A jeśli dojdzie do Brexitu…?
raport Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych
Głosowanie trwa. Sondaże do ostatniej chwili dawały szanse na zwycięstwo to jednej, to drugiej stronie, a różnice były dosłownie o włos. Pozostaje więc poczekać na wynik. Ale to okazja, aby się zastanowić, co by było gdyby górę wzięli jednak przeciwnicy Unii? Miesiąc temu taką analizę przygotował Polski Instytut Spraw Międzynarodowych i warto się nad nią pochylić.
Oczywiście nic tu nie wydarzy się nagle. Sam proces wychodzenia Wielkiej Brytanii z Unii musiałby potrwać, choćby dlatego, że żadne zasady dotyczące takiego przypadku póki co nie zostały jeszcze ustalone. I zapewne pierwszą ofiarą byliby nawet nie imigranci, a brytyjscy eurokraci zajmujący stanowiska w Brukseli na zasadzie parytetu. Na pewno żądnych raptownych zmian nie należy oczekiwać w dziedzinie stosunków gospodarczych, ze względu na liczne wzajemne powiazania byłoby to zbyt niebezpieczne dla wszystkich. W raporcie szczegółowo analizowane jest stanowisko najważniejszych państw Unii wobec przyszłego modelu stosunków Wielką Brytanią. Niemiec, Francji, Włoch i Hiszpanii. I oczywiście Polski. A także całkiem szczegółowo zarysowane przyczyny, dla których takie stanowisko zajmują. To są rzeczy, o których wiemy, bo wiemy. Oparte na potocznym doświadczeniu, często stereotypach i zwykle tylko cząstkowo na solidnej wiedzy. Warto się w to wczytać. Ale bodajże najciekawszą częścią dla laika – w tej sytuacji znajduje się w praktyce większość z nas, jest analiza potencjalnych wzorców takich stosunków. Bo mogą to być stosunki ułożone tak, jak się to dzieje w przypadku Norwegii, albo Szwajcarii, czy Kanady. Czy Turcji, bo to są przykłady będące punktami odniesienia wymienione w raporcie. W przypadku Norwegii, będącej członkiem Europejskiego Obszaru Gospodarczego (EOG), integracja obejmuje nie tylko kwestie gospodarcze, ale i polityczne. Norwegia jest nawet członkiem strefy Schengen, do której nie należy Wielka Brytania. Mimo pewnego stopnia instytucjonalizacji wzajemnych stosunków, ze względu na różnicę kalibru, w praktyce oznacza to podporządkowanie się prawodawstwu unijnemu. Trudno wiec sobie wyobrazić, by ten model mógł być wprost zastosowany w przypadku Wielkiej Brytanii. Szwajcaria nie ma z Unia jednej umowy, jest to wiele porozumień w różnych kwestiach, z praktycznie tym samym rezultatem. Szwajcaria formalnie nie musi, ale w praktyce zmuszona jest dostosowywać swoje regulacje do europejskich. Przytoczony w raporcie przypadek ograniczenia dostępu do ich rynku pracy zakończył się retorsjami ze strony Unii, a brak pełnej integracji w zakresie usług finansowych zmusza szwajcarskie banki do tworzenia spółek na terenie Unii lub Europejskiego Obszaru Gospodarczego, by obejść te ograniczenia. Jeśli idzie o stosunki Unii z Kanadą, to została w tej sprawie wynegocjowana kompleksowa dwustronna umowa, gdzie obie strony występowały w charakterze równorzędnych partnerów i ma ona charakter głównie gospodarczy. I pewnie mogłyby być wzorem dla Wielkiej Brytanii, gdyby nie pewne ale. Negocjacje trwały siedem lat, a umowa wciąż czeka na ratyfikację przez parlament europejski. I raczej nie będzie to model turecko, to tylko umowa celna i to zawarta przez Unię jako silniejszego partnera, narzucającego swoje rozwiązania drugiej stronie. Także te o charakterze regulacji prawnych. W praktyce Turcja niedawno pokazała, ze słabszy partner może sporo uzyskać, jeśli ma ważne dla tego silniejszego atuty, ale to była sytuacja wyjątkowa.
W sumie stosunki gospodarcze Unii z Wielką Brytanią będą najpewniej oparte na dotychczasowych uregulowaniach. Rewolucji nie będzie. Ale wpływ Wielkiej Brytanii na przyszły kształt utrzymanego wspólnego rynku będzie coraz mniejszy, w większości wypadków podporządkować się będzie musiała silniejszej Brukseli. Często bez dyskusji. Wyłączona będzie bowiem z procesu podejmowania decyzji przez Unię. Podczas, gdy po drugiej stronie, zwłaszcza w obrębie strefy euro będzie przebiegał proces przyspieszonej integracji, zaczną się kształtować dwie unijne Europy. Proces także dla nas niebezpieczny, a Wielka Brytania będzie z niego całkiem wyłączona, na własne, w demokratyczny sposób zresztą wyrażone życzenie. Najpewniej nie będzie to już zresztą Wielka Brytania, bo Szkoci mogą zrealizować swoje zapowiedzi i w odpowiedzi na Brexit powtórzyć referendum w sprawie niepodległości. Wobec tego, ze proces wychodzenia Wielkiej Brytanii z Unii trochę potrwa, może się okazać, że Szkocja przejdzie proces suchą nogą i zdąży do tego czasu stać się jej członkiem. Mowa była o tym podczas towarzyszącej ogłoszeniu raportu dyskusji. Ale to wszystko stać się może, jeśli w referendum zwyciężą zwolennicy Brexitu.
RK