IV Kongres Innowacyjnej Gospodarki
zaproszenie
Odbywający się już po raz czwarty kongres jest zawsze wydarzeniem znaczącym, a o jego randze świadczą choćby goście specjalni, jakich się udaje organizatorom zaprosić. W zeszłym roku był to Francis Fukuyama, w tym będzie to noblista Joseph Stiglitz. I po raz czwarty uczestnicy kongresu zmierza się z pytaniem, co zrobić, by siłą napędową naszej gospodarki stała się innowacyjność. A zaproszenie do udziału w kongresie jest zaproszeniem również do nas skierowanym.
Właściwie dlaczego to takie ważne? Bo względnie tania siła robocza, złotówka (bo ona też nam w pewnym momencie pomogła) i nasza pracowitość (a tak!) to były i wciąż są jeszcze atuty pozwalające nam odrabiać dystans dzielący nas od lepiej rozwiniętych krajów, ale siła tych atutów słabnie (można ich wymienić więcej, te choć ważne są przykładowe) i może się okazać, że peleton który tak skutecznie dotąd goniliśmy, w pewnym momencie zacznie się oddalać. Są oczywiście i tacy, którzy tego zdania nie podzielają, uważają, że długo jeszcze wystarczy nam zwykłe naśladownictwo i należy do nich co zaskakujące między innymi autor polskich przemian, ale organizatorzy kongresu z takim poglądem zdecydowanie się nie zgadzają.
Symbolicznym jest tu wybór gościa specjalnego, Josepha Stiglitza. Laureat nagrody Nobla znany jest z tego, że nie wierzy w cudowny wpływ niewidzialnej ręki rynku. Swoją ostatnią pracę zatytułował „Cena nierówności: jak obecne podzielone społeczeństwo zagraża naszej przyszłości” (podajemy jej polski tytuł, bo została już w Polsce wydana). Tu akurat niewidzialna ręka rynku zresztą działa, tylko z dokładnie przeciwnym skutkiem. Teza, że nierówności takie są szkodliwe, choć u nas kojarzona jest wciąż z postulatami lewicy (jeśli wręcz skrajnej lewicy), w rzeczywistości w naukach społecznych nie budzi kontrowersji, a coraz szerzej przyjmuje się także w naukach ekonomicznych jako dotycząca też gospodarki. I ma to jak najbardziej związek z innowacyjnością, bo innowacyjność to przecież ludzie. Lepiej to wychodzi tam, gdzie nierówności są mniejsze, zdecydowanie gorzej, gdy śmietankę zgarnia niewielka mniejszość. Można odwołać się tu do przykładów historycznych (Ateny) i zupełnie współczesnych z północnej Europy, a właściwie całej „starej” Unii, gdzie te nierówność zmniejszano i zmniejsza się w sposób celowy, i ma to wpływ na gospodarkę jednak pozytywny. Dodajmy jeszcze, że Stiglitz to nie tylko teoretyk, w przeszłości był głównym ekonomistą Banku Światowego, a wcześniej jeszcze szefem doradców ekonomicznych Clintona. Miał więc styczność z realną gospodarką.
Skoro innowacyjność to ludzie, to nie mogło zabraknąć tematu edukacji, to temat zresztą stały temat kolejnych kongresów. Padnie pytanie, co dalej z edukacją, a jeden z paneli podczas konferencji sformułowano w postaci pytania, czy polskie szkolnictwo zabija innowacyjność? Pytania chyba niestety retorycznego, bo wydaje się, że w procesie edukacji raczej wybijamy to z głowy młodym ludziom niż ich tego uczymy (choć są na pewno wyjątki).
Pominęliśmy tu drugiego gościa specjalnego, nie tak znanego, jak Joseph Stiglitz – Charlesa Landry. Wniesie on do debaty jeszcze jeden wątek – miasta, a raczej ludzi, którzy tam zamieszkują. Podczas kongresu będzie miała miejsce polska premiera książki „Kreatywne miasto”, która za granicą zrobiła furorę i dla wielu była przełomem, jeśli idzie o ich postrzeganie roli miasta. My jeszcze całkiem niedawno przeżywaliśmy fascynację przedmieściami, uciekano z centrów miast, ale już daje się zauważyć trend odwrotny, zwłaszcza wśród młodych ludzi kojarzących przedmieścia ze śmiertelną nudą, z której trudno się przez korki wyrwać do oferujących co krok różne atrakcje (i pracę) miasta. A to w gwarnych miastach, a nie na cichych przedmieściach tworzy się postęp. U nas tezę, że należy postawić na miasta (i to te duże, akademickie) głosił Michał Boni i chciał to wprowadzić do przygotowywanej pod jego kierownictwem długookresowej strategii rozwoju kraju, ale jakoś się z tego wycofał, chyba z obawy o głosy wyborców. Być może jednak do tej dyskusji trzeba będzie wrócić. A może pierwszy krok zostanie zrobiony właśnie podczas kongresu?
