administrator

  Festiwal potrwa o tydzień dłużej (aktualizacja) !
  patronat medialny klubu

więcej


Sputnik potrwa o tydzień dłużej niż było to początkowo zaplanowane. Dzięki temu festiwalowe filmy oglądać można będzie jeszcze w czasie Świąt, do 26 grudnia. Oczywiście online, bo przecież wszystkie kina są zamknięte. Co ma jednak tę zaletę, że Sputnik oglądać będzie można nie tylko w Warszawie, ale w całej Polsce. Jeszcze jedną zaletą jest to, że w każdej chwili można projekcję przerwać, by dokończyć później (przyda się także w przypadku, gdybyśmy przysnęli). Aby nie było jednak zbyt dużo tych dobrych wiadomości, zaznaczyć jeszcze trzeba, że liczba miejsc w internetowym kinie nie jest nieograniczona, dystrybutorzy nałożyli pewne limity.


Sputnik to prawdziwe święto rosyjskiego kina, na co dzień prawie u nas nieobecnego i dzięki Sputnikowi dowiadujemy się, ile przez to tracimy. Program jest nieco skromniejszy niż w poprzednich latach, brakuje zwłaszcza bloku The Best of Sputnik, czyli najlepszych filmów z poprzednich edycji Sputnika. Nie nadrobimy zatem zaległości, ale dzięki formule VOD mamy szansę, by przynajmniej nie narosły.


Uwaga koncentruje się jak zwykle na filmach konkursowych. W tej chwili moim faworytem jest „Konferencja” Iwana Twierdowskiego. Dla wielbicieli kina hollywoodzkiego rzecz pewnie nie do zniesienia, na wszystko jest tu czas, ale ten czas jest potrzebny. W którąś już rocznicę ataku terrorystycznego na teatr na Dubrowce mają się spotkać dawni zakładnicy. Niewielu z nich decyduje się przyjechać. Ci którzy to zrobią, zasiądą na tej samej sali i na tych samych miejscach, co wtedy. Nie jest to ani film akcji, ani film demaskatorski. To film psychologiczny i poznamy tę historię tylko z tej jednej strony. Mimo to warto. Reżyser, który jest zarazem autorem scenariusza zakłada, że wiemy, co się tam wydarzyło i dlatego warto wcześniej zajrzeć do Wikipedii, w wersji rosyjskiej i angielskiej opis jest znacznie bardziej szczegółowy niż w polskiej. Nieco tylko słabszy jest film Andrieja Konczałowskiego „Drodzy Towarzysze”. Słyszeliście o krwawo stłumionym strajku w Nowoczerkasku? Większość pewnie nie, a jak ktoś słyszał, to tylko coś tam słyszał. Do tej kategorii zaliczam też siebie. I nie ma w tym przypadku. Metodami znanymi w Polsce z czasów strajków na Wybrzeżu odcięto Nowoczerkask od reszty kraju i wszystko potem utajono. Z dużo jednak lepszym skutkiem. Jest rok 1962. Wydarzenia oglądamy oczami pracownicy aparatu partyjnego, wciąż jeszcze wierzącej w Stalina i ustrój, której córka w tym strajku weźmie udział. O cynizmie władz i rozczarowaniu tych, którzy wierzyli w to naprawdę. Może zresztą wcale nie słabszy od poprzedniego, tylko niezbyt mi się podoba ostatnia scena. Warta polecenia jest „Wierność” Niginy Sajfułłajewej. Zwykle to mężczyznom zarzuca się skoku w bok, co kobiety powinny tolerować, bo mężczyźni tak mają. O takie skoki w bok podejrzewa męża główna bohaterka, zwłaszcza, że jest on popularnym aktorem w typie amanta, ostatnio nie wykazującym większego nią zainteresowania, jeśli idzie o sprawy intymne. Skoro on może, to dlaczego nie ona? O tym, że pewnych rzeczy robić się nie powinno, nie tylko dlatego, że nie wypada, ale i ze względu na konsekwencje. Bo konsekwencje będą. Ku przestrodze. Film bardzo odważny obyczajowo (sceny są) na tle dość pruderyjnego pod tym względem rosyjskiego kina. Nie polecam natomiast „Burzy” Grigorija Konstantinopolskiego. Bo trzeba by znać pierwowzór (bynajmniej nie „Burzę” Szekspira), a ja nie znam i w rezultacie jest to dla mnie dziwne i napuszone.


Wśród filmów poza konkursem obejrzałem w Kalejdoskopie Nowego Kina Rosyjskiego „Awanpost” Jegora Baranowa. Film który wiele obiecuje by na koniec wszystko okazało się kompletnie bez sensu. Nic tam nie trzyma się kupy, co wiem, bo obejrzałem do końca. Choć film jest momentami całkiem widowiskowy, a ostania scena, dla której wyraźna inspiracją jest malarstwo Zdzisław Beksińskiego jest plastycznie wspaniała i powinna być odnotowana w historii kina. Podobnie nieudany, choć od strony plastycznej wręcz piękny jest jedyny film adresowanego do młodszej widowni Małego Sputnika, czyli „Klucz czasu” Alieksieja Tielnowa. Wyraźnie inspirowany „Labiryntem Fauna” Guillerma del Toro, ale choć jednym z głównych bohaterów jest pisarz i autor scenariuszy, to właśnie scenariusz jest piętą achillesową filmu. Do tego film jest przeznaczony dla młodszej widowni, a autor nie ma odwagi Lemony Snicketa. Tego od „Serii niefortunnych zdarzeń”. Bo można, a zakończenie nie musi być przesłodzonym happy endem (u Lemony Snicketa happy endu zresztą z zasady w ogóle nie ma).


