7 maja
Jak handlować z Tajlandią?
Zostaliśmy zaproszeni na seminarium otwierające targi TAJLANDIA EXPO 2008 odbywające się w Pałacu Kultury w Warszawie. Targi, które potrwają do 10 maja.
Tajlandia to kraj niedoceniany u nas, jeśli idzie o możliwości współpracy. Głucho o niej w mediach ale to akurat dobrze. Po zawirowaniach, dzięki którym trafiła na chwilę na pierwsze strony gazet odbyły się w Tajlandii w grudniu zeszłego roku demokratyczne wybory, w władza na powrót wróciła w cywilne ręce. Ten etap powrotu do normalności nie wzbudził już większego zainteresowania i dlatego o nim wspominamy. Polityka oczywiście seminarium nie zdominowała ale wspomnieć wypada, bo stabilność polityczna kraju, z którym chcemy współpracować znaczenie po prostu ma. Odnotujmy – Tajlandia jest krajem stabilnym. To, że jest monarchia może jawić się tu anachronizmem ale właśnie autorytetowi jakim cieszy się monarchia (dziś konstytucyjna), w dużym stopniu zawdzięcza swą stabilność. Jest też krajem o znaczącej wymianie z zagranicą ale odczuwającym potrzebę dalszego jej rozwijania. W przypadku Polski trudno jej skale uznać za znaczącą. Jest znikoma. Do tego o wiele więcej importujemy, niż eksportujemy – co może Tajów martwić nie powinno ale wiadomo, że współpraca najlepiej rozwija się, gdy towary płyną w jedną i druga stronę. I w tym zakresie, tak jak importu, Tajowie również obiecywali pomoc. Nie było tylko o tym, że warto, że można, że trzeba. Było konkretnie.
Obok przedstawicieli strony tajskiej byli też przedstawiciele polskich władz, w tym dyplomacji. Mowa była o transporcie, który podraża mała skala wymiany i brak dużego portu kontenerowego w Polsce. Radzono dokładnie, jak sobie z tym radzić i jak podpisywać umowy. W ogóle dużo czasu poświecono zagadnieniom prawnym. Dla uniknięcia mitręgi postępowań sądowych (znamy to i z Polski, a w Tajlandii dodatkowo dochodzi problem językowy) zalecano odwoływanie się w umowach do międzynarodowych warunków kontraktowych i do sądów arbitrażowych. Szczegółowo przedstawiono zagadnienia związane z cłem (warto zwrócić uwagę, że w Brukseli urzęduje przedstawicielstwo tajskiego urzędu celnego, z którym możemy się kontaktować w sprawach budzących nasze wątpliwości). Bardzo wiele spraw związanych z cłem można załatwić przez internet. Oferta tajlandzkiego eksportu jest bardzo szeroka i dawno wyszła poza to, co kiedyś ofertował. W większości to dziś towary przemysłowe. Niekoniecznie najtańsze i wcale tego nie kryto. Atutem Tajlandii jest jakość. Produkty tajskie są szeroko obecne jako produkty wielkich marek. Nie sposób i chyba nie ma sensu omawianie tych spraw we wszystkich szczegółach. Wszelkich informacji udzieli nam Thai Trade Center, przedstawicielstwo departamentu promocji exportu tajskiego ministerstwa gospodarki. Sprawy promocji eksportu są bowiem powierzone w Tajlandii ministerstwu gospodarki i dotyczy to też zagranicznych placówek tym się zajmujących. Jeszcze porę lat temu podobnie to wyglądało w Polsce (teraz zajmują się tym nasze ambasady).
