Od certyfikacji do oceny zgodności
seminarium klubowe
Na seminarium zorganizowanym wspólnie z Transportowym Dozorem Technicznym (TDT) spotkaliśmy się w ich siedzibie na ulicy Chałubińskiego. Zajęliśmy się tematem, który dotyczy nas wszystkich, który sprawia nam niekiedy kłopoty, a nawet bywa przyczyną nieporozumień. O tym też było, ale przede wszystkim o tym, co certyfikacja może nam dać. I jak przebiega proces certyfikacji, tak krok po kroku.
Widok Warszawy z 44 piętra wieżowca noszącego dziś nazwę Oxford Tower (bardziej chyba znanego pod poprzednią Intraco II) robi wrażenie. Ale nie z tego powodu się tam spotkaliśmy i choć kusi by napisać więcej o naszych wrażeniach, to powstrzymamy się od tego. Wypada natomiast przedstawić naszego gospodarza, członka klubu, firmę TDT. Jego historia ściśle związana jest z naszym stuleciem, rozpoczął działalność pierwszego jego dnia, przejmując kompetencje dotychczasowych dozorów technicznych kolei i żeglugi morskiej. Jeśli dodać do jego historii także historię jego poprzedników, to wydłuży się ona o pół wieku. A jeśli i ich poprzedników, to cofnąć nam się przyjdzie aż do XIX stulecia. Zaczęła się ona (i to nie tylko w Polsce) od kotłów parowych, gdy uznano, że niezależna, obiektywna kontrola ich stanu technicznego jest niezbędna. Dziś obejmuje wszystkie zbiorniki ciśnieniowe. W tym także kotły tych ostatnich nielicznych już parowozów, które jeszcze u nas są użytkowane. Stojący na czele Transportowego Dozoru Technicznego dyrektor Jan Urbanowicz, który nas przywitał i dokonał prezentacji swojej firmy, przyznał się, że jako młody człowiek zdążył jeszcze zrobić uprawnienia do ich kontroli. To już historia. Dziś kontrolowane są natomiast cysterny (i te kolejowe, i te drogowe), przewóz towarów niebezpiecznych, koleje linowe i… wyciągi narciarskie. Jeśli chodzi o kontrole kolei linowych to dodajmy, że TDT cieszy się tu dużą renomą. Było nawet niedawno organizatorem międzynarodowej konferencji, na której omawiano wszystkie wypadki kolei linowych (szczęśliwie na tej liście nie było żadnego wypadku z Polski). Transportowy Dozór Techniczny kontroluje również stacje obsługi pojazdów oraz urządzenia portowe… Jest członkiem CEOC, międzynarodowego stowarzyszenia, którego członkowie z dwudziestu krajów Europy zajmują się tym czym u nas TDT, czyli dozorem technicznym. Oprócz wymiany doświadczeń i koordynacji działań, czynnie uczestniczą w tworzeniu nowych obowiązujących regulacji europejskich.
Dla nas ważna była ta dziedzina działalności TDT, którą zajęli się całkiem niedawno: certyfikacja. Zajmuje się tym wydzielona w jego strukturze jednostka TDT-CERT. I nie chodziło tu o przedstawienie oferty TDT, ale przedstawienie tego, co certyfikacja może nam w ogóle dać, jak certyfikat uzyskać, z czym i z jakimi wymaganiami się to wiąże. TDT, od razu jednak wspomnijmy, zajmuje się zarówno certyfikacją systemów zarządzania, jak i towarów i usług, a także ludzi (a ściślej ich kompetencji).
