7 kwietnia
Kapitał ludzki – kapitał przyszłości
Taki był temat konferencji, na którą zaprosił nas nasz partner demosEuropa – Centrum Strategii Europejskiej. Jego współorganizatorem była ambasada Danii, jednego z tych krajów, w swej polityce miast nieco niejednoznacznego myślnika zdecydowały się postawić znak równości. To jest droga Unii Europejskiej, której kraje w walce o światowe rynki nie mogą przecież konkurować niska ceną siły roboczej. Mogą – jej wysokimi kwalifikacjami. To również droga, którą i my musimy pójść. Po prostu nie mamy innego wyjścia.
W konferencji wzięli udział ministrowie edukacji Polski Katarzyna Hall i Danii Bertel Haarder, stała się więc ona okazją do praktycznej wymiany doświadczeń. Przedstawienia problemów, z jakimi te kraje musza się mierzyć i sposobów ich rozwiązywania. Dania jest krajem, w którym elastyczność zatrudnienia o której się w Polsce tyle dyskutuje stała się realnym faktem. Duński rynek pracy jest najbardziej elastycznym rynkiem pracy w Europie. Duńczyk średnio pięć razy w życiu zmienia pracę. Oznacza to też, że parę razy w życiu zmienia zawód. Państwo w dużym stopniu wzięło więc na siebie obowiązek pomocy w edukacji ludzi, którzy ciągle muszą zdobywać nowe kwalifikacje, by się na nim utrzymać.
Inwestowanie w kwalifikacje pracowników stało się odpowiedzią Danii na wyzwania globalizacji, a przynajmniej ważnym jej składnikiem. Dania przoduje w Europie nie tylko jeśli idzie o elastyczny rynek pracy ale także jeśli idzie o kształcenie osób dorosłych. I to od dawna. Duński pracownik nie musi się przełamywać jeśli idzie o decyzję kształcenie się w nowym zawodzie. Chodzi tylko o to, by mu to umożliwić.
Pewnym zaskoczeniem mógł być – przynajmniej dla niektórych – udział w debacie duńskiego związkowca. Na pewno był dla jego polskich odpowiedników, bo żaden się nie pojawił. Mimo, iż do siedziby jednej z największych central związkowych było raptem parę kroków. A jego obecność nie była przypadkowa, a ściśle związana z tematyka debaty. Strona związkowa jest w Danii partnerem dopiero co podpisanej umowy społecznej dotyczącej edukacji dorosłych i rola związków w jej organizacji jest traktowana tam bardzo poważnie.
Same sukcesy, żadnych problemów? To co nieodmiennie zaskakuje u zachodnich polityków, to otwartość z jaka o nich mówią. Dla Danii to jest procent młodzieży, która opuszcza system edukacji bez zdobycia kwalifikacji zawodowych bądź nie przechodząc do następnego etapu kształcenia, na którym go będzie mogła zdobyć. Mowa była o środkach zaradczych, jak uatrakcyjnienie kształcenia zawodowego, mocniejszy nacisk ma praktyki zawodowe, by kończąc szkołę młodzież miała przygotowanie do zawodu nie tylko teoretyczne ale i praktyczne. Zaskoczyć mogła bardzo poważnie przedstawiona propozycja, by młodzież nie dająca sobie rady z nauka lub wahająca się, czy się uczyć, mogła zacząć od praktyk zawodowych, by przekonać się, czy chce podjąć pracę w jakimś zawodzie, a potem dopiero wrócić do szkoły i uzupełnić kwalifikacje. W przypadku zaś nie radzącej sobie z nauka młodzieży zaproponowano system przydzielania indywidualnych opiekunów mających nie tylko nadzorować jej postępy w nauce ale i udzielać pomocy.
