Już za nami...
Na zawodach o Puchar Prezesa Klubu spotkaliśmy się już po raz czwarty i po raz czwarty w Arco, największej warszawskiej kręgielni, w której tory rozmieszczone są na dwóch poziomach, by wszystkie pomieścić. Dodajmy, członka naszego klubu. Emocji nie zabrakło!
Adam Pomorski, którego spotkałem przed wejściem do Arco powiedział mi, że to on zwycięży i że obiecał to żonie, która go podwiozła, ale nie mogła zostać na zawodach. Przyznaję, wtedy mu nie uwierzyłem, ale to właśnie on został zwycięzcą. Najpierw jednak, jak już wszyscy zmieniliśmy obuwie (w takim zwykłym na tor wejść nie wolno), objaśniono nam zasady.
Odmianę kręgli, w którą graliśmy określa się u nas jako bowling. Amerykanie, którzy ją wymyślili, pewnie byliby zdziwieni takim rozróżnieniem. U nich obie najpopularniejsze odmiany kręgli to bowling, nine-pin i ten-pin bowling, czyli gra w kule z dziewięcioma i dziesięcioma kręglami. Tę drugą wynaleźli podobno wtedy, gdy w klasyczną jej odmianę zabroniono grać w Connecticut i zaczęto obchodzić ten zakaz dodając jeszcze jeden kręgiel. I przynajmniej ten zakaz jest faktem historycznym. Kręgle uznano za grę mającą związki z hazardem i przestępczością. Jeśli wierzyć Wikipedii, pierwsza w ogóle wzmianka o kręglach też jest związana z ich zakazem, wprowadzonym w Anglii w XIV wieku (miały odciągać od łucznictwa, a Anglia toczyła wówczas stuletnią wojnę z Francją). Największa widoczna (a także namacalna) różnica pomiędzy oboma odmianami kręgli to jednak nie ich liczba, a otwory w kulach, w klasycznej odmianie kręgli ich nie ma.
Jeśli idzie o sposób liczenia punktów, to jest to niby proste, jeden punkt za każdy strącany kręgiel. Ale z pewnym zastrzeżeniem. W każdej kolejce mamy dwa rzuty i jeśli za pierwszym razem strącimy wszystkie to jest to tzw. strike. Drugiego rzutu wtedy nie ma, ale w następnej kolejce punkty liczone są podwójnie. Jeśli osiągniemy to w dwóch rzutach, to jest to tzw. spare, ale wtedy podwójnie liczone są rzuty tylko w pierwszym rzucie następnej kolejki. Sytuacja komplikuje się w ostatniej kolejce i dlatego gracz otrzymuje wtedy jeden lub dwa dodatkowe rzuty i zawsze zwraca się na to uwagę nowicjuszom, by nie pozwolili rzucić za siebie innym.
A potem była jeszcze próbna kolejka, w której miałem dwa strike’i i dwa razy spare. Gdy przyszło do prawdziwej gry, na strike’a musiałem czekać do ostatniej kolejki (potem miałem jeszcze jednego w dodatkowej kolejce). Mnie rozgrzewka nie posłużyła, innym wprost przeciwnie.
Pierwsze miejsce, jak już zdradziłem, zajął Adam Pomorski z drukarni WEDA. Drugie, Paweł Lewicki - Kierunkowy22, a trzecie Tomasz Sieczko - Jem Co Zdrowe, z którym grałem na jednym torze. Najlepsza kobietą okazała się Karolina Mazurek. Najwyższą średnią punktów miała drużyna Lojalni i nic dziwnego, skoro w jej składzie znaleźli się zdobywcy pierwszego i drugiego miejsca. Wyprzedzając VIP-y oraz moich Platynowych.
Zwycięzcy otrzymali nie tylko puchary, wręczone im przez prezesa klubu Krzysztofa Jończyka i jego założycielkę Barbarę Jończyk. Były też nagrody rzeczowe. Od prezesa klubu karafka Precious Vodka dla zwycięzcy, podwójnie cenna, bo oprócz szlachetnego trunku zawierająca prawdziwy kamień szlachetny ukryty w korku. Fundatorami nagród byli też nasi klubowicze, którym już na wstępie za to podziękowaliśmy. Była wśród nich sztabka złota od ATT Investments, od Agencji Trakido bilety na konferencje z udziałem Mateusza Grzesiaka dla zdobywców trzech pierwszych miejsc (kolejne, po będącej sukcesem konferencji w Toruniu, odbędą się w Łodzi, Wrocławiu i Warszawie). Anlaya Day Spa przekazała do puli nagród voucher na kriopolizę, czyli wymrażanie tkanki tłuszczowej oraz masaże sportowe. A Kierunkowy22 książkę Pawła Lewickiego, więc jeden z egzemplarzy wrócił z powrotem do autora. Nagrodę dla zwycięskiej drużyny, po butelce czerwonego wina z Taraclia, przekazał Pomowin. Drużyny, które zajęły drugie i trzecie miejsce musiałyby się obejść smakiem, gdyby nie to, że tego naprawdę dobrego wina mogli na szczęście spróbować wszyscy. W gronie fundatorów naród znalazły się ponadto Be Happy, Estell Medycyna Estetyczna, Salony Piękności Milord i Amante.
A potem ci, którym starczyło sił, ruszyli do tańca. Nie zapomnieliśmy też o poczęstunku, od którego rozpoczęliśmy nasze spotkanie. Do zobaczenia za rok, będzie szansa na rewanż!
Rafał Korzeniewski
Zdjęcia w dużym formacie można pobrać stąd.