Thai Trade Center znalazło sobie siedzibę dosłownie opodal, bo mieści się na 9 piętrze wieżowca Warszawskiego Centrum Finansowego, na rogu Emilii Plater i Świętokrzyskiej. Zachęcić pozostaje do odwiedzenia ich strony internetowej: www.ttcwarsaw.pl. Oczywiście jako wstępu do bezpośredniego kontaktu. W celu znalezienia kontrahentów zachęcano do wizyty w Tajlandii, w których organizacji tajskie przedstawicielstwo chętnie posłuży pomocą. Do korzystania z miejscowych targów, których w Tajlandii odbywa się kilkanaście rocznie. I do łączenia tych biznesowych wizyt z celami turystycznymi. No cóż, promocja turystyki też należy do ich zadań ale w tym wypadku zachwalali produkt, który renomą na świecie już się cieszy. Ponoć nie raz zresztą nawiązano kontakty biznesowe i rozpoczęto współpracę z tajlandzkimi partnerami właśnie przy okazji wyjazdów turystycznych.
W biznesie kontakty międzyludzkie liczą się bardzo. Ani telefon, ani nawet internet mimo jego możliwości do końca ich nie zastąpią. Poświęcono zatem temu tematowi na seminarium niemało czasu i uwagi. Zacząć trzeba od języka. Dla Tajów języki europejskie są bardzo trudne. Problem językowy nie jest już w przypadku młodszego pokolenia tak trudny, jak dla starszego ale się nim liczmy. To też inna, bardzo specyficzna kultura i obyczaje. Widoczne jest to począwszy od powitania, bardzo różnego od naszego. Ukłon z jednoczesnym złożeniem dłoni jak do modlitwy. Nie musimy go naśladować ale możemy. Nie uznają tego za przedrzeźnianie ale z sympatią. Pamiętać natomiast warto, by łokci nie rozstawiać przy tym szeroko, a trzymać blisko siebie. Nie powinniśmy natomiast, co może być dla nas zaskakujące, patrzeć rozmówcy prosto w oczy. Chyba, że chcemy nań rzucić urok. I dotykać cudzej głowy. Z tego samego powodu nie oczekujmy tego z drugiej strony, choć to już może być różnie. Europeizacja bowiem postępuje i tam szybko. Tych szczegółów było o wiele więcej ale brak tu miejsca na ich omówienie. I trochę to ryzykowne, bo można coś pokręcić. Tajowie są otwarci (w biznesie, na ile to możliwe), optymistyczni. Keep smiling, to znamy niekoniecznie stamtąd ale to akurat obowiązuje. Narzekanie jest źle widziane. Nawet gdy narzekamy na siebie lub na własny rząd. Jednym z tych, którzy nam o kulturze i obyczajach opowiadali był pierwszy polski ambasador w Bangkoku, Bogusław Zakrzewski. Umiejętność opowiadania stanowi chyba część niezbędną umiejętności dyplomaty (a przynajmniej tak odtąd będziemy uważali). Otrzymaliśmy przy okazji panoramę historii Tajów, w tym pełny opis naszych, polsko-tajskich stosunków. Nieraz niezwykłych.
Kuchnia tajska jest wspaniała i do tego tania. Młodsze pokolenie objada się już hamburgerami i pizzą, co posmakowawszy ich kuchni Europejczykom, trudno zrozumieć. O kuchni opowiadał Maciej Szala, który od osobistej fascynacji nią i importu na własny domowy użytek przeszedł doszedł do próby podzielenia się ta fascynacją z innymi. I zarobienia na tym, co mu się nieźle chyba udaje. Zastrzegano przy tym, że to co prezentuje się w hotelach jako kuchnię tajską, choin zwykle smaczne, mało ma z nią wspólnego. Tu już trzeba wychylić nosa z hotelu. I warto! Z przekonaniem się o tym nie mieliśmy problemu, bo pokaz tajskiej kuchni na żywo towarzyszył cały czas targom. Opóźniła się nawet przezeń ostatnia część seminarium. Trzeba było spróbować tego, tego i tego. Szanując masło nawykłe do ostrzejszych przypraw miejscowe podniebienia ostrzejsze przyprawy były dyskretnie postawione z boku ale warto było się przełamać i po nie sięgnąć, by wydobyć cały smak z tajskich potraw.
Jest jeszcze tajski masaż, który nie wahano się określić jako tajskiego dobra narodowego. Tak, jak i kuchni można go było zeń też skorzystać na targach miejscu i sprawdzić, czy renoma, która się cieszy jest zasłużona.