Potem w Kalejdoskopie Nowego Kina Rosyjskiego obejrzałem jeszcze „Bardzo damskie historie”. Pięć krótkometrażowych filmów o kobietach, dla kobiet? Cztery z nich wyreżyserowały też kobiety. Pierwsza była w mojej ocenie bardzo dobra, druga już tylko dobra ze względu na zbyt oczywiste zakończenie (jak w tej opowieści o wiszącej na ścianie strzelbie, która w ostatniej scenie musi wypalić). Pozostałe mnie jakoś nie zainteresowały, ale może to dlatego, że nie jestem kobietą? Bo to nie tak, bym miał coś przeciwko krótkiemu metrażowi. Przeciwnie. A zawód jakiego doznałem oglądając „Bardzo damskie historie” sobie zresztą powetowałem, bo w programie są dwa bloki świetnych filmów krótkometrażowych.


Filmy krótkometrażowe w kinie specjalną popularnością się nie cieszą i nawet się temu nie dziwię. W przypadku „kina w domu” rzecz ma się już jednak inaczej, przynajmniej dla mnie. Mam wolny kwadrans, dwadzieścia minut czy pół godziny? To akurat, by wypełnić ten czas. W programie festiwalu znalazły się dwa bloki takich filmów. Ten zatytułowany „Z przymrużeniem oka” składa się z filmów które nas rozczulą lub zabawią (albo i to, i to) i szczerze go polecam. Są świetne! Drugi blok, zatytułowany „O tym co ważne” jest nie gorszy, jednak składające się nań filmy niezbyt pasują do świątecznego nastroju i muszę o tym uprzedzić. Może nawet dlatego dokonano tego podziału.

 

I wreszcie filmy dokumentalne. Ktoś je w ogóle ogląda? A warto! Przepiękny „Niebiański Krym” Siergieja Diebiżewa, pozbawiony do tego w ogóle nachalnej propagandy w stylu Krym nasz. Można za nią uznać co najwyżej budowę mostu nad cieśniną Kerczeńską, ale wszystko musimy dopowiedzieć tu sobie już sami. Jeśli nie wiemy, kiedy i dlaczego ten most powstał, to tej aluzji nie zrozumiemy. I „Człowiek Niezłomny”, Andrieja Konczałowskiego, tego od „Drogich Towarzyszy”. 81% Rosjan uważa się za szczęśliwych ludzi. Choć żyją w większości żyją biednie. W pierwszej chwili może nam się wydawać wytworem propagandy, jest to film bardzo szczery. A raczej szczerzy są Rosjanie, bo to o nich tu chodzi i im oddaje głos reżyser. Nie oglądamy wielkich miast, oglądamy prowincje, często tą zapadłą.


W bloku filmów dokumentalnych obejrzałem potem jeszcze dwa. Pierwszym był „Szaman” Andreija Osipowa i ten film na pewno warto zobaczyć. Dlaczego niektórzy ludzie wciąż z rozrzewnieniem wspominają lata trzydzieste i uważają Stalina za wielkiego przywódcę? Choć przecież był jednocześnie zbrodniarzem i dziś to już wiemy. A może nie wszyscy wiedza lub nawet wiedzieć chcą? W formie rozmowy pomiędzy ojcem a synem. Odpowiedzi nie są może specjalnie zaskakujące, wspaniale zilustrowane jednak fragmentami kronik filmowych z epoki. Teoria, że Stalin był szamanem pojawia się pod koniec filmu i to oczywiście taki żart, mający rozładować atmosferę. Drugim filmem były „Puste strony” Marii Papricak. Życie rodziny ostatniego cara zostało pokazane poprzez korespondencję pomiędzy carem, żoną i dziećmi, głównie są to listy dzieci. Wszystko zilustrowane zdjęciami i filmami z epoki, a częściowo też inscenizowane. Zobaczymy obraz kochającej się rodziny, prowadzącej życie w luksusie i jednocześnie puste. Rozstrzelanie carskiej rodziny było oczywiście zbrodnia, ale jeśli jeszcze nie jesteście szczerymi republikanami, to po obejrzeniu tego filmu nimi zostaniecie. Prawdę mówiąc sam miałem ochotę pociągnąć za spust i dlatego nie polecam.


Wracam do oglądania, bo wciąż mam dużo zaległości, a czas tylko do soboty!


Filmy Festiwalu Sputnik nad Polska dostępne są na platformie www.mojekino.pl na zakładce poświęconej festiwalowi, którą odnajdziemy w górnym menu. Na banerze wciąż jeszcze stary termin festiwalu, który miał się skończyć 20 grudnia, ale nie przejmujemy się tym. Jeśli nie mamy jeszcze konta na tej platformie, powinniśmy je założyć i to nic nie kosztuje. Zapłacimy dopiero, gdy wybierzemy film do oglądania. Program festiwalu odnajdziemy na stronie festiwalu www.sputnik.pl, ale wszystkie opisy filmów zamieszczono też na platformie www.mojekino.pl, a filmy są nie niej podzielone na bloki identycznie jak w programie festiwalu. Wystarczy zatem odwiedzić platformę pełniąca role internetowego kina.


red. Rafał Korzeniewski




Magazyn przedsiębiorcy