30 czerwca
Europa zmierza na Wschód
Rola Polski i Niemiec w kształtowaniu Wschodniego Wymiaru UE
Zostaliśmy przez Centrum Stosunków Międzynarodowych zaproszeni do wzięcia udziału w konferencji, której temat opisuje jedno z najważniejszych wyzwań, przed jakim stoi Unia Europejska. A już na pewno jedno z zasadniczych z punktu widzenia Polski. Od tego bowiem, jak ułożą się stosunki Unii Europejskiej z jej wschodnimi sąsiadami zależy bowiem to, czy będziemy tylko peryferiami Europy, czy też zwornikiem Wschodu i Zachodu.
Rola Polski i Niemiec jest przy tym dla ułożenia tych stosunków zasadnicza. To nie jest tak, że tylko Polska i Niemcy mają tu coś do powiedzenia ale w praktyce to od Polski i Niemiec (lub Niemiec i Polski, by przyjąć prawidłową kolejność) Unia Europejska oczekuje sformułowania koncepcji tej polityki. Potem pozostaje jeszcze przekonać do niej pozostałem kraje Unii oraz kraje, których ma ona dotyczyć… No i jeszcze jedno, czy Niemcy i Polska są zdolne wspólnie przedstawić taką koncepcję, czy ich wizje polityki Unii wobec jej wschodnich sąsiadów są zbieżne?
Organizatorami konferencji były Centrum Stosunków Międzynarodowych oraz Fundacja Konrada Adenauera w Polsce, w Polsce, czyli o to, jak widzą to Niemcy mogliśmy spytać ich samych. Była to dodatkowa zachęta, aby wziąć udział w konferencji.
Z zaproszenia oczywiście skorzystaliśmy.
Tematem debaty – uściślając – miała być tzw. Europejska Polityka Sąsiedztwa i wypada tu wyjaśnić, bo ten termin nie wszystkim musi być znany, że chodzi tu o ramy jakie nadaje Unia Europejska stosunkom z krajami ościennymi, z którymi graniczy i które w przyszłości mogą zostać członkami Unii. Mogą, co trzeba dodać, ale nie muszą. Polityka sąsiedztwa nie jest obietnicą wstąpienia do Unii ani także zobowiązaniem. Na pewno jednak będzie, jeśli tak ma się stać, etapem przejściowym. Dla innych państw będzie to po prostu formuła współpracy z Unią Europejską. Polsce zależy, by takim etapem przejściowym była polityka sąsiedztwa dla Ukrainy i w przyszłości także dla Białorusi. A jak to widzą inni? A zwłaszcza jeden z największych i najważniejszych krajów Unii, jakim są Niemcy? To jeszcze dwa pytania, na które konferencja miała spróbować dać odpowiedź.
W tematach obu paneli konferencji składających się na konferencję mowa o propozycjach „wzmocnionego” Wschodniego Wymiaru Europejskiej Polityki Sąsiedztwa. O co chodzi? O to, że wspólna Europejska Polityka Sąsiedztwa, która miała być formułą uniwersalną w stosunkach Unii z krajami ościennymi, uniwersalną być przestaje. W stosunku do państw basenu Morza Śródziemnego Francja zaproponowała formułę Unii Śródziemnomorskiej. Została ona dostosowana do sytuacji i potrzeb tych państw (oraz ambicji Francji, która chce w niej sprawować rolę lidera). W stosunku do państw sąsiadujących z Unią od Wschodu formuła tą ma być tzw. Partnerstwo Wschodnie, wspólna propozycja Polski i Szwecji zaakceptowana 20 czerwca na szczycie Unii w Brukseli. To właśnie o niej mowa. To nowa formuła, która tak naprawdę dopiero należy wypełnić treścią…
Konferencje rozpoczęły wystąpienia organizatorów.
Czy Europa zmierza na Wschód? Eugeniusz Smolar, prezes Centrum Stosunków Międzynarodowych stwierdził, że pytanie na jakie powinniśmy spróbować odpowiedzieć w trakcie konferencji nie jest tak naprawdę pytaniem o to, czy (bo tu odpowiedź musi brzmieć tak) ale jak politykę w stosunku do państw, z którymi Unia graniczy od wschodu połączyć z polityką na przykład wobec Maghrebu. Bo Unia Europejska nie lubi wyjątków, chciałaby tu jednolitej reguły, jednakowych zasad, w ramach Europejskiej Polityki Sąsiedztwa. A dlaczego mowa jest o roli Polski i Niemiec w jej kształtowaniu? Bo jednym z najaktywniejszych uczestników tej polityki wśród państw Unii, jej inicjatorów, są właśnie Niemcy. Ta rola jest nawet aktywniejsza, niż zwykliśmy uważać, jak to pokazuje będąca niemiecką inicjatywą Synergia Czarnomorska. Stąd też pomysł tej wspólnej konferencji. Zapowiedział też, że zamiarem organizatorów jest, by na tej jednej konferencji się nie skończyło ale by była to jedna z całej serii konferencji poświeconych tej tematyce.
Stephen Raabe, z Fundacji Konrada Adenauera będącej współorganizatorem konferencji, podkreślił związek pomiędzy dalszym rozszerzaniem Unii a przyjęciem traktatu lizbońskiego, którego ratyfikacja po nieudanym referendum w Irlandii stanęła pod znakiem zapytania. Postawił tu znak równości. Jest to podkreślił warunek konieczny. Ale oczywiście nie wystarczający. Są jeszcze warunki dla przyszłych członków, warunki, które musza spełnić by móc przystąpić do Unii. No i musi być gotowość samej Unii do tego, w tym zgoda wszystkich krajów na jej rozszerzenie. Że nie będzie o to łatwo, uświadomił na przykładzie Turcji, która jak powiedział, czeka jeszcze bardzo długa droga. Bo raz, że jest to bardzo duży kraj. Ponad 70 milionów. I duże różnice kulturalne, obyczajowe oraz polityczne. I nie powinno się pochopnie obiecywać mu członkostwa. W ogóle jednak powinniśmy się skoncentrować na dziś. Nie zapominać o jutrze ale to dziś w tej chwili wydaje się ważniejsze.
