę na Aconcaguę. I parę innych, bo nie tylko o niej była mowa. Była też mowa o przyjaciołach. O Jacku Radkiewiczu, który na niejednej wyprawie z Kubą Jakubczykiem był i na niejednej będzie. O niewidomym Pawle, z którym byli na Kilimandżaro i którego mieliśmy okazję poznać osobiście na poprzednim spotkaniu. Bo trzeba chcieć, by móc i on to udowodnił. I dowiedzieliśmy się o tym, że to nie jedyna jego pasja, bo też żegluje, jest trenerem judo…
Pora jednak coś przekąsić. Restauracja Bacio Garden to restauracja włoska. Nawet w nazwie to się podkreśla ale w praktyce okazuje się to „włoszczyzna” bardzo udomowiona. No bo… śledź? Raczej z Morzem Śródziemnym go nie kojarzymy. I jeszcze smalec, przysmak chyba zdecydowanie nie śródziemnomorski. I kiełbasa z kapustą. Ale była też (naprawdę dobra!) bardzo już włoska pizza. I oczywiście najróżnorodniejsze pasty. Ta z boczkiem też wydała nam się zresztą taka bardzo swojska w smaku… Nie zabrakło dobrego białego i czerwonego wina.
Długo się nie rozchodziliśmy. Do końca też pozostał z nami Kuba Jakubczyk. Do końca odpowiadać musiał na najróżniejsze nasze pytania...
Poniżej do obejrzenia galeria zdjęć. Są tam też te z wyprawy, które pokazywano nam na slajdach (autorstwa Kasi Jakubczyk, córki Kuby). I filmowa relacja, która koniecznie obejrzyjcie! Przygotowana przez Krystiana Herncisza może lepiej pozwoli wczuć się w atmosferę spotkania niż próba jego opisu słowami.
kliknij, aby obejrzeć relację wideo