21 czerwca
Wielka Letnia Gala BCC
Tegoroczna Wielka Gala Business Center Club odbyła się tak, jak zeszłoroczna na terenie torów wyścigowych na Służewcu. Było to jedno z najważniejszych, jeśli nie najważniejsze wydarzenie w kalendarzu imprez BCC.
Nasz klub na Gali reprezentowała Prezes Europejskiego Forum Przedsiębiorczości Barbara Jończyk. Pełniła tam rolę podwójną .Wystąpiła jako członkini Europejskiego Forum Właścicielek Firm.i osoba zaprzyjaźniona z BCC. Nie zabrakło też członków naszego Klubu. Teresy Sendor z Grast-MTB. Małgorzaty Zembrzuskiej z Medicoru oraz Stanisław Czupryna z małżonką z Delicpolu.
Galę rozpoczął koncert Ireny Jarockiej, po którym nastąpiła część oficjalna. Odbyła się uroczystość wręczenia nagród w konkursie Lider Polskiego Biznesu (tym razem nagradzano nagrodzonych, bo taki charakter mają wręczone podczas Gali diamenty, o które ubiegać się mogą tylko laureaci wcześniejszych edycji konkursu). Nie ograniczono się jednak do nagród dla wyróżniających się firm. Oprócz nich wręczono Medale Solidarności Społecznej i Medale Europejskie, którym poświęćmy więcej uwagi, bo są przyznawane za propagowanie idei integracji europejskiej, idei, która przyświeca także i naszemu klubowi. W tym roku na wyróżnienie to zasłużyli prof. Michał Kleiber, prezes Polskiej Akademii Nauk, rzecznik praw obywatelskich Janusz Kochanowski oraz były prezydent na uchodźctwie Ryszard Kaczorowski, dołączając do doborowego grona dotychczas wyróżnionych polityków, artystów i naukowców. Nie zabrakło wystąpień gospodarzy i zaproszonych gości. Z nich odnotujmy wystąpienie komisarz Danuta Hübner, będącej specjalnym gościem Galii, która skorzystała z tej okazji, aby wezwać do jak najszybszego przyjęcia euro jako drogi do stabilizacji i wzmocnienia polskiej gospodarki. Gorące oklaski świadczyły, że ta idea cieszy się w środowisku biznesu szerokim poparciem.
Koniec części oficjalnej był początkiem tej, którą nazwać możemy piknikową. Ruszył grill, przed którym ustawiły się kolejki. Było pyszne sushi. Serwowano piwo i drinki. Dzieci ustawiły się w kolejce po lody i o ile te do grilla czy sushi z czasem się przerzedziły, gdy zaspokojono już pierwszy głód, to te po lody już nie, bo dzieci mają w tym względzie raczej nieograniczone możliwości.
Zajrzyjmy jednak teraz gdzie indziej. Do namiotu Europejskiego Forum Właścicielek Firm, który stanął tuż przy zadaszeniu, pod którym odbywały się główne uroczystości. Bo sporo tam się działo. Odwiedziny Katarzyny Grocholi wzbudziły tam chyba nawet większe zainteresowanie niż gospodarza, prezesa BCC Marka Goliszewskiego ale nie dziwmy się. Zadziałała nie tylko kobieca solidarność i podziw dla jednej z „naszych” ale i to, że podpisywała ona przy okazji swoją najnowsza książkę i mało która z jej licznych wielbicielek wyobrażała sobie powrót do domu bez jej autografu. Za to z Markiem Goliszewskim wszyscy zrobili sobie zbiorowe zdjęcie. Atrakcje nie ograniczyły się do odwiedzin gwiazd tej Gali. Raz, że namiot EFWW był mimo ustawienia niemal w centrum wydarzeń miejscem jakby osobnym. Tłok i wręcz zgiełk na zewnątrz i przytulność wewnątrz. Dwa, że podtrzymywano tę atmosferę jak najczynniej i po swojemu. Kobiecą ręką, by tak rzec. Nie zabrakło nawet i własnych wypieków. Tortów ozdobionych przepięknie płatkami kwiatów, które co większe żarłoki zjadały razem z nimi. Spory o to, który był najlepszy nie rozstrzygnięto, przede wszystkim dlatego, że gdy spór osiągnął już kulminację nie było już czego z czym porównywać. Wszystkie zjedzono.
W specjalnie wydanym z okazji Letniej Gali BCC folderze Europejskiego Forum Właścicielek Firm zamieszczona była też reklama naszego Klubu z wraz jego logo. Folder ten był rozdawany przy stoisku EFWF. Ciekawie pomyślany i przy tym starannie wydany cieszył się on dużym zainteresowaniem.
O ile mężczyźni zobowiązani było przybyć w muszkach, za spełnienie którego to obowiązku żadnych nagród nie przyznawano, o tyle kobiety zachęcano do przybycia w pięknych kapeluszach. Tu już nagrody były, dla tej w najpiękniejszym. I co można było przewidzieć, ten konkurs wzbudził zainteresowanie większe, niż wręczanie nagród liderów czy medali europejskich. Nie ma w tym sprawiedliwości ale tak już jest, że to co rozstrzygane jest na naszych oczach wzbudza zainteresowanie większe niż to co rozstrzygnięte musi być wcześniej i my jesteśmy tylko świadkami odczytania werdyktu.