Właściwie te wystąpienia były od razu zagajeniem dyskusji ale formalnie tą role przypisano wystąpieniu Andrzeja Kremera, podsekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Jeśli zajrzeć do zakresu jego obowiązków w ministerstwie, to przypisano mu tam odpowiedzialność za kształtowanie i realizację polskiej polityki wschodniej (ten zakres obowiązków znajdziemy na stronie Ministerstwa Spraw Zagranicznych). Zatem właściwy człowiek we właściwym miejscu. Andrzej Kremer zaczął od mocnej deklaracji, że priorytetem polskiej polityki zagranicznej jest wtopienie jej w politykę europejską. Podkreślił, że waga jaka Polska przywiązuje do polityki wschodniej jest uwarunkowana w bardzo szczególny sposób, chodzi o związku osobiste i rodzinne, o swoistą tkankę społeczną. Ważna też jest ta polityka (i zawsze była ważna) dla Niemiec. Skąd więc nowe wyzwanie? Bo mówimy o nowym wzywaniu. To Partnerstwo Wschodnie. Wspólna inicjatywa, mająca nadać dotychczasowym inicjatywom podejmowanym w ramach Europejskiej Polityki Sąsiedztwa wymiar polityczny, który się w niej jakoś gubi. Ta nowa inicjatywa została zaakceptowana na szczycie Unii w Brukseli 20 czerwca. Jej celem jest pogłębienie współpracy ze wschodnimi sąsiadami Unii, ze zróżnicowaniem jeśli idzie o długofalowe cele. Dla jednych będzie to członkostwo (o tym myśli Ukraina), dla innych nie (odrzuca to dziś Białoruś). Uwzględniono w niej jeszcze Mołdawię, Gruzję i Azerbejdżan. I przewidziano udział w poszczególnych projektach Rosji, bo ona sama udziałem w programie jako całości nie jest zainteresowana, chcąc kształtować stosunki zarówno z Unią, jak i państwami powstałymi po rozpadzie ZSRR na innych zasadach. Podkreślił, że w żadnym wypadku Partnerstwo Wschodnie nie może być traktowane jako alternatywa dla członkostwa w Unii.
Prosząc o zabranie głosu Elmara Broka, Eugeniusz Smolar przypomniał, że jest on między innymi sprawozdawcą Parlamentu Europejskiego ds. Strategii Rozszerzenia. Zastąpiło to pytanie. Elmar Brok mówił w swoim wystąpieniu o szczególnej misji Europy, która powinna być wzorem dla innych państw, że chcielibyśmy, by przeprowadziły one u siebie reformy demokratyczne, wierząc, że w ten sposób poszerza się obszar stabilności i bezpieczeństwa na świecie. Ale nie oznacza to, że wszystkie kraje, które pójdą tą drogą staną się członkami Unii Europejskiej. O Unii Śródziemnomorskiej powiedział, że są to kraje, z którymi chcemy współpracować, bardzo blisko współpracować ale przed którymi nie stawiany perspektywy członkostwa. Więc polityka powinna być w tym wypadku inna, niż tam, gdzie bierzemy to pod uwagę. Ale powiedział też, że potrzebne są nowe rozwiązania, pozwalające na coś pomiędzy członkostwem a polityką sąsiedztwa. Zaproponował nawet nazwę: Europejski Obszar Gospodarczy Plus albo Europa Plus. Coś, co kiedyś zaproponowano krajom EFTA. Nie byłoby to zobowiązanie do członkostwa ale oznaczałoby to duży krok w stronę zbliżenia. A potem pozostawałaby decyzja – zostajemy tylko blisko, czy integrujemy się w pełni. Ta pierwszą drogę wybrała kiedyś Norwegia. Druga choćby Szwecja i Finlandia. Możemy cos takiego zaproponować dziś na przykład Ukrainie. Możemy nawet objąć Ukrainę układem z Schengen! Padł więc bardzo konkretny pomysł ale oczywiście tylko pomysł. Powstrzymajmy się na razie od komentarza, bo do pomysłu tego odnosić się będą w dyskusji też inni jej uczestnicy i najpierw poznajmy, co oni o tym myślą. Elmar Brok odniósł się w swoim wystąpieniu także do Synergii Czarnomorskiej. O tej inicjatywie, mającej przyczynić się do zacieśnienia współpracy pomiędzy krajami basenu Morza Czarnego a Unią Europejska już wspominaliśmy. Elmar Brok powiedział, że atutem tej inicjatywy jest to, że włącza do tej współpracy Turcję i Rosję. Synergia nie ma być krokiem do członkostwa, bo Rosja na przykład o nim nie myśli ale na przykład Gruzja mogłaby udział w tej inicjatywie jako taki krok wykorzystać. Wspomniał tez o Bośni i tu warunek postawił jasno. O członkostwie nie ma mowy, póki muszą tam stać wojska. Jeśli nastąpi tam stabilizacja, to członkostwo będzie jak najbardziej możliwe. To co powiedział o Bośni ma jednak wymiar bardziej uniwersalny. I jest zasadą, której hołduje nie tylko on sam, ale która przeważa w Unii. Nie wciągać problemów do wnętrza Unii. Na koniec doszedł do Rosji. Rosja w Unii – nie. Ale bliska, bardzo bliska współpraca. Bo to ważne dla Europy. I nie tylko Rosja może formułować swoje oczekiwania wobec Unii ale Unia wobec Rosji. Rosja powinna się demokratyzować. I musi zrezygnować z prób stawiania weta wobec członkostwa jej sąsiadów w NATO. O ile ten pierwszy warunek wyraża tylko oczekiwanie Unii, ten drugi oznacza, że Unia nie godzi się na istnienie rosyjskiej strefy wpływów obejmującej kraje dawnego ZSRR.