Targi. O pokazach kuchni tajskiej już było. Niebo i piekło w gębie jednocześnie. Co nie znaczy, by coś było do zganienia ale tego, co ostre inaczej opisać się nie da. Mięso, warzywa. Koniecznie ryż. Były też słodycze.
I mnóstwo stoisk. Niektóre tylko do oglądania, z karteczkami, tylko handel hurtowy. Inne, na których można było coś kupić. Ważne i te, i te. Patrzymy bowiem inaczej, niż zwykły zwiedzający. Możliwość kupienia jakiegoś drobiazgu dla siebie czy na prezent interesują nas tylko przy okazji. Nas interesują bowiem możliwości. Biznes. Trzeba przejść i obejrzeć. Mamy na to czas do 10 maja. Niektórzy już z tej możliwości skorzystali. Na jednym ze zdjęć jako dowód widzimy panią Basię Jończyk w towarzystwie tajskiej tancerki, ale też trudno było się od zrobienia sobie takiego zdjęcia powstrzymać.
Suszone rybki na jednym ze stoisk miały zapach, który zachwyciłby naszego kota (jeśli mamy) ale były do spróbowania z wyjątkiem tych bez głów. W smaku były całkiem, całkiem.
Suszone rybki na jednym ze stoisk miały zapach, który zachwyciłby naszego kota (jeśli mamy) ale były do spróbowania z wyjątkiem tych bez głów. W smaku były całkiem, całkiem.
Tajski taniec to prawdziwy balet. Dostojny, wystudiowany. Bogate suknie i czepce. I imponujące tipsy, które też miały rolę do odegrania.
Mężczyźni w przeciwieństwie do kobiet ubrani byli skromniej ale za to mieli szable. I poruszali się błyskawicznie, niemal nie dając szansy na zrobienie dobrego zdjęcia.
W przeciwieństwie do tańców, które zaprezentowali rodowici Tajowie, pokaz tajskiego boksu zaprezentowali polscy jego adepci. Mniej zorientowanym trzeba przypomnieć, że tajski boks to boks, w którym można przeciwnika także kopnąć i nie naruszyć przy tym żadnych reguł. Od jego europejskiej odmiany znacznie bardziej widowiskowy i chyba jako nie obarczony sztucznymi ograniczeniami jako także znacznie skuteczniejszy, ale i brutalniejszy. I jeszcze objaśnienie do zdjęcia. Zapalenie świeczki za pomocą zapałki trzymanej między palcami u nóg nie jest może umiejętnością nazbyt przydatną ale spróbujcie to zrobić!
Szkoda, że już nie można dolecieć z Warszawy do Bangkoku. Sztandarowa linia LOT-u została bowiem zlikwidowana. Jest to przykład regresu w naszych stosunkach ale regresu, który warto i trzeba przełamać. Czemu i to seminarium, i te targi służyły.
O targach TAJLANDIA EXPO 2008 więcej na ich stronie internetowej : www.tajlandiaexpo.pl
Obok przedstawicieli strony tajskiej byli też przedstawiciele polskich władz, w tym dyplomacji. Mowa była o transporcie, który podraża mała skala wymiany i brak dużego portu kontenerowego w Polsce. Radzono dokładnie, jak sobie z tym radzić i jak podpisywać umowy. W ogóle dużo czasu poświecono zagadnieniom prawnym. Dla uniknięcia mitręgi postępowań sądowych (znamy to i z Polski, a w Tajlandii dodatkowo dochodzi problem językowy) zalecano odwoływanie się w umowach do międzynarodowych warunków kontraktowych i do sądów arbitrażowych. Szczegółowo przedstawiono zagadnienia związane z cłem (warto zwrócić uwagę, że w Brukseli urzęduje przedstawicielstwo tajskiego urzędu celnego, z którym możemy się kontaktować w sprawach budzących nasze wątpliwości). Bardzo wiele spraw związanych z cłem można załatwić przez internet. Oferta tajlandzkiego eksportu jest bardzo szeroka i dawno wyszła poza to, co kiedyś ofertował. W większości to dziś towary przemysłowe. Niekoniecznie najtańsze i wcale tego nie kryto. Atutem Tajlandii jest jakość. Produkty tajskie są szeroko obecne jako produkty wielkich marek. Nie sposób i chyba nie ma sensu omawianie tych spraw we wszystkich szczegółach. Wszelkich informacji udzieli nam Thai Trade Center, przedstawicielstwo departamentu promocji exportu tajskiego ministerstwa gospodarki. Sprawy promocji eksportu są bowiem powierzone w Tajlandii ministerstwu gospodarki i dotyczy to też zagranicznych placówek tym się zajmujących. Jeszcze porę lat temu podobnie to wyglądało w Polsce (teraz zajmują się tym nasze ambasady).
