patronat klubu i magazynu przedsiębiorcy@eu
Festiwal odbywa się w Rosji, a pretekstem do jego organizacji jest ogłoszony w Polsce rok Josepha Conrada i 160 rocznica jego urodzin. Pretekstem, bo rok obchodzony jest przecież w Polsce, a rocznica niezbyt równa. O wiele ważniejsze jest to, że jego patron jest najważniejszym naszym towarem eksportowym w dziedzinie literatury. Nasza hierarchia może być oczywiście nieco inna, możemy to nawet uważać za niesprawiedliwe, ale Conrad jest na świecie bardziej znany niż wszyscy pozostali polscy pisarze razem wzięci.
Chyba największą szansę, aby mu dorównać, miał Lem, a dziś Sapkowski, ale to dzięki grom komputerowym, czyli tak na około. Conradowi sprzyjała nie tylko uniwersalna tematyka, ale i to, że pisał po angielsku, tłumaczyć go więc nie trzeba. Można nawet powiedzieć, że polska literatura pod sukces Conrada trochę się „podpięła”, używając współczesnego, niezbyt eleganckiego języka. Trochę, bo Conrad od swojego pochodzenia nigdy się nie odcinał, ale mimo, że to język polski był dla niego ojczystym, to swoich powieści na polski nie sam tłumaczył, a jedynie autoryzował ich tłumaczenie. Rzecz znana wielu kulturom, u nas od czasu, gdy porzuciliśmy łacinę, już wyjątkowa. Polscy pisarze, to dla nas pisarze piszący po polsku, z czego wyłamał się jedynie Stanisław Kosta Potocki, bo „Pamiętnik znaleziony w Saragossie” został napisany po francusku. Świetnia za to znana Rosjanom, tak nieco z drugiej strony, bo ich literaturę stale wzbogacają pisarze nie będący Rosjanami, ale po rosyjsku piszący. Chwalić się więc możemy w Rosji Conradem bez skrupułów, a do tego conradowskie klimaty nie są też całkiem obce Rosjanom.
Festiwal już się rozpoczął, za nami pierwsze wydarzenia w moskiewskim kinie Iluzjon. Festiwal zawita też do Kaliningradu i Orenburga. Będą referaty, co może zainteresuje bardziej specjalistów i najbardziej zagorzałych fanów Conrada (których do Conrada i tak nie trzeba przekonywać), ale i debaty (pierwsza z nich już się odbyła). Były – i to z pewnością część dla większości najciekawsza – projekcje filmów biograficznych oraz adaptacji twórczości Conrada. W tym na przykład „Smugi cienia” w reżyserii Wajdy. Nie mogło też zabraknąć otwartej już wystawy mu poświęconej. Był nawet koncert, uświetnił on ceremonię otwarcia festiwalu 25 maja, na który złożyły prócz muzyki Chopina i Szymanowskiego (pierwszy to nasz główny towar eksportowy w muzyce, podczas gdy drugi ta nasza niespełniona nadzieja), także klasyka z epoki, w której żył Conrad oraz muzyka filmowa. Wśród tej filmowej nie powinno zabraknąć „Cwału Walkirii” z opery Wagnera, automatycznie kojarzącej się z ekranizacją „Jądra ciemności” Coppoli. Jeśli zabrakło, to był to duży błąd. Ekranizacje literatury świadczą o jej atrakcyjności. A jeśli same uzyskują – i nie tracą – popularności, świadczą pośrednio o jej żywotności i stanowią zachętę do poznania oryginału. Może nie u nas, ale w świecie często pierwsza styczność z Conradem to właśnie ten film. Bo literatura marynistyczna wydaje się przeżywać pewien kryzys. Coraz rzadziej sięga się po książki z tą etykietką. Conrad, choć do niej zaliczany, to jednak coś więcej.
Omawianie poszczególnych punktów programu mija się niestety z sensem, trudno napisać, że warto wpaść w weekend, bo to jednak spora odległość. Zachęćcie jednak do zajrzenia na festiwalową stronę swoich przyjaciół w Rosji (ma ona oprócz polskiej oczywiście też wersję rosyjską). Do tego na wszystkie wydarzenia festiwalowe wstęp jest wolny.
Rafał Korzeniewski