Po Elmarze Broku głos zabrał Mikołaj Dowgielewicz. Sekretarz stanu w Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej. Zaczął od przypomnienia, że Donald Tusk uzgodnił z Angelą Merkel regularne spotkania rządów oraz ministrów spraw zagranicznych. I to działa! To w stosunkach między Polka a Niemcami zupełne novum. I Lizbona. Traktat lizboński. Rozszerzenie Unii było sukcesem i tu chyba różnic między nami (czyli między Polska a Niemcami) nie ma. I nie ma tez sprzeczności pomiędzy poszerzeniem a pogłębieniem Unii. Nie powinniśmy więc brać zakładników problemów z ratyfikacją Lizbony. Chorwacji czy Turcji, których członkostwo nie powinno od tego zależeć. Od razu jednak dodał, że rząd Donalda Tuska podtrzymuje swoje poparcie dla Lizbony. Bo docenia potrzebę pogłębienia Unii. Zakładnikiem procesu pogłębienia Unii okazał się także jej przegląd budżetu Unii (czyli przygotowania reformy budżetowej Unii), którego podsumowanie i sformułowanie wniosków znowu się opóźniło. A jakie powinny być priorytety, jeśli idzie o to, co możemy zaproponować w zakresie współpracy naszym sąsiadom? Problemy migracji, program ruchu bezwizowego, ułatwienia wizowe. Dla Ukrainy i Serbii to na przykład dziś problem numer 1. Dalej strefa wolnego handlu, takie negocjacje podjęła już Ukraina. Oraz przyjęcie możliwie dużej części standardów europejskich. W takiej kolejności to było wymienione i choć kusi zwrócenie uwagi, że ta hierarchia powinna być dokładnie odwrotna, to wziąć trzeba pod uwagę, że z punktu widzenia opinii publicznej ta hierarchia jest właśnie taka. Do tego dochodzi temperatura tych spraw, najpierw i słusznie wymieniono sprawy gorące, wymagające jak najszybszego zajęcia się nimi. Polska, dodał, stara się jeśli idzie o pogłębienie współpracy robić w miarę swoich możliwości jak najwięcej i na przykład wspomaga unowocześnienie administracji na Ukrainie. Odnosząc się zaś do Europy Plus zaproponowanej przez Elmara Broka wyraził wątpliwość, by kraje aspirujące do członkostwa zgodziły się na wszystkie jego elementy poza samym członkostwem. 95% przygotowań do członkostwa to homework (praca domowa), którą każdy kraj musi wykonać sam. Musi postępować krok po kroku. Najpierw WTO, potem strefa wolnego handlu i tak dalej. Wszystko to uzupełnione też pewnym projektem politycznym. Unia w tym pomaga ale zasadniczy ciężar i koszty przygotowań spadają na kraj aspirujący. Wszystko poza członkostwem oznacza więc ich poniesienie bez gwarancji wyciagnięcia pełni korzyści.
Tu wtrącił się występujący w roli moderatora Eugeniusz Smolar. Doprecyzowując zarysowujące się już różnice zdań zapytał Mikołaja Dowgielewicza, czy Lizbona może być warunkiem poszerzenia Unii i otrzymał odpowiedź, że nie. A Elmara Broka, przywołując wypowiedź Romano Prodiego, zapytał, czy stanowisko, że Europa gotowa jest zaoferować wszystko poza członkostwem jest wciąż aktualne? Odpowiedź tez brzmiała tak. Bo jak dodał, Europa powinna być jeśli idzie o oferowanie pełnego członkostwa możliwie ostrożna.
Ponownie zabrał głos Elmar Brok i powiedział, że opinia niemiecka jest bardzo proeuropejska ale chce też pewnego oddechu. To wszystko dzieje się zbyt szybko, tych zmian jest za dużo i najpierw trzeba to przetrawić. Oswoić się z nimi. Bo pojawia się lęk, że w tej ciągle rozszerzającej i zmieniającej się Unii Niemcy zatracą swoja tożsamość. Dotyczy to zresztą nie tylko Niemiec. I stąd na przykład podkreślenie w traktacie lizbońskim roli parlamentów narodowych. Jest to wyjście naprzeciw tym lękom. Ten oddech potrzebny jest także jeśli idzie o rozszerzanie Unii. Gdyby wszystkich, którzy podjęli starania o członkostwo przyjąć do Unii to liczyłaby ona 44 członków. Przyjmowanie nowych członków wymaga więc rozwagi. Dotyczy to też mniejszych krajów, bo często pojawia się opinia. To mały kraj. Poradzimy sobie, to nie problem. Zawsze jest problem. Nie ma tak prosto. I przypomniał, że zgodę na rozszerzenie muszą wyrazić wszystkie kraje Unii. A już widać podnosząca się falę populizmu, na przykład w Austrii i o taka zgodę może być naprawdę trudno.
Tu wtrącił się występujący w roli moderatora Eugeniusz Smolar. Doprecyzowując zarysowujące się już różnice zdań zapytał Mikołaja Dowgielewicza, czy Lizbona może być warunkiem poszerzenia Unii i otrzymał odpowiedź, że nie. A Elmara Broka, przywołując wypowiedź Romano Prodiego, zapytał, czy stanowisko, że Europa gotowa jest zaoferować wszystko poza członkostwem jest wciąż aktualne? Odpowiedź tez brzmiała tak. Bo jak dodał, Europa powinna być jeśli idzie o oferowanie pełnego członkostwa możliwie ostrożna.
