administrator
10 listopada

VII Kongres Obywatelski
współpraca

Odbył się tradycyjnie, jak chyba wszystkie poza jednym, w auli Politechniki Warszawskie. Jego tysiąc trzystu uczestników (rekordowo dużo) zjechało się z całej Polski po to, by debatować o Polsce. Bo wbrew temu, co często można przeczytać, co podobno nawet wynika z różnych naukowych badań, taką potrzebę mamy. Nieoficjalnie byliśmy tam już wcześniej, po raz pierwszy natomiast uczestniczyliśmy w nim oficjalnie, współpracując przy jego organizacji.


 

film z VII Kongresu Obywatelskiego



VII Kongres Obywatelski

Po kilku latach (pierwszy Kongres odbył się w 2005 roku), można by się spodziewać pewnego zmęczenia materiału, tymczasem uczestników było nie tylko wyjątkowo dużo ale i wyjątkowo dużo było wśród nich ludzi młodych. I to mimo niewielkiego zainteresowania mediów, a już na pewno nie takiego, na jaki to wydarzenie zasługiwało. Bo jest to w polskim życiu publicznym fenomen. O debacie publicznej w Polsce mówi się i pisze, że jest miałka, albo że jej właściwie nie ma. Kongres pokazuje, że tak wcale być nie musi, że jest na taka i to poważną debatę zapotrzebowanie. To, że media niemal go nie zauważyły może być zresztą konsekwencją tego, że tak lubiące narzekać na poziom tej debaty w Polsce media same za jej obniżenie w znacznym jeśli nie decydującym stopniu odpowiadają, bo tania sensacja lepiej się ich zdaniem sprzedaje. A jednak potrzeba tej debaty jest i Kongres po raz kolejny już to udowodnił.

Może zresztą chodzi o to, że potrzebny jest ktoś, kto nas zainspiruje. Kto wyzwoli w nas energię. Wielka orkiestra Świątecznej Pomocy to ponad sto tysięcy woluntariuszy ale nic by z tego nie wyszło, gdyby nie Jurek Owsiak. On sam z drugiej strony też nic by nie zdziałał, gdyby nie oni.  Taka rolę pełni w przypadku Kongresu Obywatelskiego Jan Szomburg, prezes Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową. I on by nic nie zdziałał, gdyby nie ludzie, którzy pomagają mu w organizacji Kongresu, ci którzy podczas Kongresu występują i wreszcie ci, którzy są jego uczestnikami. Wszyscy są tu ważni. I jak dotąd zawsze jest tak, że umie nas zainspirować tak, byśmy za rok znów przyjechali, nieraz z bardzo daleka. A dyskusja tak naprawdę zaczyna się na długo przed i jest kontynuowana także po formalnym zakończeniu obrad Kongresu.

 

Zawsze jest też poważny temat, nad którym pochylają się jego uczestnicy, próbując znaleźć rozwiązanie. Temat, który ma stanowić wyzwanie. Temat tego był w jakimś stopniu kontynuacja poprzedniego, wtedy bowiem było to pytanie o rozwój i edukację.

 

Postawy i umiejętności kluczem

do rozwoju Polaków i Polski

 

Nie był więc sformułowany wprost w postaci pytania ale stwierdzenia, z którym zwyczajnie trudno się nie zgodzić. Ale… Na raz tu zawarto dwa stojące przed nami wyzwania, nie całkiem rozdzielne i wymagające wspólnej pracy. Jak ujął to Jan Szomburg, chodzi nie tylko o nasze własne umiejętności i postawy ale jednocześnie o naukę myślenia i działania zbiorowego. Coś symbolicznego było nawet w samym wyborze daty, Kongres odbył się w przeddzień Święta Niepodległości. Wtedy, ponad sto lat temu, chodziło o budowę własnego państwa po okresie rozbiorów, dziś chodzi o stawienie czoła wyzwaniom współczesności. Okoliczności nie są tak dramatyczne ale bycie bohaterami w zwyczajnych czasach przychodzi nam – dziwna narodowa cecha – o wiele trudniej.

 

Kongres otworzył Jan Szomburg, zapraszając do zabrania głosu prezesa dużego banku, znanego aktora i olimpijską medalistkę. Wśród tych rozpoczynających Kongres wystąpień na mnie, choć chyba nie tylko na mnie, największe wrażenia zrobiło aktora, Jana Englerta, który powiedział, że tego, czego nam potrzeba, to nie wybitnych artystów, bo on w ogóle nie lubi artystów, a rzemieślników. U nas z tysiąca artystów rodzi się jeden rzemieślnik, a powinno być odwrotnie. Oczywiście ważni są ci wyjątkowi, ci mający pomysły ale jeśli zbraknie tych, którzy będą potrafili wcielać je w życie, fachowo wykonując swoją pracę to nic z tego nie będzie. A siedzi w nas to licho, że wszyscy chcemy być artystami i nie zdajemy sobie sprawy z wagi zwykłej codziennej pracy.