Były wyścigi konne, których ze względu na wybór miejsca nie mogło nie być, a które dla swej nutki hazardu także i w tym środowisku mają swoich namiętnych wielbicieli. Bo kto tego nie czuje, na wyścigi po prostu nie chodzi i tyle. Bo na co tu patrzeć, skoro się nic nie obstawiło?
Był pokaz samochodów. Tych z najwyższej półki oczywiście. Niejeden nie tylko uważnie obejrzał ale i sfotografował się na tle tego, który spodobał mu się najbardziej. Barbara Jończyk wybrała Bentleya. Choć uczciwie trzeba przyznać, że nie tylko te najnowsze modele wzbudzały zainteresowanie. Te najstarsze też. Brak klimatyzacji i przyspieszenia do dwustu w kilka sekund rekompensował tu z powodzeniem o wiele lepszy kiedyś niż dziś design.
Były również pokazy mody i pokazy walk rycerskich. Czyli coś dla kobiet i coś dla prawdziwych mężczyzn. W ogóle sporo się działo i trudno było za wszystkim nadążyć, nie mówiąc o tym, by wszystko zobaczyć, bo to w ogóle było niemożliwe.
I oczywiście koncerty. Jeden odbył się już na otwarcie, a na bocznej scenie nad stawem przez cały czas grały różne zespoły muzyczne. Piękna skrzypaczka jednego z nich wpadła najwyraźniej w oczy fotografowi, bo nie mógł się powstrzymać przed zamieszczeniem jej zdjęcia w galerii. Najważniejszy koncert miał się odbyć jednak na scenie pod namiotem, tam, gdzie miała miejsce część oficjalna.
Nie ma bowiem co ukrywać, że najważniejszymi atrakcjami były jednak osobiste spotkania i finałowy koncert Perfectu. Okazji do tych pierwszych nie brakło, bo zebrała się cała śmietanka polskiego biznesu i to w swoim gronie. Co do drugiego, to można się było przekonać, że Perfect to nie tylko kawał historii polskiego rocka. Można napisać, że to koncert zespołu po raz nie wiadomo już który zmartwychwstałego ale rzecz nie tylko w tym, że dinozaur trzyma się dobrze. Chodzi wyraźnie o coś więcej, bo widać było, że ta muzyka coś dla zebranych znaczy. Rodzaj pokoleniowego przeżycia? Może jednak tak ale powstrzymajmy się może z próbami analizy tego fenomenu. Ważne, że nie tylko podłoga namiotu drżała od dźwięków muzyki ale ten dreszcz przechodził wyraźnie przez słuchaczy. A brawa na koniec długo nie cichły i oczywiście nie obeszło się bez bisów.
Galę rozpoczął koncert Ireny Jarockiej, po którym nastąpiła część oficjalna. Odbyła się uroczystość wręczenia nagród w konkursie Lider Polskiego Biznesu (tym razem nagradzano nagrodzonych, bo taki charakter mają wręczone podczas Gali diamenty, o które ubiegać się mogą tylko laureaci wcześniejszych edycji konkursu). Nie ograniczono się jednak do nagród dla wyróżniających się firm. Oprócz nich wręczono Medale Solidarności Społecznej i Medale Europejskie, którym poświęćmy więcej uwagi, bo są przyznawane za propagowanie idei integracji europejskiej, idei, która przyświeca także i naszemu klubowi. W tym roku na wyróżnienie to zasłużyli prof. Michał Kleiber, prezes Polskiej Akademii Nauk, rzecznik praw obywatelskich Janusz Kochanowski oraz były prezydent na uchodźctwie Ryszard Kaczorowski, dołączając do doborowego grona dotychczas wyróżnionych polityków, artystów i naukowców. Nie zabrakło wystąpień gospodarzy i zaproszonych gości. Z nich odnotujmy wystąpienie komisarz Danuta Hübner, będącej specjalnym gościem Galii, która skorzystała z tej okazji, aby wezwać do jak najszybszego przyjęcia euro jako drogi do stabilizacji i wzmocnienia polskiej gospodarki. Gorące oklaski świadczyły, że ta idea cieszy się w środowisku biznesu szerokim poparciem.
Koniec części oficjalnej był początkiem tej, którą nazwać możemy piknikową. Ruszył grill, przed którym ustawiły się kolejki. Było pyszne sushi. Serwowano piwo i drinki. Dzieci ustawiły się w kolejce po lody i o ile te do grilla czy sushi z czasem się przerzedziły, gdy zaspokojono już pierwszy głód, to te po lody już nie, bo dzieci mają w tym względzie raczej nieograniczone możliwości.