Ponownie zabrał głos Elmar Brok i powiedział, że opinia niemiecka jest bardzo proeuropejska ale chce też pewnego oddechu. To wszystko dzieje się zbyt szybko, tych zmian jest za dużo i najpierw trzeba to przetrawić. Oswoić się z nimi. Bo pojawia się lęk, że w tej ciągle rozszerzającej i zmieniającej się Unii Niemcy zatracą swoja tożsamość. Dotyczy to zresztą nie tylko Niemiec. I stąd na przykład podkreślenie w traktacie lizbońskim roli parlamentów narodowych. Jest to wyjście naprzeciw tym lękom. Ten oddech potrzebny jest także jeśli idzie o rozszerzanie Unii. Gdyby wszystkich, którzy podjęli starania o członkostwo przyjąć do Unii to liczyłaby ona 44 członków. Przyjmowanie nowych członków wymaga więc rozwagi. Dotyczy to też mniejszych krajów, bo często pojawia się opinia. To mały kraj. Poradzimy sobie, to nie problem. Zawsze jest problem. Nie ma tak prosto. I przypomniał, że zgodę na rozszerzenie muszą wyrazić wszystkie kraje Unii. A już widać podnosząca się falę populizmu, na przykład w Austrii i o taka zgodę może być naprawdę trudno.
Mikołaj Dowgielewicz zwrócił uwagę, że na nie w przegranych referendach głosowały społeczeństwa zdecydowanie proeuropejskie. I na nie, nawet tam, gdzie to referendum wypadło na tak, tam gdzie zostało wygrane – nawet tam głosowało ¾ młodych. Coś się dzieje. I odnosząc się do pomysłu Elmara Broka, jego Europy Plus, ocenił go bardzo pozytywnie ale zwrócił uwagę, że nie powinna ona być traktowana jako alternatywa członkostwa. Że dotąd mówiliśmy o członkostwie, a teraz oferujemy tylko Europę Plus. Odpowiedział też na pytanie wiceambasadora Niemiec dotyczące ratyfikacji traktatu lizbońskiego przez Polskę. Czeka ona już tylko na podpis prezydenta. Postawił on pewne warunki i projekt ustawy o stosunkach między organami władzy, w którym znajdzie się odpowiedź na te warunki wkrótce zostanie przedstawiony na forum Sejmu. Musi być konstytucyjny. Rząd liczy jednak, że spełni on oczekiwania, zadowoli prezydenta. Jeśli idzie o ratyfikację traktatu przez Irlandie, to użył dyplomatycznego sformułowania, że polski rząd jest za ratyfikacja traktatu ale zarazem uważa, że nie można niczego na siłę narzucać Irlandczykom. Oni wiedzą, co należy zrobić. Natomiast jeśli idzie o priorytety polityki Unii, to zwrócił uwagę, że w tej chwili aż 70% środków wydatkowanych w ramach polityki sąsiedztwa idzie na Unie Śródziemnomorską. Prowadzący ten panel Eugeniusz Smolar wtrącił się tu jednak i złagodził wymowę tych liczb stwierdzeniem, że jeśli liczyć te pieniądze biorąc pod uwagę liczbę ludności, to wypada już mniej więcej tyle samo.
Drugi panel poprowadził Kazimierz Wójcicki z Centrum Stosunków Międzynarodowych. Miał on mieć charakter debaty eksperckiej (i tak został określony w programie) ale w praktyce był to ciąg dalszy dyskusji z pierwszego panelu. Rozpoczął ją moderator podejmując próbę oceny polsko-szwedzkiej inicjatywy Partnerstwa Wschodniego. Wliczenia jej plusów i minusów. Co wymienił jako plusy?
1. Że dobrze wpisuje się w politykę sąsiedztwa.
2. Mały stopień instytucjonalizacji, co było wyraźnie błędem w przypadku Unii Śródziemnomorskiej promowanej przez Francje. Tu miast tworzyć odrębne instytucje przewiduje się znaczną role Komisji Europejskiej.
3. Szuka się merytorycznych obszarów włączenia do Unii. Współpracy. W czasie prezydencji niemieckiej nazywało się to obszarami tematycznymi.
4. Polityka sąsiedztwa ma w sobie pewną sprzeczność. Zbliżenia chcą wszyscy. Przyszłego członkostwa już nie. Ta perspektywa (nie zawsze realna) powoduje jednak, że ktoś występuje w roli petenta, a ktoś dyktuje warunki. Partnerstwo Wschodnie to rzeczywiście partnerstwo.
Ale są też negatywy.
1. Europejska Polityka Sąsiedztwa jest za szeroką formułą. Od Maroka do Ukrainy. To był zarzut jej stawiany. Powtórzyć to można w stosunku do partnerstwa. Dotyczy byłych krajów ZSRR ale czy to wystarczy jako jej wspólny mianownik? Te kraje SA na różnym etapie reform. Na różnym etapie wzajemnej współpracy…
2. Pierwsze reakcje z Ukrainy były dość ambiwalentne. Tam się obawiają, że może to być getto, z którego idącym szybciej może być trudno wyrwać się do przodu.
Na pewno jest Partnerstwo próbą szukania równowagi dla polityki południowej Francji – dla Unii Śródziemnomorskiej – zgodnie z interesami Niemiec i Polski.