Zaczęliśmy od systemów zarządzania. Ile zabiegów i jakie korzyści możemy osiągnąć w związku z certyfikacją systemów zarządzania? Próby odpowiedzi na to pytanie podjął się ekspert TDT Ewelina Mielczarek (poniżej zamieszczamy jej prezentację). Zwykle kojarzymy certyfikację systemów zarządzania z systemami zarządzania jakością ale certyfikacja może dotyczyć też spełnienia wymagań środowiskowych, bezpieczeństwa i higieny pracy oraz żywności. W prezentacji uzupełniona ta lista jest o normy dotyczące spawania, bezpieczeństwa oraz kolei linowych (tu TDT dysponuje odpowiednimi uprawnieniami do ich certyfikacji). To powinno uzmysłowić nam, że ta lista jest całkiem spora. Najpopularniejsze są tu bez wątpienia systemy zarządzania jakością. Kiedyś wyróżniały, dziś są często warunkiem uczestnictwa w wielu przetargach, a więc ich brak może być ograniczeniem możliwości oferowania naszych towarów i usług na rynku. Wbrew popularnemu przekonaniu certyfikacja nie musi oznaczać ugrzęźnięcia przez nas w górze papieru, choć z tym potocznie się ona kojarzy. Przeciwnie, powinna prowadzić do uporządkowania i usystematyzowania naszej pracy. Czyli ten stos papieru zamiast rosnąć może nawet zmniejszyć się (a nawet często powinien). Starano się zresztą dość skutecznie uprościć obowiązujące tu procedury. Na tyle skutecznie, że certyfikowane na zgodność z normą systemy, posiada całkiem sporo niewielkich firm. A dziś, co podkreślono, można taki system zgodny z normą certyfikować nawet w przypadku firm jedno czy dwuosobowych (tu oczywiście nie obejdzie się bez pewnej pomocy z zewnątrz w zakresie auditu). Uproszczenia obejmują także i to, że zamiast dawniej obowiązujących trzech norm, mamy jedną. Ważniejsze jest jednak uporządkowanie i scalenie wymagań w niej opisanych. Możemy dziś w zakresie opisu wszystko zmieścić w całkiem niegrubej jednej księdze jakości (zależy to oczywiście od konkretnej sytuacji). Celem jest nieodmiennie usystematyzowanie naszej pracy, co pozwoli nam uzyskać następne korzyści, z których jedną jest nasza większa wiarygodność. Inną, którą nie zawsze potrafimy docenić, czytelny podział i opisanie kompetencji kierownictwa i pracowników. O to samo chodzi w przypadku innych systemów zarządzania, choć są one już nakierowane na konkretne wymagania.
Ile zabiegów a jakie korzyści z certyfikacji systemów zarządzania ?
Co jeszcze zostało podkreślone, te certyfikowane systemy zarządzania są często punktem wyjścia do certyfikacji związanej z towarami i usługami. To zagadnienie przedstawił Adam Pieńczuk kierownik działającej w ramach TDT jednostki certyfikującej TDT-CERT (i dodajmy, jej twórca).
Ciągle jednak jesteśmy przy systemach zarządzania. A oprócz certyfikacji systemów zarządzania jest jeszcze certyfikacja towarów i usług. Jeśli nie narzucają tego przepisy – całkowicie dobrowolna. Może być ona zastąpiona deklaracją zgodności czyli stwierdzeniem, że wyrób (usługa) spełniają wymagania. A raczej należałoby to zapisać inaczej, że certyfikat jest potwierdzeniem tego, przez kogoś jeszcze prócz producenta. I na tym polega jego wartość. W tych prezentacja Monika Małyszko i Adam Pieńczuk uzupełniali się w swoich wystąpieniach nawzajem.
Tu zrobić należy jeszcze jeden wtręt. Uczyniono go też w czasie seminarium. Można by od tego zresztą także zacząć. Od decyzji Parlamentu Europejskiego i Rady nr 765/2008/WE. Albo po prostu od tego, co oznaczają literki CE? Można tu nawet zrobić coś w rodzaju quizu i zapytać, czym jest a czym nie jest ten znak. Takie zestawienie (i możliwe pytania) jest w prezentacji. Te charakterystyczne literki oznaczają, że wyrób spełnia podstawowe wymagania zapisane w europejskich dyrektywach tzw. Nowego Podejścia (oraz Nowego i Globalnego Podejścia). Muszą go nosić wszystkie wyroby wprowadzone na rynek Unii Europejskiej podlegające ich wymaganiom. Sam sposób ich spełnienia nie jest w dyrektywach zapisany, jest on określony w tzw. normach zharmonizowanych. Ten sposób miał usprawnić proces tworzenia dyrektyw (i to je różni do dyrektyw Starego Podejścia) i mając świadomość, że kto inny tworzy dyrektywy, a zupełnie kto inny normy można łatwo