Filharmonia u Plastyków na Mazowieckiej !
Projekt Łazienki ForMusic (patronat)
Filharmonia Narodowa zrobiła sobie bardzo długi urlop, pozostawiając miłośników tej poważniejszej muzy na łasce losu. Trzeba było sobie jakoś radzić i zadania tego podjęła się Fundacja ForMusic. A my objęliśmy nad tym wydarzeniem patronat.
Sala w której koncert miał się odbyć jest dobrze nam znana, acz w innej roli. Ukryta za wypalonym podczas wojny fragmentem fasady Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego (tej części gmachu nigdy nie odbudowano, pozostawiając go jako pamiątkę wojny) modernistyczna siedziba Związku Polskich Artystów Plastyków mieści na parterze sale wystawowe. Bywaliśmy tam nie raz na wernisażach ale tym razem ściany zastaliśmy puste. Miejsce artystów, mających coś do zaproponowania naszym oczom zajęli bowiem muzycy. I przygotowali coś dla naszych uszu.
Muzyka, którą mieliśmy usłyszeć zresztą tak naprawdę zbyt często w filharmonii nie gości. Nie, żeby wcale ale jednak. Zazwyczaj gra się tam muzykę sprzed stu lub dwustu lat. A gdy się trochę przeje, sięga się… po jeszcze starszą. Tym razem miało być bez podróży w czasie, posłuchać bowiem mieliśmy muzyki zupełnie współczesnej.
Przed nami zaprezentowali się młodzi muzycy, a muzyka jaką mieli zagrać była muzyką specjalnie dla nich napisaną lub zgoła przez nich. To szczególna sytuacja, wymagająca ale i pozwalająca rozwinąć skrzydła.
Jako pierwsi wystąpili TWOgether Duo czyli wiolonczelistka Magdalena Bojanowicz oraz akordeonista Maciej Frąckiewicz. Niezbyt to typowe, a raczej zupełnie nietypowe zestawienie jeśli idzie o instrumenty. A tytuł utworu Hanny Kulenty „Preludium, Postludium i Psalm” jednoznacznie pokazywał, że w kierunku muzycznych poszukiwań i to poszukiwań odważnych. A po nich wystąpił Wojciech Błażejczyk. Tytuł jego własnej kompozycji „Chicken Run” nawiązywał do znanego filmu animowanego, który u nas niezbyt dokładnie przetłumaczono na „Uciekające kurczaki”. Zagrał go na gitarze elektrycznej, instrumencie, który wydawało się niczym nas jeśli idzie o dźwięk nie może zaskoczyć. Tu się myliliśmy, kawałek metalowego pręta, którego użył wydobył zeń dźwięk naprawdę niezwykły. A Maciej Frąckiewicz udowodnił nam grając utwór Tomasza Opałki „Five CloudScapes”, że akordeon to instrument arcyzmysłowy, właściwie bezkonkurencyjny w zmysłowości, bo nic lepiej odeń odtworzyć nie może ludzkiego oddechu i jego rytmu. Zagrał sam szum zaciąganego i wypuszczanego z miechów powietrza. „Discours” Dariusza Przybylskiego w wykonaniu TWOgether Duo był to zaś prawdziwy dyskurs obu instrumentów, któremu towarzyszył zarazem ruch. Płynny ruch miechów akordeonu i szybki, nieco nerwowy momentami ruch smyczka oraz palców lewej ręki wiolonczelistki. Po nim jeszcze ostatni utwór w ich wykonaniu, „Rhythm sof doubts” Mikołaja Majkusiaka i na scenę wrócił znów Wojciech Błażejczyk ale nie sam. Jego „Obłęd” mieliśmy usłyszeć w wykonaniu gitarowego trio Tor Ignis, które tworzy z Pawłem Sitnickim i Adamem Świtałą. A raczej tworzył, bo zespół już właściwie nie występuje, każdy z muzyków poszedł w swoja stronę i tworzy inna muzykę ale tu dali się namówić na jeszcze jeden występ. Wojciech Błażejczyk zaskoczył jeszcze tym, że zamiast na gitarze elektrycznej zagrał na zwykłej gitarze akustycznej, tak jak obaj pozostali członkowie zespołu. Znów więc inna muzyka. Współczesna muzyka poważna to bowiem obszar poszukiwań.
I to był już koniec. Oklaski dla wykonawców. I dla kompozytorów. Podziękowania dla tych, dzięki którym koncert mógł się odbyć (w tym Związku Polskich Artystów Plastyków, którzy użyczyli swojej siedziby) i w szczególności dla Justyny Kiejdy, spiritus movens całego przedsięwzięcia (nas też wciągnęła). I jeszcze zaproszenie na górę, do kawiarni, na rozmowę z muzykami.
Dodajmy jeszcze, że na widowni byli też nasi klubowicze, którzy wygrali wejściówki w rozpisanym przez nas wspólnie z organizatorami konkursie.