Po nim zabrał głos Marek Malenkiszak, z Ośrodka Studiów Wschodnich. Zwrócił uwagę, że wschodni kierunek polityki sąsiedztwa różni się zasadniczo od południowego. Te kraje mają perspektywę członkostwa. Ale te kraje bardzo się różnią, trzeba dobierać polityki wobec tych krajów indywidualnie. Szczególna uwagę zwracając na Ukrainę, nie tylko dlatego, że jest ona dla nas (dla Polski) ważna ale dlatego, że zaszła ona na tej drodze najdalej. I partnerstwo takie możliwości daje. Dobrze też, że w jego ramach przewidziano narzędzia do współpracy wielostronnej, bo jak inaczej rozwiążemy sprawy migracji, wizowe czy współpracy transgranicznej. Choć z drugiej strony, nie łudźmy się, że nastapi cudowny zwrot w stosunkach ormiańsko-azerskich. Nie jest to propozycja rewolucyjna – i bardzo dobrze! Polityka sąsiedztwa, bardzo krytykowana, bardzo się zmieniła. Parę lat temu Romano Prodi mówił, że przyjęcie Ukrainy do Unii jest mniej prawdopodobne niż Nowej Zelandii. I to już nieaktualne! Co ważne, dodał, jest ta propozycja adresowana również do Białorusi, dotąd w tym obszarze ignorowanej.
Eckhart D. Stratenschulte, dyrektor Europäische Akademie z Berlina, wybrał role tego, kto gasi zbyt daleko posunięty optymizm. Zaczął od stwierdzenia, że polityka wschodnia jest w Niemczech tematem tylko dla ekspertów. Zainteresowanie opinii publicznej pojawia się przy dyskusji o pieniądzach. Wtedy padają pytania, ile to będzie kosztować, czy nas na to stać. Nie jest ta dyskusja tematem samodzielnym.
Synergia Czarnomorska? To nie jest strategia ale zbiór różnych strategii i to jest ważne. Dużo tu do tego myślenia życzeniowego, chcielibyśmy… – więc nie powinniśmy zarazem przeceniać tej inicjatywy.
Partnerstwo? Wyraźnie nie wszystko tu zostało powiedziane. Polsko-szwedzki dokument pokazuje raczej obszar dyskusji. Dyskusji, czy chcemy wspólnej polityki południowej i wschodniej, czy raczej powinny być to polityki odrębne. I nad konkretnymi jej elementami.
I jako kolejny odniósł się do parokroć przywoływanych słów Romano Prodiego o sanach Ukrainy na członkostwo w Unii , stwierdzając, ze owszem, to się zmieniło ale chyba na korzyść Nowej Zelandii. My się oszukujemy…
Paweł Świeboda, dyrektor demosEuropa też wybrał rolę tego, który nadmiernemu optymizmowi dać się ponieść nie zamierza. Zaczął od tego, na czym poprzednik skończył czyli od Ukrainy. Stwierdzając, że mamy szybkie obniżenie się poziomu ambicji Unii względem Ukrainy. Nawet Prodi stawiał wyżej poprzeczkę (wszystko poza członkostwem), teraz te obszary, których integracja ma dotyczyć ciągle się ogranicza. Obniżenie ambicji widać też ze strony Ukrainy. Gdy mieli sformułować swoje priorytety w stosunkach z Unią były one następujące. Numer 1 – ruch bezwizowy, numer 2 – infrastruktura graniczna, numer 3 – wsparcie dla reformy rolnictwa na Ukrainie. To mają być priorytety? A są. Dlatego Unia powinna być w stosunku do Ukrainy bardzo asertywna, bo tam nie ma poukładanych celów strategicznych. Nasz stosunek do Ukrainy, co trzeba podkreślić, jest w Europie czymś szczególnym. Dla nas włączenie Ukrainy do Unii to cel strategiczny. Ale jak przekonać doń innych? Jakich użyć argumentów? Bezpieczeństwo energetyczne i bezpieczeństwo jako takie, ogólniej. To argumenty, wartość dodana z przynależności Ukrainy do Unii. Dla Unii. Stajemy bowiem wobec zupełnie realnego pytania, co zrobić, aby nie doszło do takiej sytuacji, jak przy wniosku Maroka, gdy przewodniczący akurat Unii Duńczycy zaproponowali formułę, wyście nie pytali, myśmy nie odpowiedzieli. Jeśli idzie zaś o to, co powinniśmy w ramach polityki sąsiedzkiej zaproponować naszym wschodnim sąsiadom dodał jeszcze propozycję zniesienia opłat dla ich obywateli na naszych uniwersytetach.
Z dłuższej chyba wypowiedzi Kai-Olofa Lange (Stiftung Wissenschaft und Politik z Berlina) w notatkach zostało tylko retoryczne a może nie całkiem retoryczne pytanie, czy aby polsko-szwedzki plan nie jest aby sposobem na odłożenie decyzji w sprawie Ukrainy. Być może było to spowodowane tym, że zapowiedziane już było i to za zaledwie parę dni spotkanie z nim już w roli głównej.
Ten wątek pociągnął dalej Eckhart D. Stratenschulte, stwierdzając otwarcie, że członkostwo Ukrainy w Unii jest nierealistyczne. Przestańmy o tym mówić, zaapelował! Powinniśmy wreszcie zapomnieć o polityce symboli! Mówił też o Rosji. Już wcześniej stwierdził że Niemcy nie maja wobec Rosji złudzeń, że dzielą z nimi wspólne wartości. Rosja jest jednak ważnym elementem w Europie. Bez Rosji nie rozwiążemy jej problemów. Z Rosją… też. Co trzeba podkreślić i co stanowi problem w europejskiej polityce, to to, że Rosja niechętnie negocjuje z Unią jako całością. Woli z Niemcami, Włochami… To dodatkowo utrudnia sformułowanie wspólnego stanowiska Unii wobec Rosji.
W notatkach jest jeszcze stwierdzenie Kai-Olofa Lange, że jego przedmówca słusznie powiedział, ze mówienie o członkostwie Ukrainy jest nierealistyczne.