Thai Trade Center znalazło sobie siedzibę dosłownie opodal, bo mieści się na 9 piętrze wieżowca Warszawskiego Centrum Finansowego, na rogu Emilii Plater i Świętokrzyskiej. Zachęcić pozostaje do odwiedzenia ich strony internetowej: www.ttcwarsaw.pl. Oczywiście jako wstępu do bezpośredniego kontaktu. W celu znalezienia kontrahentów zachęcano do wizyty w Tajlandii, w których organizacji tajskie przedstawicielstwo chętnie posłuży pomocą. Do korzystania z miejscowych targów, których w Tajlandii odbywa się kilkanaście rocznie. I do łączenia tych biznesowych wizyt z celami turystycznymi. No cóż, promocja turystyki też należy do ich zadań ale w tym wypadku zachwalali produkt, który renomą na świecie już się cieszy. Ponoć nie raz zresztą nawiązano kontakty biznesowe i rozpoczęto współpracę z tajlandzkimi partnerami właśnie przy okazji wyjazdów turystycznych.
W biznesie kontakty międzyludzkie liczą się bardzo. Ani telefon, ani nawet internet mimo jego możliwości do końca ich nie zastąpią. Poświęcono zatem temu tematowi na seminarium niemało czasu i uwagi. Zacząć trzeba od języka. Dla Tajów języki europejskie są bardzo trudne. Problem językowy nie jest już w przypadku młodszego pokolenia tak trudny, jak dla starszego ale się nim liczmy. To też inna, bardzo specyficzna kultura i obyczaje. Widoczne jest to począwszy od powitania, bardzo różnego od naszego. Ukłon z jednoczesnym złożeniem dłoni jak do modlitwy. Nie musimy go naśladować ale możemy. Nie uznają tego za przedrzeźnianie ale z sympatią. Pamiętać natomiast warto, by łokci nie rozstawiać przy tym szeroko, a trzymać blisko siebie. Nie powinniśmy natomiast, co może być dla nas zaskakujące, patrzeć rozmówcy prosto w oczy. Chyba, że chcemy nań rzucić urok. I dotykać cudzej głowy. Z tego samego powodu nie oczekujmy tego z drugiej strony, choć to już może być różnie. Europeizacja bowiem postępuje i tam szybko. Tych szczegółów było o wiele więcej ale brak tu miejsca na ich omówienie. I trochę to ryzykowne, bo można coś pokręcić. Tajowie są otwarci (w biznesie, na ile to możliwe), optymistyczni. Keep smiling, to znamy niekoniecznie stamtąd ale to akurat obowiązuje. Narzekanie jest źle widziane. Nawet gdy narzekamy na siebie lub na własny rząd. Jednym z tych, którzy nam o kulturze i obyczajach opowiadali był pierwszy polski ambasador w Bangkoku, Bogusław Zakrzewski. Umiejętność opowiadania stanowi chyba część niezbędną umiejętności dyplomaty (a przynajmniej tak odtąd będziemy uważali). Otrzymaliśmy przy okazji panoramę historii Tajów, w tym pełny opis naszych, polsko-tajskich stosunków. Nieraz niezwykłych.