dostrzec pewną słabość tego rozwiązania. Jednak to jeszcze w dyrektywie określa się kto jest uprawniony do potwierdzenia, że te wymagania są spełnione. W większości przypadków jest to sam producent (ewentualnie zastępujący go importer bądź dystrybutor). Oznaczając swój wyrób tym znakiem potwierdza on, że te wymagania są spełnione. Musi też móc wykazać, że tak jest w istocie. W innych wypadkach wymagane jest potwierdzenie tego certyfikatem. Dochodzi tu element zewnętrznej kontroli o różnym zakresie, przy czym zakres ten też określa dyrektywa. Nie robi tego w sposób opisowy, ale przez odpowiednią klasyfikację. Tu już odsyłamy do zamieszczonej poniżej prezentacji, gdzie zostało to opisane bardziej szczegółowo. Upoważniona do wydania takiego certyfikatu jednostka musi posiadać potwierdzająca to tzw. notyfikację. Jej uzyskanie poprzedza uzyskanie akredytacji w Polsce wydawanej przez Polskie Centrum Akredytacji i autoryzacji rządu. Dopiero ostatnim (trzecim) etapem jest uzyskanie notyfikacji Komisji Europejskiej. O tym mówi przywołane na poczatku tego akapitu rozporządzenie. Mówił o tym Adam Pieńczuk, a później także kolejny ekspert TDT, Monika Małyszko. Ściśle określony jest zakres uprawnień (wydający certyfikat musi potwierdzić swoje kompetencje w danej dziedzinie i podlegać będzie w tym zakresie stałej kontroli). Z punktu widzenia tych, którzy muszą (lub chcą, bo oprócz certyfikacji obowiązkowej mamy też nieobowiązkową) korzystne jest to, że system ten pozostawia nam wybór jednostki certyfikującej. Musimy jednak pamiętać (i najlepiej sprawdzić) czy jest ona uprawniona do wydawania certyfikatów i czy posiada odpowiednią akredytacje, autoryzację i notyfikacje. Bo i tu zdarzają się oszuści – całkiem pokaźna liczba certyfikatów jest zwykłymi fałszywkami nabytymi nawet czasem w dobrej wierze od różnych rzekomych przedstawicieli firm certyfikujących. Już samo wydanie takiego certyfikatu szybko „od ręki” powinno wzbudzić naszą nieufność, bo uzyskanie prawdziwego certyfikatu to cały proces, zakończony auditem potwierdzającym spełnienie wymagań. Jednak coraz więcej o certyfikacji wiemy, dlatego liczba osób dających się nabrać oszustom jest coraz mniejsza. O tych zagrożeniach mówił nam Iwo Jakubowski (główny specjalista TDT). Mówił również o tym z usług jakich firm certyfikujących skorzystać, a wybór bywa spory. W przypadku towarów i usług, gdzie wybór bywa zawężony często decyduje „marka”. Powierza się certyfikację jednostce cieszącej się w danej dziedzinie prestiżem. Często, zwłaszcza za granicą (bo u nas mniej) preferuje się jednostki krajowe, bo muszą one szczególnie dbać o prestiż na swoim macierzystym rynku. Bywa też, że wybór narzuci nam nasz kontrahent, który może mieć jakieś preferencje. Warto zwrócić uwagę, zwłaszcza w zakresie certyfikacji systemów zarządzania, gdzie wybór jest szczególnie duży, by była to firma, jednostka mająca jakąś wiedzę o naszej dziedzinie i jakieś konkretne doświadczenie. Będą wtedy nie tylko mniej lub bardziej życzliwymi recenzentami naszych wysiłków, ale opierając się na tych doświadczeniach, będą również mogli nam coś podpowiedzieć.
System oceny zgodności – jak to działa w Polsce ?
Co musisz wiedzieć o rozporządzeniu PE nr 765 / 2008 ?
Jak skorzystać z certyfikacji dobrowolnej ?
Ten element dotyczący drogi do certyfikatu tu mocno skróciliśmy, więcej jest w prezentacji, więcej też mówiliśmy o tym w czasie samego seminarium, a tu w opisie, dokonując pewnego wyboru, postanowiliśmy skoncentrować się raczej na tym po co nam certyfikat, co daje certyfikat i z czyją pomocą go uzyskamy.
Nie zabrakło drobnych gadżetów jako prezentów, ale przede wszystkim wynieśliśmy solidną pigułkę bardzo skondensowanej wiedzy. Tak skondensowanej, że być może trzeba będzie to spotkanie jeszcze powtórzyć koncentrując się na niektórych bardziej szczegółowych kwestiach? Zastanowimy się jeszcze nad tym wspólnie.
przydatne akty prawne:
rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady nr 764 / 2008
rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady nr 765 / 2008
decyzja Parlementu Europejskiego i Rady nr 768 / 2008 / WE