Wypada to jakoś podsumować. Polskę i Niemcy różni wizja Unii. Polska widzi Unię z Ukrainą, a także innymi państwami do których skierowana jest oferta Partnerstwa Wschodniego. Niemcy stanowczo wizję taką wykluczają. Może warto tu dodać, ze w drugiej części wziął udział nieobecny na pierwszej ambasador Niemiec (jest uchwycony na jednym ze zdjęć) i najostrzejsze wystąpienia gości z Niemiec w tej sprawie wtedy właśnie miały miejsce. Jednym z powodów takiego stanowiska może być chęć nie drażnienia Rosji ale tylko jednym i nawet nie najważniejszym. O wiele istotniejsza jest niechęć Niemców do kolejnego rozszerzenia Unii i ponoszenia związanych z tym kosztów. Niechęć, którą Niemcy dzielą z innymi społeczeństwami państw starej Unii, do czego dochodzi jeszcze poczucie spadku znaczenia ich krajów w Unii. To nie obejmuje nie tylko Ukrainę (i będącą przedmiotem jeszcze gorętszej dyskusji Turcję) ale w ogóle rozszerzanie. Mówił o tym Elmar Brok. Skoro wobec niechęci społeczeństw nie ma mowy o rozszerzaniu Unii (a z ich zdaniem rządy nien mogą się nie liczyć), to może zaproponujemy coś innego? Taką autorską wizje sformułował Elmar Brok i nazwał ją Europejskim Obszarem Gospodarczym Plus albo krócej Europą Plus. Sformułował to jako wszystko poza członkostwem ale w praktyce pewnie nie byłoby to jednak wszystko, a przynajmniej nie dla wszystkich. I Unia zachowywałaby nad wszystkim pełną kontrolę. I tak właśnie najprawdopodobniej będzie wyglądała europejska polityka wobec sąsiadów. Polsce przypomniano też w dość delikatnej formie, że maksymalistyczne wizje granic Unii nie idą w jej wypadku ze zgodą na modernizację samej Unii, tak, aby uczynić z niej rzeczywiście sprawnie działający organizm. Delikatnie, bo ci, którzy uwagę zwracali sami nie należą do zwolenników federalistycznej wizji Europy, Europy super-państwa ale Europy ojczyzn. W praktyce polsko-niemiecki spór o wizje Europy łagodzony jest przez świadomość, także strony polskiej, że Ukraina ma jeszcze sporo do zrobienia, aby o jej członkostwie realnie mówić. I co więcej, robi mało, stanowczo za mało aby mogło stać się to szybko. Spór dotyczy pozostawienia uchylonych drzwi dla członkostwa Ukrainy w przyszłości. Łagodzeniu sporu sprzyja też to, że wspólne spotkania na szczeblu rządów i ministrów spraw zagranicznych w celu konsultacji i koordynacji polityki obu krajów, o których była mowa, faktycznie się odbywają. Nawet i sama konferencja odbyła się niejako przy okazji takiego spotkania.
A Partnerstwo Wschodnie? Oceniono je pozytywnie ale to, czy ta ocena nie jest na wyrost, to się dopiero okaże. Okaże się, jak uda się je wypełnić realną treścią. To są bowiem tylko ramy dla niej. Plusem jest to, że przewidziano w niej miejsce dla Rosji. Nie została ona zaproszona wprost, bo po prostu by z takiego zaproszenia nie skorzystała. Ale zostanie zaproszona do współdziałania w konkretnych przedsięwzięciach i wtedy odpowiedź może już brzmieć inaczej. Zdecydowano się też objąć nim dotąd pomijaną w ramach takich działań Białoruś. Jest to zmiana polityki wobec Białorusi, dotychczasowa polityka izolacji wyraźnie nie odniosła skutku – może tym razem uda się osiągnąć więcej? Na pewno jest Partnerstwo Wschodnie próbą dowartościowania polityki wschodniej Unii, tak, jak Unia Śródziemnomorska południowej. I tak naprawdę to Unia Śródziemnomorska niejako to wymusiła. Gdyby nie ona to pewnie ta formuła by się nie pojawiła i tkwilibyśmy w ramach wspólnej polityki sąsiedztwa. I chyba dobrze się stało, że nastąpiła tu zmiana. Bo pojawiła się przestrzeń dla ciekawych projektów, jednym z większych będzie zapewne ten związany z transportem ropy z Azerbejdżanu.
Ze względu na międzynarodowy charakter konferencji była ona dwujęzyczna. Używany były polski i niemiecki - organizatorzy zapewnili sprawne tłumaczenie symultaniczne.
Drugi panel poprowadził Kazimierz Wójcicki z Centrum Stosunków Międzynarodowych. Miał on mieć charakter debaty eksperckiej (i tak został określony w programie) ale w praktyce był to ciąg dalszy dyskusji z pierwszego panelu. Rozpoczął ją moderator podejmując próbę oceny polsko-szwedzkiej inicjatywy Partnerstwa Wschodniego. Wliczenia jej plusów i minusów. Co wymienił jako plusy?
1. Że dobrze wpisuje się w politykę sąsiedztwa.
2. Mały stopień instytucjonalizacji, co było wyraźnie błędem w przypadku Unii Śródziemnomorskiej promowanej przez Francje. Tu miast tworzyć odrębne instytucje przewiduje się znaczną role Komisji Europejskiej.
3. Szuka się merytorycznych obszarów włączenia do Unii. Współpracy. W czasie prezydencji niemieckiej nazywało się to obszarami tematycznymi.
4. Polityka sąsiedztwa ma w sobie pewną sprzeczność. Zbliżenia chcą wszyscy. Przyszłego członkostwa już nie. Ta perspektywa (nie zawsze realna) powoduje jednak, że ktoś występuje w roli petenta, a ktoś dyktuje warunki. Partnerstwo Wschodnie to rzeczywiście partnerstwo.