Kuchnia tajska jest wspaniała i do tego tania. Młodsze pokolenie objada się już hamburgerami i pizzą, co posmakowawszy ich kuchni Europejczykom, trudno zrozumieć. O kuchni opowiadał Maciej Szala, który od osobistej fascynacji nią i importu na własny domowy użytek przeszedł doszedł do próby podzielenia się ta fascynacją z innymi. I zarobienia na tym, co mu się nieźle chyba udaje. Zastrzegano przy tym, że to co prezentuje się w hotelach jako kuchnię tajską, choin zwykle smaczne, mało ma z nią wspólnego. Tu już trzeba wychylić nosa z hotelu. I warto! Z przekonaniem się o tym nie mieliśmy problemu, bo pokaz tajskiej kuchni na żywo towarzyszył cały czas targom. Opóźniła się nawet przezeń ostatnia część seminarium. Trzeba było spróbować tego, tego i tego. Szanując masło nawykłe do ostrzejszych przypraw miejscowe podniebienia ostrzejsze przyprawy były dyskretnie postawione z boku ale warto było się przełamać i po nie sięgnąć, by wydobyć cały smak z tajskich potraw.
Jest jeszcze tajski masaż, który nie wahano się określić jako tajskiego dobra narodowego. Tak, jak i kuchni można go było zeń też skorzystać na targach miejscu i sprawdzić, czy renoma, która się cieszy jest zasłużona.
Targi. O pokazach kuchni tajskiej już było. Niebo i piekło w gębie jednocześnie. Co nie znaczy, by coś było do zganienia ale tego, co ostre inaczej opisać się nie da. Mięso, warzywa. Koniecznie ryż. Były też słodycze.
I mnóstwo stoisk. Niektóre tylko do oglądania, z karteczkami, tylko handel hurtowy. Inne, na których można było coś kupić. Ważne i te, i te. Patrzymy bowiem inaczej, niż zwykły zwiedzający. Możliwość kupienia jakiegoś drobiazgu dla siebie czy na prezent interesują nas tylko przy okazji. Nas interesują bowiem możliwości. Biznes. Trzeba przejść i obejrzeć. Mamy na to czas do 10 maja. Niektórzy już z tej możliwości skorzystali. Na jednym ze zdjęć jako dowód widzimy panią Basię Jończyk w towarzystwie tajskiej tancerki, ale też trudno było się od zrobienia sobie takiego zdjęcia powstrzymać.
Suszone rybki na jednym ze stoisk miały zapach, który zachwyciłby naszego kota (jeśli mamy) ale były do spróbowania z wyjątkiem tych bez głów. W smaku były całkiem, całkiem.
Suszone rybki na jednym ze stoisk miały zapach, który zachwyciłby naszego kota (jeśli mamy) ale były do spróbowania z wyjątkiem tych bez głów. W smaku były całkiem, całkiem.
Tajski taniec to prawdziwy balet. Dostojny, wystudiowany. Bogate suknie i czepce. I imponujące tipsy, które też miały rolę do odegrania.
Mężczyźni w przeciwieństwie do kobiet ubrani byli skromniej ale za to mieli szable. I poruszali się błyskawicznie, niemal nie dając szansy na zrobienie dobrego zdjęcia.
W przeciwieństwie do tańców, które zaprezentowali rodowici Tajowie, pokaz tajskiego boksu zaprezentowali polscy jego adepci. Mniej zorientowanym trzeba przypomnieć, że tajski boks to boks, w którym można przeciwnika także kopnąć i nie naruszyć przy tym żadnych reguł. Od jego europejskiej odmiany znacznie bardziej widowiskowy i chyba jako nie obarczony sztucznymi ograniczeniami jako także znacznie skuteczniejszy, ale i brutalniejszy. I jeszcze objaśnienie do zdjęcia. Zapalenie świeczki za pomocą zapałki trzymanej między palcami u nóg nie jest może umiejętnością nazbyt przydatną ale spróbujcie to zrobić!
Szkoda, że już nie można dolecieć z Warszawy do Bangkoku. Sztandarowa linia LOT-u została bowiem zlikwidowana. Jest to przykład regresu w naszych stosunkach ale regresu, który warto i trzeba przełamać. Czemu i to seminarium, i te targi służyły.
O targach TAJLANDIA EXPO 2008 więcej na ich stronie internetowej : www.tajlandiaexpo.pl