Na tym tle nasze doświadczenia, a nawet ambicje (pewnie jak możliwości finansowe) wypadają dość blado. Ale i u nas mówi się o konieczności edukacji pięćdziesięciolatków i coś tam robi. Goście z Danii mówili jednak o tym, co u nas jest właśnie problemem. O przygotowywaniu przez system edukacji przyszłych pracowników. Reprezentujący w tej debacie pracodawców Jeremi Mordasewicz z Lewiatana określił brak pracowników jako problem numer jeden na dziś polskiej gospodarki. Jeszcze nie tak dawno jak zaznaczył lokował się on z punktu widzenia biznesu na odległych pozycjach ale wtedy w kolejka po pracę była długa i można było do woli przebierać wśród chętnych. Dziś już nie. Do tego chodzi o to, by ci pracownicy mieli odpowiednie kwalifikacje. Bardzo krytycznie ocenił przy tym zachowanie własnego środowiska, narzekania na brak odpowiednio kwalifikowanych pracowników ale brak działań, by jakoś temu problemowi zaradzić. Pracodawcy bowiem niewiele inwestują w podnoszenie kwalifikacji zawodowych swoich pracowników. Oczywiście to inwestycja obarczona ryzykiem, taki pracownik może przecież odejść ale z drugiej strony, czy jest jednak sposób skuteczniejszy? Zwrócił też uwagę na brak współpracy pracodawców ze szkolnictwem zawodowym. Jeśli przyszli pracownicy nie będą się uczyli na najnowocześniejszych urządzeniach, to nie będą umieli ich obsługiwać. Tu bez ścisłej współpracy przemysłu i szkół po prostu się nie obejdzie. Bardzo ostro wypunktował wady sytemu polskiej edukacji. Do rangi poważnego problemu wysunął niespełnienie przez szkoły roli wychowawczej, brak etosu solidnej pracy, uczciwości i wyrabiania samodzielności. Jako praktyczny problem podniósł brak nawyku przestrzegania procedur. Przeciwnie – polska szkoła z tolerowanym nawykiem ściągania uczy lekceważenia wszelkich zasad. Jako hańbę polskiej szkoły określił zakres korepetycji. Zarzuty znane, stawiane już nie raz, przywołane tu zostały obszerniej ze względu na to, iż sformułowane zostały przez przedstawiciela polskich pracodawców.
Nie tyle można, co trzeba dodać jeszcze uwagę znanego z ostrości spojrzenia, byłego prezesa NBP Krzysztofa Rybińskiego, o degrengoladzie polskiej nauki, w której sprawy nie idą ku lepszemu ale przeciwnie, ku gorszemu. My nic niemal nie tworzymy, a nawet nie umiemy dobrze wykorzystać tego, co tworzą inni.
Dostaliśmy więc obraz krytyczny, sytuację z której na pewno jest wyjście ale musimy go poszukać. Cudze doświadczenia – jak choćby duńskie - mogą być tu ważną pomocą, zwłaszcza że chcemy odnaleźć dla siebie miejsce w tej samej, wspólnej Europie.
Miejsce na konferencję dobrano wręcz symbolicznie. I na pewno nieprzypadkowo, Pałac Staszica przy Krakowskim Przedmieściu, siedzibę Polskiej Akademii Nauk. Sala Lustrzana Pałacu Staszica będąca najbardziej reprezentacyjnym jego pomieszczeniem robiła jednak wrażenie jakoś zapyziałej. I to też było symboliczne.
Poza tym jak zawsze trzeba pogratulować organizatorowi, thinktankowi demosEuropa i osobiście prowadzącemu konferencję jego prezesowi Pawłowi Świebodzie. Obszerniejsza relacja z konferencji jest już na ich stronie internetowej: http://www.demoseuropa.eu/
Inwestowanie w kwalifikacje pracowników stało się odpowiedzią Danii na wyzwania globalizacji, a przynajmniej ważnym jej składnikiem. Dania przoduje w Europie nie tylko jeśli idzie o elastyczny rynek pracy ale także jeśli idzie o kształcenie osób dorosłych. I to od dawna. Duński pracownik nie musi się przełamywać jeśli idzie o decyzję kształcenie się w nowym zawodzie. Chodzi tylko o to, by mu to umożliwić.
Pewnym zaskoczeniem mógł być – przynajmniej dla niektórych – udział w debacie duńskiego związkowca. Na pewno był dla jego polskich odpowiedników, bo żaden się nie pojawił. Mimo, iż do siedziby jednej z największych central związkowych było raptem parę kroków. A jego obecność nie była przypadkowa, a ściśle związana z tematyka debaty. Strona związkowa jest w Danii partnerem dopiero co podpisanej umowy społecznej dotyczącej edukacji dorosłych i rola związków w jej organizacji jest traktowana tam bardzo poważnie.
