administrator
5 marca

Hawajski wieczór na Rancho pod Bocianem
w ostatnią sobotę Karnawału bawiliśmy u klubowicza

W ostatnią sobotę Karnawału wspólnie z gospodarzami zaprosiliśmy klubowiczów na Rancho pod Bocianem. Do Przypek. I choć za oknem był luty mróz, to wewnątrz panowała naprawdę gorąca atmosfera.


Powitani egzotycznym drinkiem, przez chwile tylko zabawiliśmy przy suto zastawionych stołach, by zachęceni gorącymi hawajskimi rytmami ruszyć do tańca. Toż Karnawał się kończy i jak można takiej nocy nie przetańczyć? Zachęcać więc nas bardzo nie trzeba było. Rytmy były zresztą nie tylko hawajskie. Pomiędzy nie wdarły się i rockowe ale równie gorące. Na wysokości stanęła didżejka (a to powiedział, że za konsoletą dobrze radzą sobie tylko mężczyźni?) umiejąca nas na parkiecie utrzymać. Oczywiście skusiliśmy się i na to, co naszykowała dla nas kuchnia. Temu też opierać się zbyt długo nie mogliśmy, taniec to przecież też wysiłek i wymaga energii. I choć mówi się, że głód to najlepszy kucharz, to nie on tu rozdawał karty. Kuchnia poradziła sobie bez jego pomocy. Były dania kojarzące się z gorącymi Hawajami ale też pyszne, swojskie wędliny własnego ich wyrobu. Ciężko było oprzeć się pokusie spróbowania tego i tego, i jeszcze tego. By się nie denerwować, daliśmy sobie spokój z liczeniem kalorii. A pokrzepieni, znów wracaliśmy na parkiet. Nie zabrakło różnych gier. W tym tej jednoznacznie nam się z Hawajami kojarzącej a polegającej na przejściu pod coraz niżej opuszczaną linką. Kto zahaczy odpada. Rywalizacja była zacięta (widzicie to na zdjęciach),  zwycięzcami okazały się tym razem panie. Nagrodzono jednak też najlepszego z panów. Był też konkurs na najlepsze karnawałowe przebranie… Bawiliśmy się świetnie do białego rana. A kto nie był… niech żałuje. Resztę możecie zobaczyć na zdjęciach. 

Magazyn przedsiębiorcy
galeria zdjęć