Ale są też negatywy.
1. Europejska Polityka Sąsiedztwa jest za szeroką formułą. Od Maroka do Ukrainy. To był zarzut jej stawiany. Powtórzyć to można w stosunku do partnerstwa. Dotyczy byłych krajów ZSRR ale czy to wystarczy jako jej wspólny mianownik? Te kraje SA na różnym etapie reform. Na różnym etapie wzajemnej współpracy…
2. Pierwsze reakcje z Ukrainy były dość ambiwalentne. Tam się obawiają, że może to być getto, z którego idącym szybciej może być trudno wyrwać się do przodu.
Na pewno jest Partnerstwo próbą szukania równowagi dla polityki południowej Francji – dla Unii Śródziemnomorskiej – zgodnie z interesami Niemiec i Polski.
Po nim zabrał głos Marek Malenkiszak, z Ośrodka Studiów Wschodnich. Zwrócił uwagę, że wschodni kierunek polityki sąsiedztwa różni się zasadniczo od południowego. Te kraje mają perspektywę członkostwa. Ale te kraje bardzo się różnią, trzeba dobierać polityki wobec tych krajów indywidualnie. Szczególna uwagę zwracając na Ukrainę, nie tylko dlatego, że jest ona dla nas (dla Polski) ważna ale dlatego, że zaszła ona na tej drodze najdalej. I partnerstwo takie możliwości daje. Dobrze też, że w jego ramach przewidziano narzędzia do współpracy wielostronnej, bo jak inaczej rozwiążemy sprawy migracji, wizowe czy współpracy transgranicznej. Choć z drugiej strony, nie łudźmy się, że nastapi cudowny zwrot w stosunkach ormiańsko-azerskich. Nie jest to propozycja rewolucyjna – i bardzo dobrze! Polityka sąsiedztwa, bardzo krytykowana, bardzo się zmieniła. Parę lat temu Romano Prodi mówił, że przyjęcie Ukrainy do Unii jest mniej prawdopodobne niż Nowej Zelandii. I to już nieaktualne! Co ważne, dodał, jest ta propozycja adresowana również do Białorusi, dotąd w tym obszarze ignorowanej.
Eckhart D. Stratenschulte, dyrektor Europäische Akademie z Berlina, wybrał role tego, kto gasi zbyt daleko posunięty optymizm. Zaczął od stwierdzenia, że polityka wschodnia jest w Niemczech tematem tylko dla ekspertów. Zainteresowanie opinii publicznej pojawia się przy dyskusji o pieniądzach. Wtedy padają pytania, ile to będzie kosztować, czy nas na to stać. Nie jest ta dyskusja tematem samodzielnym.
Synergia Czarnomorska? To nie jest strategia ale zbiór różnych strategii i to jest ważne. Dużo tu do tego myślenia życzeniowego, chcielibyśmy… – więc nie powinniśmy zarazem przeceniać tej inicjatywy.
Partnerstwo? Wyraźnie nie wszystko tu zostało powiedziane. Polsko-szwedzki dokument pokazuje raczej obszar dyskusji. Dyskusji, czy chcemy wspólnej polityki południowej i wschodniej, czy raczej powinny być to polityki odrębne. I nad konkretnymi jej elementami.
I jako kolejny odniósł się do parokroć przywoływanych słów Romano Prodiego o sanach Ukrainy na członkostwo w Unii , stwierdzając, ze owszem, to się zmieniło ale chyba na korzyść Nowej Zelandii. My się oszukujemy…
Paweł Świeboda, dyrektor demosEuropa też wybrał rolę tego, który nadmiernemu optymizmowi dać się ponieść nie zamierza. Zaczął od tego, na czym poprzednik skończył czyli od Ukrainy. Stwierdzając, że mamy szybkie obniżenie się poziomu ambicji Unii względem Ukrainy. Nawet Prodi stawiał wyżej poprzeczkę (wszystko poza członkostwem), teraz te obszary, których integracja ma dotyczyć ciągle się ogranicza. Obniżenie ambicji widać też ze strony Ukrainy. Gdy mieli sformułować swoje priorytety w stosunkach z Unią były one następujące. Numer 1 – ruch bezwizowy, numer 2 – infrastruktura graniczna, numer 3 – wsparcie dla reformy rolnictwa na Ukrainie. To mają być priorytety? A są. Dlatego Unia powinna być w stosunku do Ukrainy bardzo asertywna, bo tam nie ma poukładanych celów strategicznych. Nasz stosunek do Ukrainy, co trzeba podkreślić, jest w Europie czymś szczególnym. Dla nas włączenie Ukrainy do Unii to cel strategiczny. Ale jak przekonać doń innych? Jakich użyć argumentów? Bezpieczeństwo energetyczne i bezpieczeństwo jako takie, ogólniej. To argumenty, wartość dodana z przynależności Ukrainy do Unii. Dla Unii. Stajemy bowiem wobec zupełnie realnego pytania, co zrobić, aby nie doszło do takiej sytuacji, jak przy wniosku Maroka, gdy przewodniczący akurat Unii Duńczycy zaproponowali formułę, wyście nie pytali, myśmy nie odpowiedzieli. Jeśli idzie zaś o to, co powinniśmy w ramach polityki sąsiedzkiej zaproponować naszym wschodnim sąsiadom dodał jeszcze propozycję zniesienia opłat dla ich obywateli na naszych uniwersytetach.
Z dłuższej chyba wypowiedzi Kai-Olofa Lange (Stiftung Wissenschaft und Politik z Berlina) w notatkach zostało tylko retoryczne a może nie całkiem retoryczne pytanie, czy aby polsko-szwedzki plan nie jest aby sposobem na odłożenie decyzji w sprawie Ukrainy. Być może było to spowodowane tym, że zapowiedziane już było i to za zaledwie parę dni spotkanie z nim już w roli głównej.