Same sukcesy, żadnych problemów? To co nieodmiennie zaskakuje u zachodnich polityków, to otwartość z jaka o nich mówią. Dla Danii to jest procent młodzieży, która opuszcza system edukacji bez zdobycia kwalifikacji zawodowych bądź nie przechodząc do następnego etapu kształcenia, na którym go będzie mogła zdobyć. Mowa była o środkach zaradczych, jak uatrakcyjnienie kształcenia zawodowego, mocniejszy nacisk ma praktyki zawodowe, by kończąc szkołę młodzież miała przygotowanie do zawodu nie tylko teoretyczne ale i praktyczne. Zaskoczyć mogła bardzo poważnie przedstawiona propozycja, by młodzież nie dająca sobie rady z nauka lub wahająca się, czy się uczyć, mogła zacząć od praktyk zawodowych, by przekonać się, czy chce podjąć pracę w jakimś zawodzie, a potem dopiero wrócić do szkoły i uzupełnić kwalifikacje. W przypadku zaś nie radzącej sobie z nauka młodzieży zaproponowano system przydzielania indywidualnych opiekunów mających nie tylko nadzorować jej postępy w nauce ale i udzielać pomocy.
Na tym tle nasze doświadczenia, a nawet ambicje (pewnie jak możliwości finansowe) wypadają dość blado. Ale i u nas mówi się o konieczności edukacji pięćdziesięciolatków i coś tam robi. Goście z Danii mówili jednak o tym, co u nas jest właśnie problemem. O przygotowywaniu przez system edukacji przyszłych pracowników. Reprezentujący w tej debacie pracodawców Jeremi Mordasewicz z Lewiatana określił brak pracowników jako problem numer jeden na dziś polskiej gospodarki. Jeszcze nie tak dawno jak zaznaczył lokował się on z punktu widzenia biznesu na odległych pozycjach ale wtedy w kolejka po pracę była długa i można było do woli przebierać wśród chętnych. Dziś już nie. Do tego chodzi o to, by ci pracownicy mieli odpowiednie kwalifikacje. Bardzo krytycznie ocenił przy tym zachowanie własnego środowiska, narzekania na brak odpowiednio kwalifikowanych pracowników ale brak działań, by jakoś temu problemowi zaradzić. Pracodawcy bowiem niewiele inwestują w podnoszenie kwalifikacji zawodowych swoich pracowników. Oczywiście to inwestycja obarczona ryzykiem, taki pracownik może przecież odejść ale z drugiej strony, czy jest jednak sposób skuteczniejszy? Zwrócił też uwagę na brak współpracy pracodawców ze szkolnictwem zawodowym. Jeśli przyszli pracownicy nie będą się uczyli na najnowocześniejszych urządzeniach, to nie będą umieli ich obsługiwać. Tu bez ścisłej współpracy przemysłu i szkół po prostu się nie obejdzie. Bardzo ostro wypunktował wady sytemu polskiej edukacji. Do rangi poważnego problemu wysunął niespełnienie przez szkoły roli wychowawczej, brak etosu solidnej pracy, uczciwości i wyrabiania samodzielności. Jako praktyczny problem podniósł brak nawyku przestrzegania procedur. Przeciwnie – polska szkoła z tolerowanym nawykiem ściągania uczy lekceważenia wszelkich zasad. Jako hańbę polskiej szkoły określił zakres korepetycji. Zarzuty znane, stawiane już nie raz, przywołane tu zostały obszerniej ze względu na to, iż sformułowane zostały przez przedstawiciela polskich pracodawców.
Nie tyle można, co trzeba dodać jeszcze uwagę znanego z ostrości spojrzenia, byłego prezesa NBP Krzysztofa Rybińskiego, o degrengoladzie polskiej nauki, w której sprawy nie idą ku lepszemu ale przeciwnie, ku gorszemu. My nic niemal nie tworzymy, a nawet nie umiemy dobrze wykorzystać tego, co tworzą inni.
Dostaliśmy więc obraz krytyczny, sytuację z której na pewno jest wyjście ale musimy go poszukać. Cudze doświadczenia – jak choćby duńskie - mogą być tu ważną pomocą, zwłaszcza że chcemy odnaleźć dla siebie miejsce w tej samej, wspólnej Europie.
Miejsce na konferencję dobrano wręcz symbolicznie. I na pewno nieprzypadkowo, Pałac Staszica przy Krakowskim Przedmieściu, siedzibę Polskiej Akademii Nauk. Sala Lustrzana Pałacu Staszica będąca najbardziej reprezentacyjnym jego pomieszczeniem robiła jednak wrażenie jakoś zapyziałej. I to też było symboliczne.
Poza tym jak zawsze trzeba pogratulować organizatorowi, thinktankowi demosEuropa i osobiście prowadzącemu konferencję jego prezesowi Pawłowi Świebodzie. Obszerniejsza relacja z konferencji jest już na ich stronie internetowej: http://www.demoseuropa.eu/