Zajrzyjmy jednak teraz gdzie indziej. Do namiotu Europejskiego Forum Właścicielek Firm, który stanął tuż przy zadaszeniu, pod którym odbywały się główne uroczystości. Bo sporo tam się działo. Odwiedziny Katarzyny Grocholi wzbudziły tam chyba nawet większe zainteresowanie niż gospodarza, prezesa BCC Marka Goliszewskiego ale nie dziwmy się. Zadziałała nie tylko kobieca solidarność i podziw dla jednej z „naszych” ale i to, że podpisywała ona przy okazji swoją najnowsza książkę i mało która z jej licznych wielbicielek wyobrażała sobie powrót do domu bez jej autografu. Za to z Markiem Goliszewskim wszyscy zrobili sobie zbiorowe zdjęcie. Atrakcje nie ograniczyły się do odwiedzin gwiazd tej Gali. Raz, że namiot EFWW był mimo ustawienia niemal w centrum wydarzeń miejscem jakby osobnym. Tłok i wręcz zgiełk na zewnątrz i przytulność wewnątrz. Dwa, że podtrzymywano tę atmosferę jak najczynniej i po swojemu. Kobiecą ręką, by tak rzec. Nie zabrakło nawet i własnych wypieków. Tortów ozdobionych przepięknie płatkami kwiatów, które co większe żarłoki zjadały razem z nimi. Spory o to, który był najlepszy nie rozstrzygnięto, przede wszystkim dlatego, że gdy spór osiągnął już kulminację nie było już czego z czym porównywać. Wszystkie zjedzono.
W specjalnie wydanym z okazji Letniej Gali BCC folderze Europejskiego Forum Właścicielek Firm zamieszczona była też reklama naszego Klubu z wraz jego logo. Folder ten był rozdawany przy stoisku EFWF. Ciekawie pomyślany i przy tym starannie wydany cieszył się on dużym zainteresowaniem.
O ile mężczyźni zobowiązani było przybyć w muszkach, za spełnienie którego to obowiązku żadnych nagród nie przyznawano, o tyle kobiety zachęcano do przybycia w pięknych kapeluszach. Tu już nagrody były, dla tej w najpiękniejszym. I co można było przewidzieć, ten konkurs wzbudził zainteresowanie większe, niż wręczanie nagród liderów czy medali europejskich. Nie ma w tym sprawiedliwości ale tak już jest, że to co rozstrzygane jest na naszych oczach wzbudza zainteresowanie większe niż to co rozstrzygnięte musi być wcześniej i my jesteśmy tylko świadkami odczytania werdyktu.
Były wyścigi konne, których ze względu na wybór miejsca nie mogło nie być, a które dla swej nutki hazardu także i w tym środowisku mają swoich namiętnych wielbicieli. Bo kto tego nie czuje, na wyścigi po prostu nie chodzi i tyle. Bo na co tu patrzeć, skoro się nic nie obstawiło?
Był pokaz samochodów. Tych z najwyższej półki oczywiście. Niejeden nie tylko uważnie obejrzał ale i sfotografował się na tle tego, który spodobał mu się najbardziej. Barbara Jończyk wybrała Bentleya. Choć uczciwie trzeba przyznać, że nie tylko te najnowsze modele wzbudzały zainteresowanie. Te najstarsze też. Brak klimatyzacji i przyspieszenia do dwustu w kilka sekund rekompensował tu z powodzeniem o wiele lepszy kiedyś niż dziś design.
Były również pokazy mody i pokazy walk rycerskich. Czyli coś dla kobiet i coś dla prawdziwych mężczyzn. W ogóle sporo się działo i trudno było za wszystkim nadążyć, nie mówiąc o tym, by wszystko zobaczyć, bo to w ogóle było niemożliwe.
I oczywiście koncerty. Jeden odbył się już na otwarcie, a na bocznej scenie nad stawem przez cały czas grały różne zespoły muzyczne. Piękna skrzypaczka jednego z nich wpadła najwyraźniej w oczy fotografowi, bo nie mógł się powstrzymać przed zamieszczeniem jej zdjęcia w galerii. Najważniejszy koncert miał się odbyć jednak na scenie pod namiotem, tam, gdzie miała miejsce część oficjalna.
Nie ma bowiem co ukrywać, że najważniejszymi atrakcjami były jednak osobiste spotkania i finałowy koncert Perfectu. Okazji do tych pierwszych nie brakło, bo zebrała się cała śmietanka polskiego biznesu i to w swoim gronie. Co do drugiego, to można się było przekonać, że Perfect to nie tylko kawał historii polskiego rocka. Można napisać, że to koncert zespołu po raz nie wiadomo już który zmartwychwstałego ale rzecz nie tylko w tym, że dinozaur trzyma się dobrze. Chodzi wyraźnie o coś więcej, bo widać było, że ta muzyka coś dla zebranych znaczy. Rodzaj pokoleniowego przeżycia? Może jednak tak ale powstrzymajmy się może z próbami analizy tego fenomenu. Ważne, że nie tylko podłoga namiotu drżała od dźwięków muzyki ale ten dreszcz przechodził wyraźnie przez słuchaczy. A brawa na koniec długo nie cichły i oczywiście nie obeszło się bez bisów.