Ten wątek pociągnął dalej Eckhart D. Stratenschulte, stwierdzając otwarcie, że członkostwo Ukrainy w Unii jest nierealistyczne. Przestańmy o tym mówić, zaapelował! Powinniśmy wreszcie zapomnieć o polityce symboli! Mówił też o Rosji. Już wcześniej stwierdził że Niemcy nie maja wobec Rosji złudzeń, że dzielą z nimi wspólne wartości. Rosja jest jednak ważnym elementem w Europie. Bez Rosji nie rozwiążemy jej problemów. Z Rosją… też. Co trzeba podkreślić i co stanowi problem w europejskiej polityce, to to, że Rosja niechętnie negocjuje z Unią jako całością. Woli z Niemcami, Włochami… To dodatkowo utrudnia sformułowanie wspólnego stanowiska Unii wobec Rosji.
W notatkach jest jeszcze stwierdzenie Kai-Olofa Lange, że jego przedmówca słusznie powiedział, ze mówienie o członkostwie Ukrainy jest nierealistyczne.
Wypada to jakoś podsumować. Polskę i Niemcy różni wizja Unii. Polska widzi Unię z Ukrainą, a także innymi państwami do których skierowana jest oferta Partnerstwa Wschodniego. Niemcy stanowczo wizję taką wykluczają. Może warto tu dodać, ze w drugiej części wziął udział nieobecny na pierwszej ambasador Niemiec (jest uchwycony na jednym ze zdjęć) i najostrzejsze wystąpienia gości z Niemiec w tej sprawie wtedy właśnie miały miejsce. Jednym z powodów takiego stanowiska może być chęć nie drażnienia Rosji ale tylko jednym i nawet nie najważniejszym. O wiele istotniejsza jest niechęć Niemców do kolejnego rozszerzenia Unii i ponoszenia związanych z tym kosztów. Niechęć, którą Niemcy dzielą z innymi społeczeństwami państw starej Unii, do czego dochodzi jeszcze poczucie spadku znaczenia ich krajów w Unii. To nie obejmuje nie tylko Ukrainę (i będącą przedmiotem jeszcze gorętszej dyskusji Turcję) ale w ogóle rozszerzanie. Mówił o tym Elmar Brok. Skoro wobec niechęci społeczeństw nie ma mowy o rozszerzaniu Unii (a z ich zdaniem rządy nien mogą się nie liczyć), to może zaproponujemy coś innego? Taką autorską wizje sformułował Elmar Brok i nazwał ją Europejskim Obszarem Gospodarczym Plus albo krócej Europą Plus. Sformułował to jako wszystko poza członkostwem ale w praktyce pewnie nie byłoby to jednak wszystko, a przynajmniej nie dla wszystkich. I Unia zachowywałaby nad wszystkim pełną kontrolę. I tak właśnie najprawdopodobniej będzie wyglądała europejska polityka wobec sąsiadów. Polsce przypomniano też w dość delikatnej formie, że maksymalistyczne wizje granic Unii nie idą w jej wypadku ze zgodą na modernizację samej Unii, tak, aby uczynić z niej rzeczywiście sprawnie działający organizm. Delikatnie, bo ci, którzy uwagę zwracali sami nie należą do zwolenników federalistycznej wizji Europy, Europy super-państwa ale Europy ojczyzn. W praktyce polsko-niemiecki spór o wizje Europy łagodzony jest przez świadomość, także strony polskiej, że Ukraina ma jeszcze sporo do zrobienia, aby o jej członkostwie realnie mówić. I co więcej, robi mało, stanowczo za mało aby mogło stać się to szybko. Spór dotyczy pozostawienia uchylonych drzwi dla członkostwa Ukrainy w przyszłości. Łagodzeniu sporu sprzyja też to, że wspólne spotkania na szczeblu rządów i ministrów spraw zagranicznych w celu konsultacji i koordynacji polityki obu krajów, o których była mowa, faktycznie się odbywają. Nawet i sama konferencja odbyła się niejako przy okazji takiego spotkania.
A Partnerstwo Wschodnie? Oceniono je pozytywnie ale to, czy ta ocena nie jest na wyrost, to się dopiero okaże. Okaże się, jak uda się je wypełnić realną treścią. To są bowiem tylko ramy dla niej. Plusem jest to, że przewidziano w niej miejsce dla Rosji. Nie została ona zaproszona wprost, bo po prostu by z takiego zaproszenia nie skorzystała. Ale zostanie zaproszona do współdziałania w konkretnych przedsięwzięciach i wtedy odpowiedź może już brzmieć inaczej. Zdecydowano się też objąć nim dotąd pomijaną w ramach takich działań Białoruś. Jest to zmiana polityki wobec Białorusi, dotychczasowa polityka izolacji wyraźnie nie odniosła skutku – może tym razem uda się osiągnąć więcej? Na pewno jest Partnerstwo Wschodnie próbą dowartościowania polityki wschodniej Unii, tak, jak Unia Śródziemnomorska południowej. I tak naprawdę to Unia Śródziemnomorska niejako to wymusiła. Gdyby nie ona to pewnie ta formuła by się nie pojawiła i tkwilibyśmy w ramach wspólnej polityki sąsiedztwa. I chyba dobrze się stało, że nastąpiła tu zmiana. Bo pojawiła się przestrzeń dla ciekawych projektów, jednym z większych będzie zapewne ten związany z transportem ropy z Azerbejdżanu.
Ze względu na międzynarodowy charakter konferencji była ona dwujęzyczna. Używany były polski i niemiecki - organizatorzy zapewnili sprawne tłumaczenie symultaniczne.