 

Wcale niemniej ciekawa była plenarna debata, która po niej nastąpiła, a którą rozpoczął znany dziennikarz Edwin Bendyk, kierujący działającym w Collegium Civitas Ośrodkiem Badań nad Przyszłością, czyli zajmujący się czymś, co kiedyś nazywano futurologią.  Spieszę więc donieść, że nie zapowiada się ta przyszłość tak źle, jak niektórzy ją malują. Przynajmniej z naukowego punktu widzenia. Ale tu z kolei największe wrażenie zrobiło na mnie wystąpienie Jacka Santorskiego, od jednego z najbardziej znanych polskich psychologów, od kilkunastu lat zajmującego się psychologią biznesu. Zwrócił on uwagę, że styl zarządzania polskimi przedsiębiorstwami ale i uczelniami, organizacjami najbardziej przypomina mu szesnastowieczny folwark. Jest ten, kto rządzi i ci, którzy mają słuchać. Nie jest to wcale system nieskuteczny, dowodem jest zresztą nasza gospodarka. Tyle, że z czasem staje się coraz mniej skuteczny. Bo skoro pracownik ma robić tylko to, co mu każą i za to jest nagradzany (możesz być mierny, bylebyś był wierny), to sam z siebie nie wykaże żadnej inicjatywy. I to są już stracone szanse, bo nawet najmądrzejszy szef nie wie wszystkiego. Czasem a nawet bardzo często tam na dole, widać lepiej, co można by ulepszyć, poprawić. Inni umieją i to od lat z tego korzystać, my wciąż nie. Ale to wymaga przemeblowania w głowach i szefów, i pracowników, dla których ten folwarczny system też ma zalety. Choćby taką, że nie ponoszą ryzyka.

 

Kolejny punkt programu to sesje tematyczne, których w tym roku było  siedem (do czego doszły w tym roku jeszcze, stanowiące nowość, dwa warsztaty). Wcale niełatwo było zdecydować się, w której z tych debat wziąć udział. Ostatecznie zdecydowałem się na tę poświęconą strategicznym projektom energetycznym, choć kusiła i ta poświęcona konkurencji polskich przedsiębiorstw, jak ta poświęcona przyszłości edukacji. Zdecydował chyba podtytuł: czy stać nas na dialog i porozumienie? Bo nie można powiedzieć, że nie ma tu debaty, bo tych debat jest nawet sporo ale wszyscy słuchają tu tylko własnych argumentów, doskonale uodpornieni na argumenty strony przeciwnej, puszczając je po prostu mimo uszu. To dwa monologi, w których przekonujemy się sami do tego, w co już i tak wierzymy. I nie posuniemy się w tej debacie naprzód, jeśli nie wciągniemy do niej w roli arbitra społeczeństwa. To właśnie powiedziałem zabierając w niej głos. Mamy tu bowiem i problem polityki klimatycznej Unii, która nawet najskuteczniejsza, nic nie zmieni, jeśli Unia prowadzić ją będzie w osamotnieniu, bo odpowiada za niewiele ponad jedna dziesiątą światowej emisji gazów cieplarnianych. Tak, to po prostu nie ma sensu i nawet z punktu widzenia ochrony środowiska niemałe pieniądze jakie nas kosztuje można wydać lepiej. Wcale nie mniejsze wątpliwości budzi postawienie na energetykę jądrową, skoro przez tyle lat nie udało nam się rozwiązać problemu odpadów promieniotwórczych. Świetne, choć mocno sceptyczne wobec polityki tak europejskiej, jak naszej wprowadzenia miał prof. Władysław Mielczarski, Jan Rączka, prezes Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska w swoim wykładzie posługiwał się nawet kredą. Zielonego punktu widzenia bronił uzbrojony w wielkie zielone okulary wieloletni lider Zielonych Dariusz Szwed i nie on jeden. Była debata, był spór i nikt nie wyszedł trzaskając drzwiami. Wszyscy też zgodzili się, że trzeba energię oszczędzać, być może jest to to rozwiązanie, ten priorytet, który na który powinniśmy wszyscy postawić, a już na pewno w Polsce, gdzie mamy tu naprawdę dużo do zrobienia. W roli moderatora debaty wystąpił Jan Szomburg junior, czyżby szykowany na następcę? Gdzie indziej było też ciekawie, o czym można się było przekonać i w kuluarowych rozmowach, i podczas oficjalnych podsumowań. Padały tu konkretne propozycje ale i bywały protokoły rozbieżności. Ale obyło się bez porażek, debata zawsze coś wniosła, posunęła nas jeśli nie do zgody, to przynajmniej wzajemnego zrozumienia argumentów.

 

Oprócz podsumowań, było też wystąpienia ministra pracy i polityki społecznej Władysława Kosiniak-Kamysza, bo polityków też nie zabrakło choć inaczej niż ma to zwykle miejsce, nie oni zdominowali dyskusję. Bardzo tu na miejscu, bo pomysły, o których tu była mowa, powinny kogoś przecież zainspirować. I chyba tak się stało, przynajmniej w słowach, deklaracjach, choć na efekty przyjdzie oczywiście poczekać.

 

Wszyscy jesteśmy zaproszeni za rok. Bo Kongres jest otwarty dla wszystkich. I na pewno się tam pojawimy. A tych, którzy nie byli zachęcamy do kliknięcia i obejrzenia krótkiego filmu z Kongresu. A jeśli wciągnie, kolejnych, bo współczesna technika pozwoliła znaczną część jego obrad zarejestrować, choć oczywiście pozostaje trudny do odtworzenia klimat i możliwość osobistej rozmowy, czego filmowa relacja nie zapewni.

 

Warto, a nawet należy zajrzeć mimo to na stronę Kongresu Obywatelskiego, do której link podajemy poniżej, bo znajdziemy tam więcej materiałów z nim związanych, a także relacje z poprzednich kongresów.

 

strona Kongresu: http://www.kongresobywatelski.pl

Magazyn przedsiębiorcy
galeria zdjęć