I jest jeszcze trzeci gość, który pojawi się jako ostatni i może dlatego, że to gość zza miedzy, pojawi się on-line. Tomáš Sedláček z Czech, znów kolejny bardziej praktyk niż teoretyk, choć uważany za jeden z najciekawszych umysłów wśród ekonomistów. Nie całkiem, a może inaczej, nie od razu doceniony zaś wśród naukowców. Jego robiącą furorę na całym świcie (przetłumaczono ją nawet na chiński), „Ekonomię dobra i zła” odrzucono bowiem jako pracę doktorską. A przecież jeśli źródło wciąż trwającego światowego kryzysu niemal powszechnie uznajemy kryzys zaufania, to warto spróbować z tego wyciągnąć bardziej generalne wnioski. Bowiem wiara w chciwość jako skuteczny motor gospodarki nie do końca się sprawdziła. Tak napędzana gospodarka rozwijała się co prawda bardzo szybko (i tak długiego okresu szybkiego wzrostu w historii chyba nie było), ale zarazem coraz bardziej traciliśmy nad nią panowanie (o ile w ogóle próbowaliśmy na nią wpływać). I koniec końców wylądowaliśmy w rowie.
Będą więc ciekawi goście, bardzo ciekawie zatem zapowiada się dyskusja. Po raz już trzeci kongres poprowadzi dziennikarz „Polityki” Jacek Żakowski. To kolejny atut.
A celem kongresu jest przekonać nas, byśmy się do tej przebudowy gospodarki i przestawienia jej na tor innowacyjności włączyli. Naładowali, jak to określał jeszcze jeden z twórców naszych przemian, „nasze akumulatory”. Bardzo nam się to sformułowanie podoba, choć sam jego autor odegrał w tych przemianach dość kontrowersyjna rolę, bo bez niego w ogóle by do nich nie doszło (czyli odegrał rolę decydującą), ale gdy się już dokonywały, niewiele, a właściwie wcale nie przyczynił się ani do ich powodzenia, ani złagodzenia ich negatywnych skutków, których tez było niemało (jednym z nich był wzrost nierówności społecznych). Mowa tu o Lechu Wałęsie (poprzednio mowa była o Leszku Balcerowiczu) – może problemy z autorytetami nie są naszą specjalnością, mają je też inni. Ale je mamy i nie da się tego ukryć.
Oprócz tego ładowania akumulatorów, duży nacisk organizatorzy położyli na nawiązywanie kontaktów, na networking. Okazji podczas dwudniowego kongresu będzie aż nadto, a jedną z nich będzie uroczysty bankiet, na który po oficjalnym zakończeniu obrad kongresu zapraszają jego uczestników organizatorzy.
Podczas kongresu wręczone zostaną też po raz nagrody „Innovatica”, nagrody za innowacyjność. Kapituła nagrody przyznaje je w imieniu prezesa Krajowej Izby Gospodarczej (na to stanowisko wybrano ponownie niedawno Andrzeja Arendarskiego) innowacyjnym firmom , a także uczelniom, innowacyjnym rozwiązaniom oraz osobowościom kojarzonym z innowacyjnością. Być może też przyznana zostanie nagroda specjalna, dwa lata temu otrzymał ją Michał Boni, a rok temu gość kongresu, Francis Fukuyama.
Hasło tegorocznego kongresu brzmi: konkuruj, mierz wysoko, wygrywaj! To oczywiście wyzwanie, wyzwanie. Czy stawimy mu czoła i spróbujemy mu sprostać?
Zaproszenie do udziału w dwudniowym kongresie, który ponownie odbędzie się w nieprzypadkowo dobranym miejscu, w Centrum Nauki Kopernik (to przecież symbol tego, że stawiamy na naukę i innowacje!). I naprawdę warto z tego zaproszenia skorzystać.
więcej: http://kongresig.pl/pl/
wtorek 25 czerwca, godzina 9.45 – 19.30 (rejestracja od 8.30)
środa 26 czerwca, godzina 9.00 – 20.30
Centrum Nauki Kopernik, Wybrzeże Kościuszkowskie
http://www.kopernik.org.pl/odwiedz-nas/jak-trafic
Udział w kongresie jest bezpłatny, wymaga jednak wcześniejszego zgłoszenia, co należy zrobić za pomocą formularza on-line, do którego link podajemy poniżej. Na sąsiedniej zakładce zamieszczono zaś szczegółowy program kongresu.
zgłoszenie: http://kongresig.pl/pl/zarejestruj-sie