administrator
12 grudnia

Ostatni taki bal w Hotelu Europejskim...
akademia dobrego stylu

Ostatni, gdyż lada chwila w hotelu powinien rozpocząć się od dawna zapowiadany remont. Takie są przynajmniej zapowiedzi. A po nim to już nie będzie ten sam hotel. Na pokaz mody zaprosiliśmy członków klubu w ramach naszej klubowej akademii dobrego stylu wspólnie z projektantką Anną Krzyżanowską, która ma w hotelu swoją pracownię i salon mody.


Anna Krzyżanowska, projektantka modyNie był to bal w sensie dosłownym a pokaz tego, w czym na bal można by się udać. A że karnawał już wkrótce, warto przyjrzeć się tym propozycjom. Generalnie była moda więcej chyba odkrywająca niż zakrywająca. Odpowiedź na to czy krótko, czy długo nie była właściwie najważniejsza, skoro w tych długich kreacjach było widać właściwie wszystko. Na pewno więc podobała się panom, acz dla pań pewnie stanowiła spore wyzwanie. Jeśli idzie o sylwetkę, bo trudno było za pomocą tych kreacji coś zatuszować,  acz można własne atuty dzięki niej skutecznie wyeksponować.  Można się też w tych kreacjach złapać katar, acz na co trzeba zwrócić uwagę i w niektórych z nich pojawiły się pod spodem cieliste obcisłe bluzki, a można też zastosować trykot, po które to rozwiązanie od dwóch wieków sięgają panie o zgrabnej sylwetce, biorące jednak pod uwagę pewną panującą w tych sprawach pruderię i mogące się pojawić przeciągi (a  z czerwonym nosem, kaszląc i kichając furory w towarzystwie się nie zrobi). Może być więc krótko lub długo, mniej lub bardziej (raczej bardziej) prześwitująco. Z tyłu natomiast, chodzi przecież o kreacje wieczorowe , a nie na co dzień, obowiązuje głębokie wycięcie. Czyli cos jednak z tymi przeciągami trzeba zrobić. Odpowiedź, czy spodnie mogą być, czy jednak do wieczorowych kreacji nie wypada, brzmi też tak.  Można i wypada.  Materiał jest ważny ale nie ma tu jedynej słusznej odpowiedzi, jaki. Dzianina, co tez widzimy, tez być może. A, że jest zima, dodatek w postaci odrobiny futra jest jak najbardziej wskazany. Czy naturalnego, czy sztucznego, to już kwestia przekonań bardziej niż mody.

 

Zadbano o nastrój. Pokaz odbył się tym razem w dawnej reprezentacyjnej sali balowej hotelu, do której drzwi umieszczono dokładnie naprzeciw wejścia. Czy po remoncie dalej będzie to sala balowa?  Na odpowiedź przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać (co nieco może mieć w tej sprawie też do powiedzenia konserwator zabytków). Ale to tu dawniej gromadzili się ludzie uosabiający elegancję, tu podpatrywało się, jak należy się ubrać, by pasować do tego towarzystwa. I znów zawitał tu powiew wielkiej mody, bo to co zobaczyliśmy robiło wrażenie. Była to też, chyba zamierzenie pewna klamra. Pewne elementy pamiętaliśmy z uroczystości otwarcia tam salonu i pracowni Anny Krzyżanowskiej. Ale czy przy wejściu stał wtedy kataryniarz z papugą? Akurat tego nie pamiętamy. Na pewno były rurki z bitą śmietaną ale by ich spróbować trzeba było jeszcze poczekać na afer party, na które zaprosiliśmy wszystkich klubowiczów i naszych wspólnych gości. Na razie można było spróbować wina lub jeśli woleliśmy coś mocniejszego, whisky z logiem Jasia Wędrowniczka. W czasie pokazu modelkom, to zapamiętaliśmy, bo było jak wtedy, modelkom towarzyszył trębacz ubrany w strój nawiązujący do czasów prohibicji w latach dwudziestych (tak się przynajmniej nosili gangsterzy ale też i muzycy w tamtych latach). Wszystko na wielkiej czarnobiałej szachownicy podłogi, po której stąpał świat poprzedniej i może też tej ją poprzedzającej epoki.  Zapełniona do ostatniego miejsca sala. Tłum fotoreporterów oraz operatorów kamer zajmujący cały jeden jej bok. A wśród gości na miejscach dla Vipów, Barbara Jończyk, prezes naszego klubu. Było to, trzeba jednoznacznie stwierdzić, spore wydarzenie i te drobne może, czasem śmieszne nieco dodatki miały też w tym swój udział. Były wielkie brawa i oczywiście kwiaty dla projektantki. To jest na zdjęciach.

 

A potem było jeszcze afterparty w zatłoczonym (bo gości przyszło mnóstwo) hotelowym foyer i salonie projektantki do niego przylegającym. Można było napić się wina, a także czegoś mocniejszego. Nie tylko whisky z Jasiem Wędrowniczkiem ale i śliwowicy. Albo polskiego cydru, gdy ktoś wolał jednak coś mniej uderzającego do głowy. Do tego były co i raz donoszone przekąski na ciepło i zimno. Przebojem pozostawały  jednak rurki z bitą śmietaną, tam na miejscu pieczone, zwijane i wypełniane w sposób jak można tylko staromodny, bo w takich przypadkach postęp technologiczny jest wysoce nie wskazany. I wata cukrowa! Tak, najprawdziwsza wata cukrowa! I to właśnie tworzy klimat. Reszta to ludzie ale nie zabrakło i starych znajomych i tych nowych, do poznania właśnie teraz. No i wracają czuby. Koki oraz wielkie grzywki na żel. To akurat nie z pokazu ale podpatrzone w foyer. Fryzjerzy pewnie już zacierają ręce…



Obszerną relacje fotograficzną z pokazu zamieściliśmy w naszej galerii (patrz obok). Składające się na nią zdjęcia  można w pełnym rozmiarze pobrać z folderu na Google Drive.

Magazyn przedsiębiorcy
galeria zdjęć